sobota, 20 lipca 2013

Troche o blogerce

Witam!

Kochani chciałam podzielić się z wami moją kolejną pasją. Od 7 miesięcy jestem prezenterką radiową, a ostatnio zaczęłam tworzyć sety.

Oto próbka mojej pracy:
https://soundcloud.com/hoolly-1


Zapraszam również na stronę radia, w którym gram live!! Będziecie mieli okazje usłyszeć mnie na żywo :)
http://www.szrejdio.pl/

Śledźcie ramówke!! Moja ksywka na radiu to Hoolly :)

________________________________________

Drodzy Czytelnicy!

Chciałabym również abyście komentowali rozdziały, kiedy nie widzę komentarzy nie wiem czy jest dla kogo prowadzić dalej bloga :) Uwierzcie, że choć  jeden mały komentarz dużo dla mnie znaczy. Mam dużo zajęć, ale chciałabym znaleźć więcej czasu na bloga, jednak  jeśli nie widzę waszej aktywności to tracę wiarę w dalsze  prowadzenie. Uwielbiam pisać, ale jeszcze bardziej dzielić się  tym z innymi:) Dlatego proszę was o większą aktywność, a ja odwdzięcze  się  tym samym.


Pozdrawiam WomenInBlood

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 18


Siemka!

Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, strasznie zaniedbałam bloga. Jednak kiedy weszłam dzisiaj na stronkę i zobaczyłam 13909 wyświetleń powiedziałam na  głos  "wow"  i postanowiłam wziąść się i napisać kolejny rozdział. Musicie mi to jakoś  wybaczyć, a ja postaram się wynagrodzić  te dwa miesiące nieobecności najlepiej jak  będę potrafiła. Czekam na komentarze to na prawdę motywuje do pracy ! :)
_________________________________________________________________________________




Caroline:

Byłam cholernie zła. Znowu  traktował mnie jak dziewczynkę,  która nic nie zrozumie. Co on sobie wyobrażał? Teraz potrzebowałam przyjaciół. Przyjaciół, którzy się ode mnie odwrócili.
Nikt się mną nie interesował. Coś musiało  być nie tak..
Postanowiłam iść do domu Salvatorów, aby sprawdzić co jest grane.  Już  dziesięć minut później stałam przed drzwiami rezydencji braci Salvatore. Ku mojemu zdziwieniu nikt nie otwierał.  Czyżby wiedzieli, że to ja? Przecież ja nic im nie zrobiłam. Doskonale wiedziałam że robili się podejrzliwi co do osoby pierwotnego, jednak to nie powód  aby zerwać ze mną wszelkie kontakty. Stałam pod drzwiami rozmyślając kiedy z  rozmyślań wyrwał mnie  dźwięk zwalniającego silnika motocyklu Stefana. Jednak na motocyklu nie było Stefana, tylko Elena i Daemon.
- Cześć Blondi, czego tu szukasz?
-Hej Car. – powiedziała  Elena
Postanowiłam wziąć bruneta na stronę.  Podbiegłam do motocyklu i  dałam jasno do zrozumienia, że Elena zostaje. Lekko zirytowana zeszła z motocyklu i z groźnym spojrzeniem udała się w kierunku  rezydencji.
-Jedziemy, czy nadal będziesz się tak dziwnie przyglądał?
-No no Forbes twarda ręka Klausa  Ci służy, ty diablico rawrr.
-Skończyłeś?
-W sumie mógłbym poruszyć jeszcze kilka kwestii ale skoro nalegasz to jedźmy.
Ruszyliśmy na przedmieścia Mystic Fools. Chmury pociemniały, zapowiadało się na deszcz.  Deamon pędził jak szalony, nie przeszkadzałam mu sama lubiłam szybką jazdę.  Za życia kochałam  adrenalinę, jednak teraz kiedy jestem wampirem to nie to samo. Mam świadomość, że moje życie nie jest tak kruche jak przedtem. Dlatego szybka jazda nie robiła na mnie już  takiego wrażenia. Po 15 minutach  jazdy zatrzymaliśmy się nad  jeziorem Meanwhilestaff.
Zeskoczyłąm z motocyklu i usiadłam na pomoście.  Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się tak późno. Po chwili Deamon wyciągnął spod siedzenia motocyklu worki z krwią po czym podszedł do mnie i wręczył mi jeden.
-Miał być dla Elki, ale cóż, podzielę się.
-Ty się dzielisz? Od kiedy? Jestem w szoku. Chwila… jak dla Eleny?
-Uwierz nie zawsze jestem chamem… no dobra zawsze. Czasami mam przebłyski dobroci i dzisiaj  jest twój szczęśliwy dzień. Przy okazji o czym chcesz rozmawiać?
-Pytałam o coś? Jak  to krew dla Eleny?!
-Ok..  czuję klimat.. Elena jest wampirem. Ty nie wiesz?
-Jak ona  sobie radzi?  
-Wow poważnie nic nie wiesz?!
-Deamon a czy wyglądam jakbym sobie żartowała?
-Ok..skoro ty tego nie wiesz.. to zapytam inaczej co wiesz? Od kiedy jesteś w Mystic Fools? Przecież Klaus Cie zabrał.
-Ja nic nie wiem.. pamiętam wyjazd z Klausem potem.. koszmar.. ehh.. wróciłam sama.
-Spoko rozumiem, może nie jestem odpowiednią osoba, której masz się zwierzać.
-Po prostu nie mam ochoty.
-Cholera.. ty nic nie pamiętasz? No jasne.. Esther.
-Esther? Co? Jak to..? Mów wszystko jak na spowiedzi.
-No widzisz  Caroline jakiś miesiąc  temu miałem kaprys żeby Cię zabić.-  powiedział z przerażonym wzrokiem i  głupim uśmiechem na twarzy.
-Coś  ty powiedział?
-Właśnie  teraz nadszedł moment, w którym powinienem mieć ze sobą bourbon. Jak wypijesz jesteś łatwiejsza.
Wstałam z pomostu i rzuciłam się na bruneta przyduszając go. Jednak nie dałam mu rady.. po chwili  oderwał od siebie moje ręce i ze spokojem w oczach zaczął przemawiać.
-Spokojnie.. wszystko ci powiem tylko mnie nie zabijaj bo nie będziesz miała ze mnie pożytku.
-Zrobię  to jak  tylko skończysz mówić! Gadaj!
-Więc jak mówiłem.. chciałem Cie zabić.
-Bo?!
-Powiedzmy, że nie chciałaś być uległa, wystarczy?
-Daemon do cholery mów albo nie ręczę za siebie!
-Ok… chciałem żebyś zakręciła się koło Klausa i pomogła zrealizować mój plan.
- Miałam być przynętą?!- znowu zaczęłam się szarpać ze złości.
-Albo się uspokoisz, albo zacznij szukać innego jelenia bo na prawdę nie mam ochoty się z  tobą szarpać blondyneczko.
Popatrzyłam na niego wściekła i zamilkłam.
-Kontynuując, opierałaś się , a ja  byłem wściekły, irytowałaś mnie i  ubliżałaś wziąłem kołek i niefortunnie  wbiłem w serce. Potem magicznym sposobem twój pan idealny zabrał Ciebie i Bonnie i tak już od tamtej pory miałem spokój nie widziałem Cię aż do dzisiaj. Za twoje życie przypłaciła Elena, musiała umrzeć. Szczegółów nie znam, pytaj swojego kochanka skarbie.
-Gnij w piekle Daemon..
Odepchnęłam go na  drzewo i pobiegłam do domu.. Wiedziałam że muszę porozmawiać z Klausem, ale nie miałam na to ochoty.. postanowiłam przespać się spokojnie  w moim łóżku przy czuwającej matce.
Musiałam pomyśleć.. musiałam coś zrobić..  pozostaje pytanie co z Tylerem?  Może  też był w to wplątany?






sobota, 30 marca 2013

Witam Kochani Czytelnicy!

Witajcie!

Chciałabym złożyć moim zagorzałym czytelnikom  najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt Wielkanocnych.

Beczy w trawie baraneczek
nawołując w niebogłosy
Życzę zdrowia i radości
Wam z okazji Wielkiej Nocy
I dyngusa mokrutkiego
By Wam szczęście dopisało
By rodzinne były święta
By wam nic nie brakowało


Życzy: WomenInBlood 

PS. Nowy rozdział pojawi się w poniedziałek. 

