niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 9


Odłożyłam telefon na szafkę nocną i poszłam do łazienki. Zobaczyłam w niej tę nieszczęsną czerwoną bielizne. Porwałam ją na kawałki i wyrzuciłam do kosza. Nie miałam ochoty na nią patrzeć. Przebrałam się w wygodną tunikę i czarne legginsy. Lubiłam w domu  wygodę, choć luźne ubrania nosiłam  bardzo rzadko. W ciągu dnia zawsze ktoś mógł mnie odwiedzić, więc byłam przygotowana. Niestety, jestem perfekcjonistką. Wszystko musiało  być zawsze perfekcyjne, nawet ubrania które nosiłam po domu. Dzisiaj nie miałam chęci się stroić, przychodziły tylko moje przyjaciółki, nie musiałam się przed  nimi szczególnie stroić , nie zależało mi na tym odkąd byłam wampirem.  Kiedy już byłam gotowa wyszłam z pokoju i udałam się w kierunku kuchni. Zobaczyłam w niej mamę.
-  Oo mamo. Ty już wróciłaś?
-Tak skończyłam kilka raportów i byłam wolna. Kochanie… czego chciała  ta hybryda?
-Mamo to nie ważne, naprawdę.
-Caroline jeśli się coś dzieję, proszę powiedz mi.
-Mamo owszem dzieję się, ale nie robi nic co mogłoby mi zaszkodzić, rozumiesz?
-Dobrze skarbie.. ale  chyba nie masz na myśli..?
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Odetchnęłam z ulgą, nie musiałam już teraz jej o tym mówić.
-Mamo, przepraszam cię, ale właśnie dziewczyny przyszły. Zaprosiłam je wcześniej nie zdążyłam ci powiedzieć. Nie bój się uciekamy na imprezę. Wrócę przed 2.00.
-Caroline już jest 23.00.. Idź i baw się,  może lepiej zanocuj u którejś z dziewczyn ,bo obawiam się że musisz się dobrze napić, a ja nie lubię oglądać cie pijanej.
-Dobrze mamo- powiedziałam przytulając się do niej, po czym pożegnałam ją ciepłym uśmiechem.
Wzięłam torebkę i otworzyłam dziewczynom drzwi.
-Hej! – równocześnie przywitały się ze mną.
-Ciii, chodźcie.- powiedziałam łapiąc je za ręce i wypychając za drzwi.
-Co jest Car? Miałyśmy być u Ciebie. Plany się zmieniły?
-Nie… to znaczy…  tak. Wiecie myślałam że mojej mamy nie będzie a  właśnie wróciła.
-Ohh Car nie przesadzaj  twoja mama jest spoko. Na pewno nikomu nie wygada to szeryf.
-Nie o to chodzi, ja nie chce  aby ona cokolwiek słyszała.
-No dobrze… to co robimy?-zapytała Bonnie.
-W zasadzie ja mam wolną chate.. Jeremy wyszedł do Matta.
- Świetnie! Chodźmy.
Przez całą drogę  dziewczyny milczały , rzucając co jakiś czas podejrzliwe spojrzenie. Pewnie Elena wygadała Bonnie, że  był u mnie Klaus.. Zresztą i tak muszę im powiedzieć. Hmm tylko czy mogę? No właśnie.. nie zdążyłam o tym porozmawiać z Klausem..
-O kurcze, zapomniałam telefonu. – nagle powiedziałam.
-Pożyczymy ci swoje.
-Nie, słuchajcie, nie chce gadania mamy, jaka to ja jestem nieodpowiedzialna. Zróbcie Herbate i popcorn, poszukajcie filmu a ja za  30 min wracam, po drodze kupię chipsy. Co wy na to?
-No dobra, niech będzie.
Pobiegłam wampirzym tempem do domu Niklausa. Miałam nadzieję, że nie będzie  tam Kolla.. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi Elijah.
-Caroline, co cię sprowadza.
-Witaj.. jest Nik?
-Nie..
Wyczułam niepewność w głosie pierwotnego, więc postanowiłam zapytać raz jeszcze.
-Elijah, czy Klaus jest w domu?
-Jest, ale to nie najlepszy moment.
-Wybacz, ale musze z nim porozmawiać.- powiedziałam po czym wtargnęłam do rezydencji ukochanego. Poszłam do jego sypialni, była pusta. Nagle usłyszałam czyjś krzyk. Zbiegłam do piwnicy. Znalazłam swoją zgubę…
Zobaczyłam jak Klaus znęca się na swoim bratem.  W pierwszym momencie ucieszyłam się że ten dupek dostaję nauczkę , ale w głębi serca czułam ból widząc jego cierpienie..
-Klaus..- wydusiłam z siebie.
-Kogo to ja widzę , przyszłaś po więcej? No proszę jaka rozpalona.
Po tych słowach pragnęłam jego śmierci.
Klaus  się wściekł. Podbiegł do niego wbijając sztylet w jego serce. Koll zdrętwiał.
-Caroline.. nie miało Cie  tu być.
Podbiegłam do niego przytulając się.
-Klaus… dziękuję.
-Kochana już nic ci nie grozi, będę zawsze przy tobie.
-Ty mnie chyba naprawdę kochasz..
-Ależ oczywiście, wątpiłaś w to?
-Już nie.. Może to nieodpowiedni moment ,ale Elena.. ona nas wtedy widziała.. Ja chyba musze im powiedzieć, nie chcę ich okłamywać..
-Kochanie, to nas może zniszczyć. Zdajesz sobie z tego sprawę? One cie z nienawidzą.
-Sugerujesz, że  będę musiała wybierać?
-Kochana, jestem tego pewien. Nie idź tam.. zostań ze mną.
-Klaus.. obiecałam im. Sam chciałeś żebym do nich poszła.
-Fakt, ale chyba jednak jestem samolubny- uśmiechnął się.
-heh… dobrze więc co mam robić panie wszechwiedzący?- powiedziałam pociągając go za koszulę.
-Idź za głosem serca.
-Dobrze, więc pójdę do dziewczyn na trzy godzinki, a potem wpadnę do Ciebie.
-Mam lepszy pomysł.- powiedział po czym zaczął całować mnie po szyi.
Rozkoszowałam się dotykiem jego ciepłych warg. Zmiękły mi nogi, jęknęłam z rozkoszy.
Nagle on przestał.
-To co, chyba miałaś iść do dziewczyn?
-Owszem, rozważam taką opcję.
Złapał mnie za ręce i przemówił.
-Teraz idź do dziewczyn , powiesz im to co będziesz uważała za słuszne. Ja będę czekał na ciebie za trzy godziny w hotelu. Co ty na to?
-Zgadzam się.
Zatopiłam się w jego namiętnych wargach i wyszłam.

