poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 5


Dwie godziny pisania mam nadzieję nie na marne. NA 100% będzie dużo  błędów, z góry przepraszam ale nigdy nie bylam dobra z interpunkcji.

Miłego czytania :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Caroline:

Ból zadany przez pierwotną był na  tyle silny, że zemdlałam.
Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam przed sobą  Rebekah.
-Ubierz się nie mam zamiaru oglądać cię  nago.  Rzuciła mi moje ubrania i wyszła.
Posłusznie się  ubrałam. Wiedziałam że nie mam szans na ucieczkę. Rozejrzałam się wokoło byłam w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Zauważyłam okno zakryte kartonami. Odsłoniłam je i poczułam jak płonie moje ciało. Nie miałam pierścienia. Uciekłam w kąt, czekając na wyjaśnienia. Po chwili weszła Rebekah.
-Szukasz czegoś złotko ? –powiedziała z pogarda bawiąc się moim pierścieniem.
Spojrzałam na nią marszcząc brwi. Była górą, a ja nie mogłam  ruszyć się z kąta.
Podeszła  bliżej i zaczęła spacerować wokół mnie..
-Wiesz naprawdę myślałam, że jesteś mądrzejsza. Nik dał ci szanse ucieczki,a ty wolałaś zostać ze mną. Jak miło. Na pewno nie będziesz żałowała. Dostarcze Ci wrażeń, słowo harcerza – powiedziała  trzymając  dwa palce w górze.
-Skąd wiesz że pozwolił mi odejść?
-Myślisz że jestem głucha? Słyszałam to wychodząc z auta. Nie ważne, koniec gadania.
Złapała mnie za nadgarstki i popchnęła na krzesło. Nie opierałam się i tak nie dałabym rady się wyrwać. Miałam  tylko nadzieje że zaraz ktoś po mnie przyjdzie i nie będę musiała wysłuchiwać tej idiotki. 
-Głodna?
-Daruj sobie.
-Oj przepraszam, gdzie moje maniery od razu mogłam podać posiłek.
Layla zapraszam do nas.
Rebekah zawołała jakąś dziewczynkę. Byłam w szoku mała  krwawiła. Egoistka.. karmiła się dzieckiem. Dzieckiem, które  nikomu nic nie zrobiło. Do tego była  taka bezbronna.
-Caroline, nie skosztujesz?- powiedziała podgryzając dziewczynkę w chudy nadgarstek.
-Przestań..
-Ohh, przepraszam. Zapomniałam. Jaroszka, tak ?- powiedziała podśmiewując się.
Byłam  głodna, minęło  trochę czasu od ostatniego karmienia się. Nie miałam sił i zaczynałam odczuwać pragnienie. Umysł mówił mi że mam się na nią rzucić i wykończyć, jednak serce wiedziało że to bezbronna dziewczynka, która na pewno jest ukochanym dzieckiem rodziców.
Nie mogłam jej skrzywdzić. Gdybym to zrobiła, nie potrafiłabym spojrzeć sobie w twarz. Wolałabym umrzeć niż żyć z takim poczuciem winy.
Siedziałam  w bezruchu wpatrując się w zahipnotyzowane dziecko, które szło w moja stronę.
-Niech pani spróbuje.- powiedziała odsuwając włosy z szyi.
Spojrzałam w jej przerażone oczy i zobaczyłam siebie. Widziałam dziewczynę, która w dzieciństwie była rozrywana między matką a ojcem homoseksualistą. Dziewczynkę, która bała się świata, ukrywając swoje prawdziwe oblicze. Próbowałam ukrywać żal do ludzi, którzy codziennie wytykali mnie palcami ze względu na ojca. Zawsze  byłam radosna i uśmiechnięta, mimo że  odczuwałam smutek. Mimo to pomagałam ludziom, którzy wyrządzili mi  tyle krzywd.
Przyciągnęłam dziewczynkę do siebie już miałam się pożywić, kiedy szybko spojrzałam w jej oczy i zahipnotyzowałam ją.
-Layla słuchaj mnie  uważnie, zapomnisz o tym co się dzisiaj stało. Będziesz uciekać ile sił w nogach, a kiedy uda ci się  uciec pobiegniesz do rodziców i powiesz im jak  bardzo ich kochasz. Zrozumiałaś?
-Ale ja nie mam rodziców.- wyszeptała po czym  biegła przerażona.
Jednak Rebeakah nie dała jej uciec. Złapała ją za ręke i pociągnęła za włosy.
-Haha , brawo Caroline za odwagę przeciwstawiasz się moim rozkazom. Wiesz trzeba było się nią pożywić , a małej nic  by nie  było,wróciła by do domu jakby nigdy nic, opowiadając rodzicom  o tym jak super bawiła się na plastyce i  ile to zdobyła szóstek na polskim.
-Rebeka , proszę daj jej odejść.-spojrzałam na nią błagalnie.
-Naprawdę sądziłaś, że wezmę twoje zdanie pod  uwagę? Layla pożegnaj się.-powiedziała.
Dziecko pomachało i odwróciło się w stronę wyjścia.  Nagle Rebeka złamała małej nogę.
Poderwałam się z krzesła. Chciałam jej pomóc. Nie mogłam jednak nic zrobić paliłam się na słońcu. Dziewczynka leżała na ziemi, jęcząc z bólu.
Nie mogłam bezczynnie patrzeć na jej cierpienie. Rzuciłam się na Rebekhe, wbijając jej nogę od krzesła w serce. Wiedziałam że to jej nie zabiję, ale chociaż w małym stopniu zadałam jej ból. Pierwotna nagle zaczęła się śmiać jak opętana. Spojrzałam na dziewczynkę, wbiła sobie sztylet w serce. Byłam w szoku. Zahipnotyzowała ją ..
-Caroline, dziękuję za to przedstawienie. Naprawdę nie wiedziałam że masz  taki talent aktorski. Wyszło lepiej niż  myślałam. Przyznam  trochę pozmieniałaś scenariusz. Ale jak najbardziej jestem na TAK! – zaśmiała się i wyszła.
Siedziałam skulona w kącie cienia, płacząc z nadzieją że zaraz  uratuje mnie któryś z braci Salvatore. Byłam w rozsypce, siedziałam uwięziona przez Klausa, którego zaczynałam darzyć jakimś uczuciem, mój chłopak leżał zamordowany piętro wyżej, a ja nawet nie mogłam go godnie pochować , a na to wszystko przyjaciele mieli mnie  gdzieś. Gdyby to Elena nie odbierała telefonu przez jeden dzień, zaangażowali  by połowę miasta.
Siedziałam tak rozmyślając, kiedy poczułam ukłucie. Po chwili opadły mi powieki , już spałam.