Pozdrawiam Gorąco :)


niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 17



Caroline:
Przebudziłam się z okropnym bólem głowy. Zdezorientowana szukałam w pośpiechu telefonu na szafce nocnej, aby sprawdzić godzinę, zamiast tego strąciłam coś szklanego. Doskonale wiedziałam co kładłam na szafce nocnej i z pewnością nie było tam niczego szklanego. Jak dobrze, że nic nie zbiłam. Dotarło do mnie, że nie jestem w swojej sypialni. Nie mogłam sobie przypomnieć wczorajszego wieczoru. Był tam Klaus, Tatia.. i jakiś facet. No tak, urwał mi się film. Typowe dla zapijania smutków, teraz już wiem skąd ten ból głowy. Cholera znowu dałam się uwieść  Klausowi. To z pewnością w jego sypialni się znajduje. Nie musiałam długo szukać dowodów, wystarczyło przekręcić się na  drugi  bok. Obok leżał wpatrujący się we mnie Klaus.
-Witaj Najdroższa. Jak się spało?
-Całkiem nieźle, dopóki się nie przebudziłam.
-Rozumiem, kac morderca nie ma serca?
-Coś w ten deseń.
-Hehe kochanie, Ty doskonale wiesz, że alkohol nie jest dla Ciebie, jednak i tak  go pijesz.
-Mogę, więc piję.
-Uparta i z niewyparzonym językiem. Jak zawsze kochana.
-Daj mi święty spokój, dobrze wiesz, że nie chciałam z Tobą bliższych kontaktów, a ty zabrałeś mnie do siebie.
- Zmusiłaś mnie Caroline, zachowywałaś się jak pusta  blondynka. Naprawdę nie musiałaś kleić się do tamtego  faceta.
-Czy my..?
-Nie Caroline, szanuje twoje zdanie do niczego Cię nie zmuszałem, skończyło się na pocałunku, potem musiałem z  trudem się pozbyć twoich nieokiełznanych rąk, panno niegrzeczna. – powiedział  bawiąc się moimi lokami.
Nie spuszczałam z niego wzroku. Cholera nawet na trzeźwo nie potrafię się mu oprzeć.
-Dziękuję.
-Ależ nie ma za co. Mam  tylko małą prośbę.
-Słucham.
-Nie chciałbym się czepiać, ale skoro mam Cię nie dotykać to lepiej popraw to ramiączko od koszuli nocnej, bo mogę nie wytrzymać.
Postanowiłam troszkę się podroczyć z moim pierwotnym.
-Nie wytrzymasz? Niklausie sądziłam, że z  wszystkim sobie  dajesz rade.
-Jeśli chodzi o Ciebie panno Forbes to mam małe problemy z opanowaniem emocji.
-Ach tak? Cóż jednak wczoraj dałeś radę.
-Hmm wolałabyś abym nie dał  rady?
-Chciałabym nie chciała.. nie ważne.
-Kochana twoje zachcianki są najważniejsze. Jednak słowo się rzekło.
Klaus zbliżył się do mnie, nasze usta dzieliły milimetry, jednak on poprawił mi ramiączko i ze zrezygnowanym wzrokiem odwrócił się do ściany.
-A moje zachcianki?
-Do spełnienia.
-W takim razie Niklausie Mikelson w tej chwili proszę zrobić mi pyszne śniadanie. „Wisienkę” też poproszę. – powiedziałam z  błyskiem w oku.
-Muszę Cię Kochana zmartwić, ale nigdzie się nie ruszam. Śniadanie czeka od dwóch godzin na moją księżniczkę. Co do Wisienki, to mamy umowę. Nie chce abyś pochopnie podjęła decyzję, jeśli będziesz potrzebowała więcej czasu, to go dostaniesz. Dzisiaj jeszcze  brak Ci trzeźwego myślenia, a teraz zapraszam na śniadanie. Jednak proponuję się ubrać. Nie jesteśmy sami, Rebekah jest w domu.
-Och.. jasne.

Klaus:
Rozłożyłem się wygodnie w sypialnianym łożu, przyglądając się jak zdenerwowana obecnością Rebekhi Caroline krząta się po pokoju, szukając swoich rzeczy. Uwielbiałem ją w takim stanie. Zawsze zależało jej aby dobrze wypaść, nawet przed Rebekhą. Przecież one się nienawidziły. W zasadzie tego tak naprawdę nie wiem.  Nie żywiły do siebie sympatii to było widać na pierwszy rzut oka, ale czy się nienawidziły? W końcu dwie blondynki w jednym domu to za wiele. Powinienem  nad tym pomyśleć, przecież kiedyś będę chciał zamieszkać z Caroline. Choć pamiętam obietnicę Rebekhi. Przysięgała, że zaakceptuje Caroline, jeśli ją uratuje i po święcę Hybrydy. Mam cichą nadzieję, że nie rzucała słów na wiatr.
Jestem ciekaw jak daje sobie radę Elena w skórze wampira. Jeszcze nie zauważyli zniknięcia Caroline. Musze ją w końcu powiadomić o przemianie Eleny. Trudno.. musi znać prawdę, nie mogę jej dalej oszukiwać. Chciałem aby uniknęła  tego cierpienia, jednak to nie możliwe zbyt wiele osób, które będą ją męczyć. Na samą  myśl o prawdzie mina mi zrzędła. Byłem świadomy wyboru Caroline. Nie będzie potrafiła mi tego  wybaczyć.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Caroline.
-Coś mówiłaś?- zapytałem udając zaspanego.
-Tak, ale już nie ważne, skoro  mnie nie słuchasz.
- Zamyśliłem się, wybacz. O co chodzi?
-Pytałam się gdzie trzymasz  waciki. A nad czym tak rozmyślasz?
-Waciki? W mojej toalecie tego nie znajdziesz, musiałabyś spytać Rebekhi.
-Dam radę bez wacików. Nie odpowiedziałeś na  moje  drugie pytanie.
-Cóż nad czym rozmyślam. O czym ja mogę myśleć? Nie mogę uwierzyć, że taka piękna istotka biega po mojej sypialni.
-Klaus, poważnie?
-Dowiesz się wieczorem, ponieważ muszę w końcu z Tobą na ten temat porozmawiać. Obiecaj mi tylko jedną rzecz.
-Postaram się.
- Nie podejmiesz pochopnej decyzji. Kieruj się sercem Caroline.
-Klaus, nie wiem czy mogę Ci to obiecać. Doskonale wiesz jakim darze Cię uczuciem. Nie zrobię nic przez co mógłbyś cierpieć. Jednak nie mówię, że nie należy Ci się.
-Wiem, znam swoją sytuacje. Koniec  tych pogaduszek, porozmawiamy o tym wieczorem, a teraz zapraszam Cię na śniadanie.
-Zamierzasz  wystąpić w samej bieliźnie?
-Nie podobam Ci się w bieliźnie?
-Mnie może i tak, ale reszta domowników może być niezadowolona.
-Nie martw się, miałem zamiar ubrać skarpetki.
-Haha Klaus, daj spokój z tymi żartami, ubieraj się i schodzimy.
-Dobrze już dobrze.
Wyciągnąłem na siebie czarną koszulę i moje ulubione jeansy, po czym dołączyłem do mojej ukochanej. Zeszliśmy pewnym krokiem do jadalni, jednak nikogo nie zastaliśmy. Stół  był idealnie posprzątany.
-Co z naszym śniadaniem, kłamco.
-Ktoś musiał tutaj posprzątać hmm no nic będziesz musiała zadowolić się jakąś restauracją.
-Wybacz, ale ja chyba już muszę iść. Mam 10 nieodebranych połączeń od mamy.
-No dobrze kochana, nie będę Cię zatrzymywał. Podwiozę Cię.
-Dam sobie radę.
 -Nalegam.
Zrobiłam naburmuszoną mine. Klaus  był nadopiekuńczy przecież co mi się stanie w drodze do domu. Dla świętego spokoju zgodziłam się. Klaus jak zawsze przepuścił mnie w drzwiach i ruszyliśmy do garażu.
Nigdy nie  byłam w jego  garażu. Klaus zawsze kiedy mnie odwoził wszystko było  już  przygotowane, auto wyprowadzone, drzwi dla mnie otworzone, do tego piękna muzyka klasyczna wydobywająca się z głośników jego Ferrari. Pomyślicie dziwne połączenie. Ferrari i muzyka klasyczna, a w środku bezduszna kreatura. Jednak ja  tego tak nie widziałam. Dla mnie był to zwykły samochód, zabawka  ukochanego, a wewnątrz grała muzyka ukazująca głębię Klausa.
Teraz mogłam wybrać samochód. Ku mojemu zdziwieniu samochód dla mnie.
W garażu, a raczej w wielkim parkingu znajdowało się około 30 samochodów. Począwszy od BMW kończąc na Lamborghini. Wszystkie samochody  były idealnie czyste. Czy Klaus zawsze wszystko musi mieć w  idealnym porządku? No tak, w końcu artystyczna dusza, perfekcjonista.
-Co wybierasz?  Coś klasycznego czy może stawiasz na nowoczesność.
-Wszystkie samochody są piękne, jednak co jest nie tak z moim new beetle?
-Tatia już wie czym jeździsz.
-Skąd  ty wiesz..
-Caroline, ja dużo wiem. Tatia jest nieobliczalna, myśli że ja nadal ją kocham. Przez ten czas kiedy mnie nie  było musiałem uporządkować stare sprawy.
-Związane z nią.
-Nie ukrywam owszem, jednak większość to interesy.
-Klaus do cholery od kiedy bawisz się w biznesmena! Przestań mnie okłamywać.
Przedtem mówiłeś że tylko interesy Cię z nią dzieliły, a teraz wychodzi że ona Cię kocha?
-Nie wierze, że się nie domyślałaś.
-Oczywiście, że się domyślałam. Dałam mi do zrozumienia, że jesteś  tylko jej. Lecz skoro ona Cię „nadal” kocha, oznacza to że ty kochałeś ją również.
-Caroline to było wieki  temu, dosłownie wieki temu.
-To mnie nie satysfakcjonuje. Muszę zmieniać wóz bo jakaś wariatka Cię kocha, a ja jestem bezsilna.
-Księżniczko tylko się nie denerwuj.
-Klaus przestań z tym „kochanie, księżniczko” jestem zła. Może tego nie pokazuje tak dobitnie, ale jestem zła. Mam do Ciebie żal, że nie powiedziałeś od razu o co chodzi z Tatią.
Naprawdę miałam się dowiedzieć w  taki sposób? Przypadkowo, bo tobie się wymsknęło?
-Nie..o tym miałem z Tobą porozmawiać wieczorem.
-Teraz nie chce z Tobą rozmawiać. Żebym nie zapomniała, wbij sobie do głowy że nie zmieniam auta. Skoro zostawiłeś mnie żeby uporządkować swoje sprawy, to trzeba było to zrobić. Teraz wracasz oczekujesz, że Ci wybaczę, jednak znowu mnie okłamujesz. Na dodatek okazuje się że Twoja była wcale nie przypadkowo wczoraj ze mną rozmawiała.
-Jak to rozmawiała? Wczoraj?
-To teraz o niczym nie wiesz?
-Nie miałem okazji się dowiedzieć. Jak widać też nie jesteś ze mną szczera.
-No wybacz, że nie powiedziałam Ci tego rano kiedy chciałeś mnie przelecieć.
-Caroline przesadzasz.
-Wcale nie przesadzam.
Przyciągnąłem Caroline do siebie z gniewnym wzrokiem mówiąc:
-Caroline jesteś piękna, ale jeśli zaraz się nie zamkniesz to będę zmuszony Cię zakneblować.
Widziałem, że wampirzyca próbuje się wyrwać z moich objęć, nie chciałem jej zatrzymywać.
Wyjąłem z kieszeni kluczyki i wręczyłem blondynce.
-Proszę, wzrotu nie przyjmuję.
-A ja powiedziałam, że nie chce żadnego auta!
Caroline rzuciła we mnie kluczykami i udała się do wyjścia z garażu. Zdenerwowany zacisnąłem pięści i rozbiłem szybę w aucie. Wampirzyca nie odwróciła się, szła pewnym krokiem w kierunku wyjścia. Cała  sytuacja doprowadziła do ogromnej żądzy krwi.
Wziąłem pierwszy lepszy samochód z garażu i pojechałem do Mystic Grill. Zahipnotyzowałem tam kilka panienek i zabrałem je do swojej rezydencji.
Musiałem odreagować.