Szybko ruszyłam  w stronę sklepu. Napisałam do Bonnie Sms-a, że się spóźnie  bo w sklepie jest okropna kolejka. Szybko zgarnęłam pierwsze lepsze chipy z półki i rzuciłam 10$ na ladę.
Po kilku minutach byłam już przed drzwiami domu Gilbertów. Zapukałam i pociągnęłam za klamkę. Poczułam krew. Spojrzałam na podłogę.. na podłodze leżała zakrwawiona Elena nad nią Bonnie z nożem.
-Mój Boże! Bonnie!
-Ja… nie wiem jak to się stało…
Podbiegłam do Eleny dając jej swoją krew.
-Bonnie..dlaczego?
-Car.. ja naprawdę nie wiem, jedyne co pamiętam to, to jak  byłam w łazience.. słyszałam pewne głosy. Kazały mi zabić doppelgangera.  Ja przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
-Bonnie, lepiej będzie jak już pójdziesz..
-Masz racje…
Postanowiłam zawiadomić Stefana. Wykręciłam do niego numer i już po dwóch sygnałach słyszałam jego głos.
-Caroline, hej. Co  to za sprawa niecierpiąca zwłoki że dzwonisz o północy?
-Stefan przyjedź do Eleny.. może weź ze soba Damona, będziecie jej potrzebni.
-Ok., zaraz będziemy.
Po 10 minutach byli na miejscu. Wbiegli zdenerwowani.
-Gdzie ona jest? Skąd ta krew?
-U siebie w sypialni. Spokojnie, już jest dobrze. Dałam jej swojej krwi.
-Caroline co się do cholery stało?- krzyknął Damon szturchając mnie.
-Opanuj się!- powiedział zdenerwowany Stefan.
-Bonnie ją zaatakowała. To przez wiedźmy.. kazały jej zabić doppelgängera. Nie wińcie jej.
Stefan kiwnął na znak że mi ufa. Damon jednak nie był pewien moich zamiarów.
-Słuchajcie, ja będę uciekać obiecałam mamie że wrócę przed 24.00. Zaopiekujecie się nią?
-Nie martw się blondi. – burknął Damon.
Odwróciłam się i wyszłam.
-Ej, dzięki. – spojrzał na mnie z wdzięcznością.
-Nie ma za co Damon..