Obudziłam się w ramionach Klausa. Zorientowałam się, że jestem w samolocie.
Spojrzałam na niego oburzona, już chciałam wrzeszczeć, kiedy zatknął mi usta swoją dłonią.
-Piśnij słówko, a Bonnie będzie miała wykręconą rękę. Nagle zauważyłam,że Bonnie siedzi po lewej stronie Klausa. Posłusznie kiwnęłam i wyrwałam się z jego objęć, przytulając się do okna ..Po 20 minutach poproszono nas o zapięcie pasów. Wylądowaliśmy.
-Witam was we Włoszech moje  drogie.
-Po co nas  tu ściągnąłeś?- zapytałam zdenerwowana.
-Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw.
-Nic nie musimy!- wykrzyczała Bonnie.
Klaus zbliżył się do niej i szepnął coś na ucho. Bonnie momentalnie umilkła i namawiała mnie abym się zgodziła na jego warunki.
-Wszystko jasne, nie radze wam  uciekać, prędzej czy później i tak musimy odbyć tą rozmowę.
Bonnie przytaknęła. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Wsiedliśmy do taksówki i udaliśmy się do rezydencji Niklausa. Znajdowała się w centrum  malowniczego miasteczka , byłam zaskoczona, spodziewałam się tortur, a w takich warunkach raczej było to nie możliwe.