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 16



Caroline:

W Mystic Foolls  zaczynało się ściemniać. Nawet nie zauważyłam kiedy zaszło słońce. Wkoło panowała cisza i spokój. Tutejsza ludność nie należy do maniaków imprez. Zdarzało się kiedyś kliku  narkomanów i alkoholików, ale te czasy minęły. Odkąd  w mieście pojawiły się istoty nadnaturalne, ludzie mimo iż o nich nie wiedzą, nie wychodzą wieczorami na miasto. W zasadzie nie dziwiłam im się, w naszym mieście nie było nic ciekawego, a dzisiejsza młodzież woli spędzać czas przed komputerem niż na świeżym powietrzu.
Jechałam spokojnie, płynąc po pustych ulicach mroku, rozmyślając nad lepszym jutrem. W ostatnim czasie tak wiele się wydarzyło. Na dodatek sytuacja z Tylerem mnie nie pokoiła.
Tyler, Klaus zaczynałam się powoli w tym gubić. Którego kocham?  Może nie powinnam być z żadnym z nich? Te  pytania trapiły mnie bez końca. Jestem żałosna, nawet nie potrafię określić co czuje.. Co z ciebie za wampir, Caroline?
Nagle z rozmyślań wyrwał mnie hałas. To był trzask, łamanie kości. Zatrzymałam gwałtownie samochód i  wybiegłam na pomoc niewinnej istocie. To nie  była niewinna istota. Przed moimi oczyma ukazała się Tatia.
-Witaj Caroline.
Stanęłam jak  wryta, nie było mnie stać nawet na głupie „Cześć”.
-Hmm zszokowana naiwna blondyneczka. Już  wiesz  czemu Cię zostawił, słonko.
-Sądziłam, że w twoim wieku nie wypada  rzucać się pod koła. Nie jest to kulturalny gest, nieprawdaż?
-Daruj sobie ten incydent. Posłuchaj mnie teraz uważnie, zapomnisz o  tym że go poznałaś. On był mój.
-Że co proszę? Kim ty do cholery jesteś żeby mi rozkazywać, co?
-Jestem na  tyle ważna, że mogę zmienić twoje życie w mgnieniu oka. Zresztą  chyba się już przekonałaś. Chwila w limuzynie zamieniła twoje życie w koszmar, mylę się?
-On był twój. Trafne spostrzeżenie.
-Nie łap mnie za słówka, gówniaro.
-Jeśli masz zamiar  dalej mi ubliżać to sobie odpuść, nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
-Nie interesuje mnie na co masz ochotę.
-A mnie nie interesuje co mówisz. Żegnam.
Wsiadłam spowrotem do samochodu i już za  kilka metrów byłam przed barem. Zabrałam torebkę i ruszyłam w stronę Grilla. Już miałam pociągnąć za klamkę od drzwi, kiedy dostałam sms-a. Wiadomość była krótka.

20:40

TREŚĆ: Tęsknie najdroższa.