Idąc spojrzałam na godzine w telefonie. Miałam 30 minut aby dojść do hotelu. Tylko do jakiego hotelu były dwa. Zauważyłam,że mam wiadomość, była od Klausa.
„Hotel Perfecto”

Drogo i wykwintnie. Postarał się.. Byłam ciekawa co przygotuje. Zaczął bardzo ciekawie.
Czekał na mnie przed hotelem z bukietem czerwonych róż.
-Witaj ponownie kochana.- powiedział uśmiechając się.
-Klaus, rozpieszczasz mnie.-uśmiechnęłam się.
-Dopiero zaczynam, daj mi się rozkręcić. Wejdziesz do środka?
-Z przyjemnością.
Weszliśmy do holu hotelu. Wszędzie były świece. Boj hotelowy stał z szampanem i kluczem w ręku.
Klaus wziął od niego klucz a ja zgarnęłam szampana. Na schodach było pełno płatków róż. Byłam wniebowzięta. Zapomniałam o tym co się stało w domu Gilbertów. Oddałam się całkowicie klimatowi, dzisiejszego wieczoru. 
-Dlaczego jest tak cicho?- zapytałam zniecierpliwiona.
-Ponieważ jesteśmy tutaj sami.
-Wynająłeś cały hotel? Jesteś szalony! – Skoczyłam mu na barana. A on szybko przerzucił mnie w swoje ręce.
-Gdzie panią zanieść?
-Jestem otwarta na wszelkie propozycje.
-Proponuję taras.
-Niech i tak będzie.
Poszliśmy na taras. Czekała tam wykwintna kolacja.
-A więc wszystko zaplanowałeś?
-Tak jakoś wyszło, miało wyglądać na przypadek.- uśmiechnął się łobuziarsko.
-Klaus, doceniam to co dla mnie robisz, ale nie jestem głodna. A bynajmniej nie w tym sensie.- powiedziałam oblizując swoją wargę.
-Nie spodziewałem się że będziesz taką kocicą.
Zaśmiałam się.
-Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. Wysunęłam się z jego objęć, po czym popchnęłam go o ścianę.
Zobaczyłam w jego oczach podniecenie. Postanowiłam podejść bliżej i zająć się moim ukochanym.
Teraz przyciągnęłam go do siebie jak bezwładną kukiełkę, po czym ugryzłam jego wargę. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Czułam jak  jego ręce dotykają mnie po całym ciele. Stał się brutalny, zerwał ze bluzkę.
-Kochanie, może nie tutaj..- wymruczałam
Klaus mnie nie słuchał zawładnęło nim całkowicie pożądanie. Teraz to on przejął kontrolę, po chwili byliśmy w naszym pokoju. Przepychaliśmy się po całym korytarzu demolując przy tym hotel. Nie mogliśmy oderwać się od siebie. Staliśmy się nierozłączni. Klaus rzucił mnie na łóżko, napierając na mnie swoim ciałem. Był brutalny a zarazem delikatny. Całował moje usta, schodząc coraz niżej. Zębami zdjął mi bieliznę. Oddałam mu się całkowicie. Trzymałam się mocno pościeli, starałam się nie wydawać żadnych dźwięków, jednak mój kochany nie pozwolił mi na to. Jęknęłam z rozkoszy. Był z siebie zadowolony, zaczął napierać bardziej. Stało się staliśmy się jednością. Poznał moje wnętrze. To było piękne, a zarazem tak podniecające. Zaczęliśmy pocierać swoimi ciałami o siebie.
Po godzinie pięknego aktu , zasnęłam w jego ramionach…





3 komentarze:

  1. Wow... Rozdział genialny... Nie mam nic więcej do powiedzenia;) Czekam na kolejny...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, kocham tego bloga!
    Czekam na następny i zapraszam do mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. siostrzyczkoooo to jak zwykle było zajebiste i jak zwyklę będę cię męczyć o szybkie dodanie kolejnego rozdziału ; )

    OdpowiedzUsuń