Klaus:

-Zapraszam do środka. Domyślam się, że jesteście zmęczone idźcie się odświeżyć, widzimy się za godzinę na kolacji. Widziałem niezadowolenie Caroline, jednak to było dla jej dobra. Musiała poznać  prawdę. Usiadłem w salonie przed kominkiem ze szklanką whisky, wspominając ubiegłą noc. Nie potrafiłem o tym zapomnieć, dlatego chciałem aby Caroline dowiedziała się prawdy. Nawet jeśli to nic by nie zmieniło między nami.
Usłyszałem jak ktoś schodzi z góry. To była Caroline, wyglądała przepięknie, nawet kiedy była wyczerpana.
-Usiądź proszę. –podszedłem  do niej całując w dłoń.
-Dziękuję..
-Częstuj się.-powiedziałem wskazując na szklankę z krwią.
-Nie skorzystam.
-Caroline, jesteś wampirem musisz zaspokoić głód. Nie obawiaj się ,to nie jest ludzka krew.
-Nic od Ciebie nie chcę.
-Daj spokój kochana, po co od razu ta niechęć.- uśmiechnąłem się.
Zeszła Czarownica , usiadła naprzeciwko Caroline, a ja  siedziałem po środku.
-Zatem przejdźmy do sedna. Bonnie powiesz jej czy mam cie wyręczyć ?
-Proszę .. nie, dogadamy się ..
-Rozumiem ..mam czynić honory. Moja droga , pamiętasz kiedy oskarżyłaś mnie o mieszanie w twoich snach ?
-Bonnie .. o co  tutaj chodzi?
-Ahh ta przyjaźń ąż się łezka w oku kręci na samą myśl o tak silnym uczuciu. No dalej Bonnie wyjaśnisz Caroline jej sny?
-Caroline ..ja…naprawdę nie chciałam , musiałam.- powiedziała  spuszczając wzrok w podłogę.
-Bonnie co dokładnie zrobiłaś?
-Widzę że koleżance coś ciężko to idzie, może pomogę?- spojrzałem groźnie w stronę czarownicy.
-Już dobrze .. powiem jej. Ale na osobności.
-Niech i tak będzie – rzuciłem obojętnie i wyszedłem..

Caroline:

Czego ja się dowiaduje? Przyjaciółka grzebała mi w myślach ? To niepojęte. Miałam nadzieję,  że  zaraz się wszystko wyjaśni.
-Bonnie spokojnie.. postaram się zrozumieć- powiedziałam łapiąc ją za rękę.
Dlaczego grzebałaś mi w myślach ?
-Caroline to przez  Tylera …
-Jaśniej ..
-To długa historia..
-Mamy czas , a więc?
-Wszystko zaczęło się od tego jak pewnego wieczoru przyszedł do mnie Tyler. Powiedział że nie może na ciebie patrzeć kiedy jesteś nieszczęśliwa.
-Przecież byłam szczęśliwa!-przerwałam. Nagle wszedł Klaus.

Klaus:

-Stwierdziłem, że jednak posłucham czy mówisz aby na pewno prawdę panno Bennet.
-Nie oszukam jej..
-Dobrze Bonnie , niech zostanie. Skoro musiał nas  tutaj ściągnąć abyś  mi to powiedziała. To chyba musi mieć w  tym swój udział. Kontynuuj, proszę.
-Tak , wiec Tyler nie chciał dłużej Cie trzymać przy sobie. Kiedy wyzwolił się od dominacji, postanowił że da ci wolność. Sądził że prędzej czy później staniesz u boku Klausa. Widział że trzymasz nadal te prezenty od niego… - powiedziała spoglądając na moją osobę z pogardą.
-Bonnie do rzeczy, miejmy to za sobą –powiedziałem z szyderczym uśmiechem.
-Caroline.. ja  tego nie chciałam..
-Bonnie do cholery, możesz mi to wyjaśnić?!- wrzasnęła Caroline
Pomyślałem że, dam spokój czarownicy. Sam dokończę opowieść Caroline.
-Ja jej dokończę. Za  godzinę masz  samolot, przed rezydencja czeka na ciebie limuzyna. Pamiętaj o naszej umowie Bonnie. Nie rzucam słów na wiatr, dlatego zastanów się co masz zamiar zrobić po powrocie do Mystic Fools.
-Zrozumiałam..
Po chwili czarownica  wyszła. Postanowiłem, że zabiorę Caroline na spacer.
-Wychodzimy.-powiedziałem.
-Gdzie?
-Myślałem, że  nadal  będziesz się opierała i nigdzie ze mną nie pójdziesz.- uśmiechnąłem się do niej zalotnie.
-Jeśli dowiem się od Ciebie o co chodziło Bonnie , to pójdę..
-Spokojnie, wszystko w swoim czasie. W twojej sypialni jest telefon. Zadzwoń do swojej mamy i powiedz że nic Ci nie jest, wyjechałaś i wrócisz za kilka dni. Rozumiemy się?
Czy mam iść cie przypilnować?
-Dam rade ..
-Spotykamy się za  jakieś 15 min przy wyjściu.
-Niech będzie ..

Caroline:

Wbiegłam do mojej  tymczasowej sypialni. Była piękniejsza niż podczas pierwszego razu kiedy ją widziałam. Panował w niej straszny przepych. Nie dziwię się. Klaus uwielbiał takie  bogate zdobienia. Chyba podobało mu się w  baroku. Swoją drogą również podobał mi się ten styl , lubiłam przepych.  Na łóżku leżało pudło z kokardą. Otworzyłam je zaciekawiona. Był w nim  telefon , położony na pięknej satynowej mini. Wiedziałam że Klaus ma dobry gust, ale nie spodziewałam się że aż  tak dobry. Podniosłam  telefon i zadzwoniłam do mamy. Zrobiłam to o co prosił Klaus, w zasadzie i tak nie miałam ochoty wracać do domu. Może chociaż przez chwilę zapomniałabym o tym co się wydarzyło. Tylko czy to było odpowiednie towarzystwo  na zabijanie smutku? Odłożyłam  telefon. Miałam już wychodzić, kiedy zauważyłam Klasa w drzwiach.
-Nie podoba Ci się ?-zapytał zmartwiony
-Nie, jest śliczna.. ja tylko nie mogę jej ubrać.
-Nie daj się prosić, pozwól  bym nacieszył oczy. Tak rzadko mi się to zdarza.
-Dobrze, daj mi chwilę.
Zabrałam pudełko i otworzyłam drzwi od łazienki. Była równie piękna jak sypialnia. Do tego wypełniona kosmetykami. Czyżby on to planował?

Klaus:

Udało  mi się namówić Caroline, aby ubrała sukienkę to już było coś. Może uda mi się coś zdziałać aby dobrze się dzisiaj bawiła. Nie chciałbym psuć jej wieczoru kończąc historie. Wolałbym tego uniknąć, jednak jeśli będzie naciskać, zrobię to.
Ta kobieca  „chwila” ciągnęła się w nieskończoność. Czułem się jakby 100 lat minęło mi przed oczami. Zszedłem do salonu , oczekując na przyjście Caroline. Po kilku minutach pojawiła się na schodach. Zaniemówiłem z wrażenia. Wykorzystała to. Podeszła obok wyszeptując:
-Mam zamiar dobrze się bawić i myślę, że mi w  tym pomożesz.
-Nie śmiałbym odmówić, tak pięknej kobiecie -uśmiechnąłem się łobuziarsko.
Wyszliśmy z rezydencji i przeszliśmy się do pobliskiego baru. Nie miałem ochoty na szwędanie się po barach, jednak Caroline nalegała, a ja nie chciałem jej psuć wieczoru.
-Chyba nie za bardzo pasuję do tego Klubu- zaśmiałem się.
-Rzeczywiście.. daj mi 5 sekund.
Caroline rozpięła mi koszulę i poprawiła włosy.
-Teraz jesteś gotowy .
Uśmiechnęła się a ja odwzajemniłem jej piękny  uśmiech.
-Dlaczego taka jesteś?-zapytałem z błyskiem w oczach.
-Jaka?-uśmiechnęła się.
Zbliżyłem się do niej zatapiając dłonie w jej lokach. Poczułem jak zadrżała.
-Taka dobra, wniosłem tyle zła do twojego życia, wczoraj mnie nienawidziłaś.
-To było wczoraj..ja … chyba sama nie wiem czego chce.. –oderwała  głowę w drugą stronę.
-Caroline, błądzić rzeczą ludzką , fakt już do nich nie należysz , jednak to nadal cię obejmuje-zaśmiała się, a ja zamierzałem zrobić kolejny krok.
Złapałem ją za rękę, czułem, że  tego potrzebowała. Chciałem okazać jej trochę ciepła i współczucia. Wiedziałem, że  to jedyna okazja aby się do niej zbliżyć.
-Wiem Klaus. Właśnie doświadczam kolejnego błędu. – spuściłą wzrok na dół.
-Caroline, to nie musi być błąd. Jeśli obydwoje się postaramy.  – podniosłem jej podbródek, aby spoglądała mi w oczy.
-Nik, nie wiem czy jestem w stanie ci wybaczyć to co wczoraj powiedziałeś.. to czego dokonałeś..w jaki sposób mnie tutaj zaciągnąłeś..
Objąłem ją w talii i  zbilżyłem moje wargi do jej ust , delikatnie muskając.
-Wszystko ci kochana  wytłumaczę, ale to nie jest jeszcze  ten czas.


_________________________________________________________________________________

5 komentarzy:

  1. boskie <3 bardzo mi sie podobało..fakt troche błedów się wkradło ; d ale ogólnie bardzo ciekawie..i gdzie te niemiłe zakończenie sis ? ;p już się nie mogę doczekać nowego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale emocje! Czyżby K%C byli razem!? A o co chodziło Bonnie?! Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z najlepszych rozdziałów jakie kiedykolwiek czytałam!!! No po prostu nie wiem co powiedzieć...:) Błagam dodawaj szybciutko kolejny rozdział bo nie wytrzymam...;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na prawdę fantastyczny blog. Stał się jednym z moich ulubionych. Normalnie nie wierzę że może być tak genialny. Nie rozumiem jak Klaus mógł tak po prostu zostawić Caroline ze swoją siostrą.. Przecież ją kocha. Masz wielki talent. Przypadkowo odkryłam tego bloga i przeczytałam wszystko. Fajnie, że Tayler zginął bo ja go nie znoszę. Czekam na następny, będę czytać i komentować;)
    Zapraszam na mojego bloga też o Klausie i Caroline ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się spodobał ten blog. Wiele sie tu u ciebie dzieje. Wkurzyłam się na Klausa! Jak mógł Caroline zostawić ze swoją szurniętą siostrzyczką?! Za każdym razem czytajac twój rozdział nie iwem co się wydarzy. Bardzo sie zdziwiłam tym nagłym wyjazdem i dziwna tajemnicą Bonnie. Pisz szybko kolejną notkę, bo zżera mnie ciekawość co takiego musiała zrobić czarownica? Co się wydarzy miedzy Klausem i Caroline?
    Pozdrawiam ;*
    PS. Zapraszm także do mnie na blogi ;)

    OdpowiedzUsuń