Tylko jedna osoba zwracała się do mnie w  ten sposób. To musiał być Klaus. Najpierw Tatia, teraz  ta wiadomość.. On musiał  być w pobliżu. Z jednej strony chciałam go zasztyletować i mieć władzę nad nim, jak to on robił ze swoim rodzeństwem, a z drugiej.. najzwyczajniej w świecie poczuć jego dotyk i smakować jego  ust od nowa przez wieczność. Wycofałam się z Grilla. Dotarło do mnie gdzie zmierzała Tatia. Musiałam udać się do rezydencji Mikelsonów. Nie chciałam ryzykować, musiałam schować swoją godność i zadzwonić do Rebeki. Wybrałam jej numer i czekałam, aż usłyszę ten głos, który doprowadzał mnie do furii.
Zdezorientowana całą sytuacją, wyłączyłam się kompletnie. Nagle na swoim ramieniu poczułam czyjś dotyk, później poczułam znany mi zapach. To był mój ukochany pierwotny.
Stałam nie ruchoma, kiedy Klaus wytrącił mi z rąk moją komórkę i zaczął bawić się moimi lokami.
- Oh Caroline, jak dawno nie czułem twojej bliskości.
Byłam wniebowzięta po tych słowach.. rozpływałam się z zadowolenia. Jednak coś mną wstrząsnęło. Przypomniałam sobie jak nagle potrafił mnie odtrącić.
-Klaus… musimy poważnie porozmawiać.
-Kochanie, możemy rozmawiać całą wieczność.
-Nie, nie ma kochanie. Odtrąciłeś mnie, kiedy Ci zaufałam. Poświęciłam dla Ciebie wszystko. A ty jak mi się odpłacasz? Po 15 minutach rozmowy z jakąś dziwką, po prostu mnie zostawiasz? Bez konkretnych argumentów? „Nie ten czas” ?! Wiesz ile razy  już to mówiłeś? Mam tego dość! Rozumiesz? Mam dość, twoich kłamstw, twoich sztuczek Niklausie.
Sądziłam, że bierzesz mnie na poważnie, że nie jestem twoją zabawką za którą mnie kiedyś miałeś. Okazuje się, że kłamałeś. Boże jaka ja  byłam  głupia. Nadal masz mnie za naiwną blondynkę, której każdy kit można wcisnąć. Zawiodłam się na Tobie, Niklausie.
Spoglądałam mu gniewnie prosto w oczy. Jeszcze nigdy nie byłam tak wściekła. Zaczynałam dostrzegać szczerość w jego oczach. Moje serce mówiło abym przebaczyła, ale rozsądek kazał uciekać gdzie pieprz rośnie i zapomnieć.
Po chwili Klaus przyciągnął mnie do siebie mówiąc:
-Caroline, czy mogę coś powiedzieć, najdroższa?
Zapadła grobowa cisza, spuściłam z niego wzrok, nie potrafiłam na niego patrzeć. Przerażała mnie myśl o tym, że mogę go stracić, a jeszcze bardziej to, że zaraz mu ulegnę.
Klaus podciągnął mój podbródek do góry i zmusił mnie abym na niego spojrzała.
-Moja  droga.. nie można bać się uczuć, zatajanie ich jest najgorszą rzeczą którą możesz zrobić. Wiedz, że możesz mnie nienawidzić, gardzić mną, ale ja nie odpuszczę.Kocham Cię Caroline Forbes. Całe wieki czekałem na Ciebie, może  bywasz naiwna, ale masz prawo  jesteś przy mnie dzieckiem. Nie chcę abyś mnie źle zrozumiała. Życie mnie wiele nauczyło, ale nikt nie dał mi  tyle szczęścia co ty najdroższa. Nauczyłaś mnie czegoś więcej. Nauczyłaś mnie okazywania uczuć, więc pokaż mi teraz, że twoje nauki nie poszły na marne, Caroline.
-Klaus ja naprawdę muszę nad tym wszystkim pomyśleć.
-Rozumiem. Umówmy się jutro, porozmawiamy na spokojnie. Czy to wystarczający czas na zebranie myśli?
-Co z Tatią?
-Nic nie było z Tatią..  to były interesy tylko i wyłącznie. Nie chce  o tym rozmawiać przed  Grillem. A teraz wróćmy do mojego pytania.
-Nie obiecuję, że jutro rzucę Ci się w ramiona i będę najszczęśliwsza osobą pod słońcem.
-Kochanie, nie wymagam tego. Twoje towarzystwo jest wystarczające. Doskonale wiem w jakiej jestem  sytuacji. Może odwiozę Cię do domu, słabo wyglądasz.
-Nie… muszę się napić. Po to tutaj w końcu przyjechałam.

Klaus:

Wreszcie ją ujrzałem. Nie spodziewałem się, że wskoczy mi w ramiona i będzie jak dawniej. Znowu straciłem szansę. Niepotrzebnie Esther wymazała jej pamięć. Wiedziałaby jakim człowiekiem jestem. Co zrobiłem z Tylerem, dlaczego zginął. To był błąd. Obiecałem sobie ,że nigdy nie wymażę jej pamięci. Co prawda nie zrobiłem tego osobiście, ale czuję się winny. Będę czuł się winny całe wieki. Jeśli jej nie wyznam prawdy nie będę potrafił spojrzeć jej w oczy do końca życia, to zabrnęło za daleko.
Postanowiłem również iść do  baru. W końcu wiedziałem, że moja wampirzyca nie jest zwolenniczką alkoholu, pije go w skrajnych wypadkach, dlatego też nie wiele jej trzeba aby straciła trzeźwość umysłu. Usiedliśmy przy barze, zamówiłem dla nas szkocką i ze sztucznym uśmiechem podziękowałem Mattowi. Nie wiem dlaczego, ten chłopak działał mi na nerwy. Cóż może dlatego, że jest byłym Caroline. Ciężko stwierdzić, rasa ludzka ogólnie jest bardzo irytująca. Nie rozmyślając nad tym dłużej zamówiłem kolejne drinki z whisky. Moja ukochana zaczynała  już obijać się o ściany,  nie było mi wtedy do śmiechu. Zaczynała kleić się do śmiertelników co było nie do zniesienia. Musiałem zareagować i przerwać tą kompromitacje.
-Caroline, na Ciebie już czas.- powiedziałem z  ostrzegawczym spojrzeniem. Jednak moja ukochana nie zamierzała traktować mnie  poważnie. Dałem jej wolną rękę, bacznie ją obserwując. Caroline zaczęła tańczyć z jakimś  facetem. To był  zdecydowanie zbyt wyuzdany taniec. Widziałem, że ten typ jest na nią napalony.
-Heej, Caroline chyba zaczyna przesadzać, co? – powiedział Matt.
-Cóż, za chwilę będzie miała na sumieniu tego faceta. Jeszcze krok i będzię wąchał kwiatki od spodu.
-Klaus, nigdy Cię nie lubiłem, to oczywiste. Jednak Cię toleruje, skoro Caroline Ci zaufała to ja tym bardziej muszę być fair w stosunku do niej i cię akceptować. A teraz proszę Cię nie pozwól się jej kompromitować i zabierz ją stąd.
Popatrzyłem przez chwilę w moją szklankę po czym wypiłem zawartość jednym haustem i poszedłem po Caroline.
-Kochana koniec tych wygłupów.
-Proszę Cię nie bądź  takim sztywniakiem.
-Koniec najdroższa.
Powiedziałem po czym zarzuciłem moją ukochaną sobie na plecy jak zakładniczkę, a ona okładała moje plecy pięściami wpadając w furie jak pięciolatka.
-Postaw mnie na ziemie! Natychmiast.
-Obawiam się, że nie możesz chodzić skarbie.
-Oczywiście, że mogę. Zaraz Ci to udowodnię!
Wyszedłem z Caroline na powietrze i posłusznie postawiłem ją na chodniku.
Caroline ledwo utrzymywała się na swoich granatowych szpilkach, lecz  była dumna z siebie, że stoi. Jednak nie długo trwała jej radość, gdyż za chwilę wpadła już w moje ramiona.
-Dlaczego mnie znowu łapiesz!
-Kochana, potłukłabyś się, a tego nie chcemy.- powiedziałem z głupim uśmieszkiem na twarzy.
Caroline wyczuła moją drwinę, uśmiechnęłam się równie szeroko i zbliżyła się do moich ust, szeptając:
-Też tęskniłam..
-Wiem kochanie, wiem.
Oddałem się całkowicie chwili. Pocałowałem moją niesforną wampirzyce czekając na dalszy ciąg wydarzeń.



środa, 13 lutego 2013

Nowy rozdział już niedługo!

Drodzy  Czytelnicy!

Przepraszam, za  moją nieobecność, ale mam strasznie mało wolnego czasu. Musicie jakoś to wytrwać ze mną. Chciałam was tylko powiadomić, że w  tym  tygodniu napiszę kolejny rozdział. Także proszę o trochę cierpliwości.

Mam kilka  pytań co do serialu. Pojawiły się SPOILERY o wybryku miłosnym Klausa. Nasza  gorąca hybryda dozna przeżyć seksualnych.

Jak sądzicie?  Kto będzie tą szczęściarą? Mam cichą  nadzieję, że będzie to Caroline. Nic piękniejszego być nie może niż HOT HYBRID SEX :P

KLAROLINE  przede wszystkim :P

LINK DO SPOILERU:
http://vampirediaries.pl/7023-spoiler-seks-z-hybryda-i-szokujacy-powrot

Pozdrawiam,

WomenInBlood

czwartek, 24 stycznia 2013

Nominacja


Jest to nominacja otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest ona przyznawana blogom mniejszej ilości obserwujących, dając możliwość rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy   odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie nominujesz 11 ( nie można jednak nominować osoby która nominowała ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań.  ;))
Zostałam nominowana przez  ANNA SPOHIE.

Pytania które otrzymałam:


1) Ile masz lat? 
2) Pamiętniki wampirów czy zmierzch ?
3) Ulubiona postać z TVD i z sagi ?
4) Wampir vs. Wilkołak ?
5) Kogo ze zmierzchu i pamiętników nie lubisz ?
6) Ulubiona piosenka ?
7) Gdybyś została wampirem zabijałabyś ludzi ?
8) Ulubiona para ? ( dowolna książka /film)
9) Książka do której powracasz wielokrotnie ? ( prócz sagi)
10) Co cię zainspirowało do pisania bloga?
11) Sposób na brak weny ? 

ODPOWIEDŹ:
1)Urodziłam się w 1997 roku, więc rocznikowo mam 16 lat :)
2)Zdecydowanie  Pamiętniki Wampirów. W Zmierzchu według mnie brakuje tej pikanterii którą uwielbiam! 
3)TVD- Kocham wszystkie postacie, każda wnosi coś dobrego do serialu, jednak moim ulubieńcem jest Klaus. Kocham kiedy zmienia się dla tej kruchej istotki jaką była Caroline:)
Zmierzch- chyba Emmet  potrafi rozładować napięcie :)
4)Hmm HYBRYDA? <3
5)TVD- aktualnie nie przepadam za April. 
ZMIERZCH-  chyba Sam. Tak, zdecydowanie Sam :)
6)Jest ich wiele ale na dzień dzisiejszy  Slash-Caroline 
7)Hmm jeśli nie potrafiłabym zapanować nad pragnieniem wykorzystałabym do swoich celów, morderców bądź  gwałcicieli, jednym słowem ludzi winnych. Nie tknęłam bym niewinnych.
8)Klaroline <nie powstała, choć w mojej głowie owszem>  Grey, Anastasia z  50 twarzy Greya
Pan i Pani Smith  :)
9)Nie było takiej do której wracałam, choć wróciłabym do  Trylogii James. E.L  
10) Zaczęłam czytać wiele opowiadań i pomyślałam, że sama mogę spróbować. Wyszło dość spontanicznie i jak narazie chyba jest nie najgorzej:)
11)Słucham muzyki , najczęściej jest to Florence and The Machine i  Within Tempations.


Nominuję:
http://klaus-caroline-love.blogspot.com/


Dziękuję za nominacje :)

WomenInBlood  

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 15


Wybaczcie że tak długo. Wreszcie się wzięłam i jest rozdział!  Piszcie w komentarzach czy się podoba.
Nie trzymam was więcej w niepewności. Miłego czytania. ;)
________________________________________________________________________________

Błąkałam się kilka godzin na wietrze szukając kolejnej ofiary.Nie wiedziałam co się dzieję, pragnęłam krwi i nie miałam powodu aby przestać.Wszyscy się ode mnie odwrócili.Przynajmniej takie odczuwałam wrażenie.. Nie wiedziałam kiedy znalazłam się pod mostem.
Znalazłam  tam trójkę żebraków. Zrobiło mi się ich żal. Kiedyś uciekłabym od nich z krzykiem. Tak… taka właśnie  byłam przed  przemianą. Pusta Caroline Forbes myśląca tylko o swoim czubku nosa. Teraz martwiłam się o wszystko i wszystkich. Byłam pogrążona  w melancholii. Brak  Klausa stawał się odczuwalny z każda sekundą marnej wędrówki. Zostawił mnie. Zostawił mnie samą w obcym mieście.  Ahh  to piękne miasto.  Paryż, zawsze marzyłam aby tutaj przyjechać, ale w  takich okolicznościach to była dla mnie ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę. Piękne widoki, miasto zakochanych.. Może powinnam  wybrać miasto zranionych i porzuconych?  Musiałam głęboko się zastanowić nad tym co dalej z moim życiem. Nie rozumiem Niklausa. Powiedział, że mnie kocha, ale to nie  ten czas. Cholernie  mnie denerwuje kiedy mówi „ Nie ten czas” .  O co w  tym chodzi?  Jestem za młoda?  Za  głupia? Nie przeszkadzało mu to wcześniej.

  „-Wszystko ci kochana  wytłumaczę, ale to nie jest jeszcze  ten czas.”

„-Nie zasłużyłaś na męki ze mną..Musisz mnie zrozumieć moja kochana. To nie ten czas..”

I zrozum tutaj facetów? Z  Tylerem nie miałam  takich problemów. Był prostym typem sportowca, który myślał  tylko o jednym. Klaus to jego całkowite przeciwieństwo. Szarmancki, mądry, sprytny, zadziwiający.. mogłabym tak wymieniać bez końca.
W zasadzie dlaczego nie ma  już przy mnie Tylera? Nie pamiętam żebyśmy ze sobą  zrywali?
O Mój Boże!  Czy to oznacza, że go zdradzam? Caroline, jesteś suką!
Chwila.. może powinnam do niego zadzwonić? Do cholery co ja  robie w tym Paryżu?! Czas wrócić do Mystic Fools. Ruszyłam w kierunku lotniska. Po dwóch godzinach odprawy byłam już w samolocie.




                                                          *             *            *

Obudziłam się cała i zdrowa w swoim łóżku. Przetarłam oczy i poczułam słodki zapach który,  wydobywał się z kuchni. Pobiegłam w podskokach jak mała dziewczynka widząc Klausa, który smaży naleśniki. Był  taki szczęśliwy na mój widok. Uśmiechnął się do mnie szeroko machając w moją stronę. Już chciałam wtulić się w jego ramiona, jednak przed nim stanęła ponętna brunetka w jego koszuli. To była  Tatia. Z moich oczu zaczęły płynąć  gorzkie łzy. Zabrano mi mój skarb. Moja miłość legła w gruzach.
-Caroline skarbie nic ci nie jest?
Nade mną stała moja mama z podejrzliwym wzrokiem.
-Och.. wszystko w porządku… zły sen.
-Wampiry mają sny?
-Haha tak mamo. Z tą zdziwioną miną  wyglądasz jak pięciolatka, wiesz?
Zaczęłyśmy obydwie się głośno śmiać. Potem mama przyniosła mi usmażone naleśniki i pocałowała w czoło. Jak zawsze musiała lecieć do pracy.Nie miałam jej za złe, dzieki niej miałam zawsze to co chciałam. Tato był dobrym ojcem jednak przez jego orientacje miałam ciężkie życie. Szykanowana przez dzieciaki traciłam pewność siebie i grałam pustą blondynke. Zjadłam naleśniki i poszłam  pozmywać.W domu panował  chaos.  Postanowiłam trochę posprzątać, co to za wysiłek dla wampirzycy?Minęła nie cała godzina a ja posprzątałam cały dom.Spojrzałam na telefon i przypomniało mi się że miałam zadzwonić do  Tylera. Przeszukiwałam telefon aby znaleźć jego numer, jednak na próżno. Co jest? Pomyślałam, że sama musze się pofatygować do niego osobiście. Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i  wsiadłam do swojego  New Beattle i po kilku minutach byłam pod domem  Lockwoodów. Pewnym krokiem kroczyłam w kierunku drzwi. Zapukałam a drzwi otworzyła mi pani burmistrz.
-Witaj Caroline.
-Dzień Dobry-powiedziałam z głupawym uśmieszkiem. Nie wiem dlaczego nie lubiłam pani Lockwood. Może dlatego że nie lubiła kiedy wymykałam się wieczorami z sypialni jej syna?
-Co cię sprowadza?
-Ahh no tak przyszłam do Tylera.
-Caroline? Tylera nie ma. Wyjechał dwa tygodnie temu. Nie pamiętasz?
Rozejrzała się czy nikt nas nie śledzi i zaprosila mnie do środka.
-Chodź, musimy poważnie porozmawiać.
Pociągnęła mnie za rękę i usiadłyśmy w salonie.
-Caroline, jest coś o czym powinnam wiedzieć?
-Pani Lockwood, jest może coś o czym JA powinnam wiedzieć?- powiedziałam lekko przerażona
-Nie żartuj sobie ze mnie, na pewno wiesz  gdzie pojechał Tyler. Może mówił że dzisiaj wraca?
-Nie pani burmistrz, dlaczego on  wyjechał? Ja o niczym nie wiedziałam.
-Niech to szlak, nie masz z nim kontaktu?
-Oczywiście, że nie. Inaczej bym nie zawracała pani głowy.
-Oh Caroline ja nie wiem co robić jestem w rozsypce nikt go nie widział. Ja dostalam  tylko sms-a że wyjechał połaczyć się ze stadem. Nadodatek mam go nie szukać.
-Wie pani co…  ja chyba musze iść. Dowiem się co  Tylerem. Dowidzenia.

Wsiadłam do swojego auta i pojechałam do  Grilla. Musiałam się porządnie napić.

niedziela, 16 grudnia 2012

OGŁOSZENIE

Wybaczcie, nie dodam tak jak mówiłam rozdziału dzisiaj. Nie mam czasu, ale postaram się go dodać jak najprędzej.  Tym czasem na pocieszenie mam kartkę świąteczną w moim wykonaniu, mam nadzieję że miło będzie wam posłuchać.

http://ising.pl/kartki-swiateczne/bca7698181a7bb7e


Na dodatek mam kilka  gifów :)






wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 14


Naprawdę  wybaczcie, ale miałam remont w domu i poprostu to całe sprzątanie, do tego szkoła  nie miałam kiedy skończyć. W tym tygodniu dodam kolejny rozdział :)   
Miłego czytania
_________________________________________________________________________________


Ustaliliśmy z moim ukochanym, że jeden tydzień pobytu zaplanuje on, a drugi ja. Oczywiście Nik jak zawsze chciał zrobić mi niespodzianke i najlepiej żebym o niczym nie decydowała, ale wiedział, że ze mną  to jest niemożliwe. Samolot wreszcie wylądował. Klaus założył swoje okulary słoneczne i dumnym krokiem wyszliśmy z samolotu. Na lotnisku już czekała na nas czarna limuzyna. Wcale mnie to nie dziwiło, to było na miare mojego Klausa.
Wsiedliśmy do limuzyny. Jednak nie  była ona pusta. Nie mówie wcale o szampanie czy skórzanych fotelach… w limuzynie siedział Koll z jakąś nieznajomą kobietą.
-Witaj braciszku, pamiętasz może  te damę?
-Tatia…  Caroline proszę cię, zostaw nas na chwile. Zadzwonie do Ciebie, dobrze?
Klaus złapał mnie za rękę i spojrzał mi głęboko w oczy, ja tylko kiwnęłam na znak, że się zgadzam i wyszłam z limuzyny. Udałam się w kierunku pobliskiego baru. Martwiłam się o Niklausa, był bardzo poddenerowany, kiedy zobaczył tą kobiete.  Kim ona do cholery jest? Jakim prawem denerwuje mi faceta.. Byłam wściekła, że jakaś siksa przerywa mi mój wyjazd, a do tego siedzi z  tym dupkiem Kollem. Usiadłam w  barze i zamówiłam sobie duże lody. Grzebałam łyżką, tak długo aż całe się roztopiły. Minęło  20 minut, a oni nadal rozmawiali. Miałam już wstać i wyjść, kiedy zatrzymał mnie kelner.
-Hej! Panienko, nie zapłaciłaś za swoje lody!
-Oh, przepraszam już płacę.
Podeszłam do niego jak najbliżej mi się udało i spojrzałam mu  głęboko w oczy.
-Zapomnisz o moim rachunku i wypuścisz mnie bez awantury.
Posłusznie po mnie powtarzał.
-Zapomnę o rachunku i nie zrobię awantury.
Wyszłam pewnym krokiem, nie mogłam dłużej czekać. Poszłam w kierunku limuzyny znikła... Za chwilę zadrżał mi  telefon.  To był Klaus. Odebrałam bez zastanowienia.
-Klaus?  Co się dzieję, gdzie  ty jesteś?
-Słuchaj Caroline, wybacz mi.. nie mogę teraz z Tobą być. Muszę uregulować sprawy z przeszłości.
-Z nami koniec? – wyszeptałam z nadzieją, że się przesłyszałam.
-Nie zasłużyłaś na męki ze mną..Musisz mnie zrozumieć moja kochana. To nie ten czas..
Pamiętaj jednak, kocham cie, jesteś jedyną osobą dla której potrafiłem się zmienić. Nie martw się o mnie. Nigdy o Tobie nie zapomne.
-Nik…proszę cie.. nie możesz!- zaczęłam płakać do słuchawki.
-Żegnaj kochana..
Klaus się rozłączył. Stałam jak wryta.. Moja jedyna nadzieja, mój ukochany.. odszedł.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki, w ostatniej chwili się odwróciłam. Kelner z baru próbował wbić mi kołek w plecy. Wyrwałam mu kołek i zaciągnęłam do ciemnego zaułku.
-Kim ty jesteś do cholery?  Mów!
Przycisnęłam go do jakiegoś budynku ściskając za szyję. Byłam rozżalona, a zarazem miałam ochotę zabić tysiące ludzi.. wyłączyć swoje uczucia.
-Powiem…- wykrztusil z siebie ledwo oddychając.
Powiem, ale nie  tutaj.
-Stawiasz mi warunki? Wiesz jakie nędzne jest twoje życie?  Mogę cię zabić w mgnieniu oka. Nawet nie zdążysz złapać kolejnego oddechu. Mów tu i teraz , albo zginiesz.
-Ja..słyszałem kiedyś o wampirach, hipnozie… nie spodziewałem się, że go kiedyś spotkam. Babcia opowiadała mi o lordzie Niklausie, mordercy, krwiopijcy.. Zabił moją matkę..
Jednak nie wierzyłem, że to prawda z tą hipnozą i w ogóle, że istnieją nadnaturalne istoty.
-Ha, widzisz twoje marzenie się spełniło już wiesz, brawo. A teraz powiedz mi dlaczego byłeś tak głupi i chciałeś mnie zaatakować, hee?
-Ty płakałaś..
-Zamknij się bo zaraz naprawdę cię zabije.
Chłopak nabrał pewności siebie, zaczął się mi opierać.
-Gdybyś chciała mnie zabić już dawno leżałbym tu martwy, piękna.
- Odejdź już…
-Nie chcę.
-Wynoś się, rozumiesz?
-Chce ci pomóc.
Chłopak zbliżył się do mnie, dotknął moich piersi. Odskoczyłam przerażona.
-ohoho  niedostępna.
Wpadłam w  furię. Cała sprawa z Kollem stanęła mi przed oczyma. Przypomniał mi o tym całym bólu..  Rzuciłam nim o ścianę i zatopiłam kły w jego karku. Nie mogłam się powstrzymać. Tak dawno nie piłam ludzkiej krwi. Lubiłam krew Klausa, jednak to nie  była pulsująca krew człowieka. Chłopak zaczął wywracać oczami, a mnie zaczynało mdlić.  Werbena!  Moje ciało zaczynała przeszywać werbena, którą chłopak musiał spożyć. Chłopak upadł  razem ze mną. On umierał, tak samo jak moje narządy. Werbena wypełniała teraz  bólem moje wszystkie mięśnie.. Czekałam  teraz  tylko na moją nową ofiare, dzięki której mogłam przeżyć. Nie musiałam długo czekać.  Podbiegła jakaś ciężarna kobieta, cała w szoku.
-Jezus  Maria!  Co się panience stało?
-Napadli nas,  mój kuzyn on nie żyje. Prosze cie zadzwoń po pomoc.
-Oczywiście już dzwonię. Może pomogę wstać.
Kobieta nachyliła się nademną podając mi rękę, a ja wgryzłam się w jej nadgarstek i skosztowałam krwi. Postanowiłam nie zabijać jej, szkoda było mi dziecka, które jeszcze się nie narodziło. Zahipnotyzowałam ją i uciekłam jak najdalej…
Teraz nie wiedziałam co robić.. nie widziałam sensu życia…  

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 13


Hej kochane! Troszkę to trwało za nim zabrałam się za rodział, ale jakoś nie  było kiedy. Mam nadzieję że się spodoba i warto było czekać.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Caroline:

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Przekręciłam się na drugą strone, obok mnie leżała Bonnie. Co się stało?  Czyżbym tak mocno zabalowała? Będąc wampirem musiałabym wlać w siebie dwie skrzynki piwa, żeby odczuwać kaca. Moment…to nie mój pokój. Na pokój Bonnie też nie wyglądał. Poderwałam się gwałtownie z łóżka. Zdałam sobie sprawę, że coś jest tutaj nie tak. Chwila.. przecież Damon. Ja umarłam.. czy  ja śnie? Nie mogłam  uwierzyć..
Rzuciłam się w stronę przyjaciółki. Na szczęście oddychała. Uff. Powstaje  tylko pytanie czyj to pokój? Rozejrzałam się wokoło. Zobaczyłam znajomy naszyjnik. Naszyjnik był identyczny jak naszyjnik Rebeki. Tak, to musiał być jej naszyjnik. Oznaczałoby to, że jestem w jej pokoju. Tylko co ja  robię tutaj z Bonnie? Ok.. Caroline skup się. Wyszłam wściekła na siebie z hotelu, a  potem.. Cholera, co było potem? Nie potrafiłam się na niczym skupić. Ból głowy zaczął się zmniejszać, jednak nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Postanowiłam zaczekać aż Bonnie się ocknie. Może ona mi to jakoś sensownie wytłumaczy. Obróciłam  głowę w stronę śpiącej przyjaciółki i przyglądałam się jej szyi. Zaczynałam odczuwać pragnienie.. Było strasznie nasilone. Prawie tak męczące jak to, które towarzyszyło mi zaraz po przemianie. Nie mogłam się nią pożywić. Caroline zapomnij o tym!- krzyknęłam w swoich myślach. Usnęłam ze zmęczenia.

Klaus:

Czekałem zniecierpliwiony na przebudzenie się mojej ukochanej. Chodziłem z kąta w kąt, krzątając się po domu.  Nie mogłem się doczekać kiedy wreszcie zobaczę jej piękny uśmiech i przytule ją mocno do swojego torsu. Nie wiedziałem jak jej powiedzieć o całym zdarzeniu.
Musiałem ją jak najszybciej zabrać z Mystic Falls. Nie mogłem pozwolić na to aby Stefan i Elena zaczęli się o nią martwić. Wiedziałem, że prędzej czy później będą chcieli  mi ją odebrać, jednak póki co Salvatorowie zajęli się przemianą Eleny, a ja miałem chwile aby zająć się ukochaną. Została tylko kwestia czarownicy. Nie wiem dlaczego w ogóle wziąłem ją ze sobą. Powinienem zostawić ją w tym lesie i nie martwić się co dalej. Jednak jeśli bym to zrobił Caroline by mi  tego nie wybaczyła. Była zbyt związana ze swoimi przyjaciółmi, a ja byłem zbyt związany z nią. Czasami żałowałem, że darzę ją  tak wielkim uczuciem. Za wiele potrafiłem dla niej poświęcić. Dlatego nie mogłem spokojnie patrzeć jak cierpi. Tak…musiałem ją jak najszybciej stamtąd zabrać. Wbiegłem jak opętany do sypialni mojej siostry. Wziąłem ukochaną na ręce i zabrałem ją do auta.
-Klaus, co  ty robisz?!
-Spokojnie wszystko ci powiem. Musisz  tylko coś dla mnie zrobić.
-Co takiego?
-Po prostu mi zaufaj kochanie.
-Dobrze…Nik.
Zamknąłem drzwi i odpaliłem auto. Widziałem że moja ukochana jest zmęczona. Zaproponowałem jej aby przesiadła się do  tyłu bo czeka nas długa droga. Zgodziła się bez wahania. Po kilku minutach usnęła, a ja wyznaczyłem sobie trasę. Po trzech godzinach jazdy byliśmy już na lotnisku. Musiałem obudzić moją ukochaną. Kiedy otworzyła oczy, powitała mnie lekkim uśmiechem, a ja odwzajemniłem go delikatnym pocałunkiem  w czoło. Po chwili moja kochana chciała się odezwać otwierając usta, jednak nie pozwoliłem jej dojść do słowa. Zbliżyłem  się do niej i obdarzyłem ją namiętnym pocałunkiem. Kiedy odsunęłem od niej swoje usta, ona przyciągnęła mnie do siebie powrotem po czym wymruczała.
-Nik, jestem spragniona.. strasznie spragniona, coś dziwnego się ze mną dzieje.
-Kochanie nie przejmuj się to minie. Masz, pij.- powiedziałem nadgryzając swój nadgarstek i przyłożyłem go do jej ust. Caroline wgryzła się w mój nadgarstek i zaczęła się karmić. Zabrała mi naprawdę dużo krwi. Nawet dla  tak potężnej hybrydy utrata takiej ilości krwi była męcząca. Musiałem to skończyć. Oderwałem jej usta delikatnie od mojego nadgarstka.
-Kochana, zaraz mamy samolot.
-Samolot? Gdzie lecimy?
-Niech to zostanie niespodzianką.
-Chyba żartujesz, musze wiedzieć jak się ubrać.
-Ahh te kobiety tylko o jednym.
-Nie jesteście lepsi. – powiedziała wykłócając się ze mną jak mała dziewczynka.
Uśmiechnąłem się do niej, a ona zaczęła się głośno śmiać. Po chwili  wyszliśmy z samochodu i poszliśmy na odprawe. Po dwóch godzinach byliśmy już w samolocie.

Caroline:

Mój ukochany zabierał mnie w podróż, a ja nie miałam żadnych ubrań. Skandal jakiś. Normalnie chodziłabym obrażona do końca dnia, ale nie mogłam się oprzeć jego urokowi. Ahh te jego błękitne spojrzenie. Nie potrafiłam się na niego długo gniewać, tym bardziej za  taką błahostkę. Obiecał mi, że w Paryżu kupimy nowe ubrania. Ops, no tak  wyciągnęłam od niego  gdzie mnie zabiera. On też miał do mnie słabość. Tworzyliśmy nietuzinkową parę. Nie mogłam się przyzwyczaić, że  Klaus jest taki kochany. Jeszcze niedawno byłam zła na niego we Włoszech. Hmm właściwie za co byłam na niego zła?  Dlaczego tam w ogóle byłam? Dziwne.. No nic.. Czas zająć się przyszłością.  Rzuciłam do kochanego zalotne spojrzenie i uśmiechnęłam się patrząc mu  głęboko w oczy. Klaus złapał moją dłonią po  czym zbliżył ją do swoich ust i pocałował. Wtuliłam się w jego tors, trzymając się kruczowo jego ręki, jakbym się bała, że więcej go nie zobaczę. Może i  tak trochę  było.. W końcu nasza miłość była taka niebezpieczna. Siedziałam tak rozmyślając kiedy z rozmyślań oderwał mnie głos Klausa.
-Caroline, a ty sobie coś życzysz? – spojrzałam na niego zdziwiona, po czym zauważyłam szczerzącą się do niego stewardesse.
-Nie dziękuję, wystarczy że mam Ciebie. – powiedziałam z pewnym siebie wyrazem twarzy karcąc stewardesse.
-Czyżbym wyczuwał nutkę zazdrości?
-Ja, zazdrosna? Chyba postradałeś zmysły od tego żółtego uśmiechu stewardessy.
-No czy ja wiem, jak dla mnie miała bardzo ładny uśmiech i wcale nie miała przebarwień na zębach, Caroline. – uśmiechnął się.
-No, wiesz ..
Wyszłam z jego objęć udając obrażoną i wpatrywałam się przez okienko w chmury.
-No, piękna nie można się tak złościć. Złość piękności szkodzi Caroline.
-A niech szkodzi..pff
-Ha ha , kochanie no już, przestań się dąsać. Bo będę zmuszony użyć siły.- uśmiechnął się łobuziarsko.
Przemilczałam jego komentarz, jednak po chwili przyciągnął mnie do siebie i szepnął na ucho: „Możesz się dąsać, ale i tak cie kocham zazdrośnico”.
Już z nim nie walczyłam tylko pocałowałam go namiętnie w usta. Po chwili pojawiła się ta nieszczęsna stewardessa z szampanem.
-Yhhm, przepraszam. – powiedziała z obojętną miną.
-Tak, tak niech pani zostawi szampana i może pani spadać.- powiedziałam.
Stewardessa rzuciła na mnie wrogie spojrzenie i poszła, a Klaus zaczął się ze mnie śmiać po czym pogłaskał mnie po głowie i otworzył szampana. Delektowaliśmy się szampanem rozmawiając na temat planu naszego wyjazdu ciągle trzymając się za ręce. Po godzinie usłyszeliśmy komunikat. Samolot przygotowywał się do lądowania. Nareszcie!

czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 12


Musiałem zmierzyć się z własnym sobą. Cel dla którego powstałem, miał być zniszczony. Matka chciała pozbawić mnie moich hybryd, mojej nowej wiernej rodziny. Całe wieki spędziłem na zrzucaniu klątwy, a teraz matka chce to zniszczyć? Nie mogłem na to pozwolić. Życie bez  tej słodkiej wampirzycy nie miało sensu. Dzięki niej budziłem się każdego dnia myśląc, że kiedyś będę lepszy.
Nie mogłem tak po prostu jej zostawić. Karmiła się mną. Jestem z nią związany.

Zabrałem ze sobą Stefana i pojechaliśmy do mnie.
-Stefan, przyjacielu musisz wiedzieć, że kiedy cie nie  było wiele się wydarzyło. Twój starszy brat okazał się idiotą. Zrobił coś niewybaczalnego i  gdyby nie to że mogę to odkręcić zabiłbym go bez zastanowienia. Dlatego radzę go pilnować.
-Obiecuję nic więcej nie wywinie. Klaus a  teraz tak na poważnie.. czemu przyszedłeś mi z pomocą?
Wcale nie musiałeś, a jednak to zrobiłeś. Domyślam się że będziesz oczekiwał czegoś w zamian.
-Cóż, masz  rację. Sytuacja zmusza mnie do tego abym  zabrał ci twój najcenniejszy skarb, gdyż mnie odebrano mój. Chyba mnie rozumiesz?
-Klaus co on zrobił?
-Zaraz będziemy na miejscu, sam zobaczysz.
Dojechaliśmy do mojej rezydencji.  U progu drzwi ujrzałem zmartwioną Rebekhe.
-Gdzie ona jest Bekah?
-U Ciebie w sypialni…
-Ok..
-Nik! Czekaj.. z nią dzieje się coś dziwnego. Zresztą sam zobaczysz.
Wszedłem spokojnie po schodach , tak aby Stefan nie zauważył mojej zmartwionej postawy. Starałem się być obojętny. Otworzyłem niepewnie drzwi, bojąc się tego co zobacze. Caroline leżała na moim łóżku. Jednak jej ciało nie wyglądało tak jak przedtem. Zaczęło gnić.. wiedziałem że mam mało czasu. Nie mogłem zwlekać. 
-To Caroline…?
-Stefan nie mniej mi tego za złe.
Podbiegłem do niego skręcając mu kark. Zaniosłem go do piwnicy i związałem jego ręce liną nasączoną werbeną. Musiałem wynieść trumnę Kolla w bezpieczne miejsce. Poprosiłem siostrę aby się tym zajęła. Sam zamknąłem Stefana w piwnicy i zadzwoniłem  z jego komórki do Eleny. Po kilku sygnałach usłyszałem jej podenerwowany głos.
-Słucham.
-Witam Eleno. Jaki ten los  bywa nieprzewidywalny. Tracisz bliską ci osobę i wiesz że nic na to nie poradzisz, kiedy jednak zdarza się okazja. Nutka nadzieji że jest szansa by ją odzyskać. Teraz słuchaj mnie uważnie jeśli chcesz żeby Stefan  był żywy radze nie wtajemniczać Damona. Przyjdź do mojej rezydencji za 20 minut. Jeśli nie, będę zmuszony   sam się pofatygować, a obiecuję że nie będzie to przyjemna konwersacja.
-Dobrze, będę.
-Miło, że się rozumiemy. Nie chcę problemów.

Odłożyłem komórkę i poszedłem się przygotować do rytuału. Usłyszałem głos mojej siostry.
-Elijah zabrał trumnę do Włoszech.
-Dobrze. Koll musi być bezpieczny i nikt nie może wiedzieć, że jest zasztyletowany. Elijah zapewni mu bezpieczeństwo z pewnością.
Dochodziła 15.00 miałem zaledwie godzine na przekonanie Eleny. To była jedyna szansa. Wiedziałem że zrobi wszystko aby ratować bliskich. Oczekiwałem jej niecierpliwie w salonie popijając whisky.
Minął kwadrans, usłyszałem pukanie do drzwi. To musiała być Elena Gilbert. Nie myliłem się, w drzwiach stanęła odważna Gilbertówna.
-Witam moja droga. Zapraszam w moje skromne progi, czuj się jak u siebie w domu.- powiedziałem wskazując ręką na środek salonu.
-Nie, dziękuję.
-Nawet lepiej, bo nie mamy zbyt wiele czasu.
-O co chodzi Klaus?
-Słuchaj uważnie. Twój chłoptaś odebrał mi Caroline. Jest sposób aby ja odzyskać jednak musi przelać się krew dopplangera.
-Co? Chyba nie sądzisz…
-Eleno, wiem że  kochasz Stefana i chyba nie chcesz żeby stała mu się krzywda. – uśmiechnąłem się szyderczo.
-Ok… czego ode mnie oczekujesz.
-Wejdź, porozmawiamy mamy mało czasu.
Zaprosiłem dziewczynę do środka i usiedliśmy w salonie. Panowała spokojna atmosfera. Wokół rozbrzmiewała muzyka z lat 80-siątych. Elena siedziała zmieszana. Postanowiłem przejść do konkretów.
-Dobrze. Musisz wiedzieć że jeśli chcesz uratować swoją przyjaciółkę i chłopaka musisz zginąć.
Mogę ofiarować ci nowe życie Eleno. Nie będziesz musiała opuszczać swoich bliskich, no może bedziesz musiała uważać żeby nie przegryźć niektórym tętnic, ale poza  tym będzie dosyć fajnie.
-Bawi cie to Klaus? Tutaj chodzi o moje życie, a ty sobie żartujesz. Nie wiem co Caroline w tobie widziała, nadal jesteś bezwzględnym gburem.
-Zabawna jesteś. Mogę cię zabić w każdej chwili, a ty masz czelność mnie obrażać. Nie zastanawiało cie wcześniej czemu Bonnie cie zaatakowała? Eleno to twoje przeznaczenie nie możesz żyć. Bynajmniej żyć jako człowiek. Ze względu na uczucia Caroline daję ci  wybór. Giniesz jako człowiek, czy rodzisz się na nowo?
-Nie mogę podjąć takiej decyzji sama. Chce porozmawiać ze Stefanem.
-Masz  5 minut.
Zaprowadziłem ją do piwnicy. Stefan już się ocknął. Werbena wnikała w jego organizm.
-Stefan..! – podbiegła do niego z płaczem.
-Spokojnie, nic mi nie jest..
-Zostawie was. Nie radzę spiskować. Eleno, czekam w salonie.  Pamiętaj 5 minut. Inaczej sam się pofatyguje do was.
Wyszedłem zostawiając uchylone drzwi. Udałem się do salonu, zdawałem sobie sprawę z tego, że zaraz Damon zacznie coś podejrzewać i prędzej czy później będę  musiał  go unieszkodliwić.
Zadzwoniłem do Rebeki, powiedziała że się nim zajmie. Siostrzyczka miała okazje do zemsty.  
W końcu Damon od zawsze się nią bawił, teraz ona  mogła zrobić z nim to samo.
Czas nas gonił zostało niewiele czasu. Pół godziny dzieliło nas od spotkania z Esther.
Rozsiadłem się w fotelu i czekałem na wiadomość od Eleny.
-Klaus. Podjęłam decyzje. Chce umrzeć, jednak bliscy mi na to nie pozwolą… dlatego wybieram życie jako wampir. Mam  tylko jeden warunek.
-Powiedzmy, że wezmę to pod uwagę.
-Stefan idzie z nami do Esther i to on mnie przemieni.
-Nie ma mowy. Wy tu zostajecie. Najpierw  wypompuję z ciebie krew, a potem cie zabiję. Pod koniec dam ci swoją krew i wtedy przeżyjesz.
-Nie zgadzam się!
-Jesteś żałosna. Ty nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie, zrozum to wreszcie. Cholera mało czasu.. Masz farta.
-Co?
-Zginiesz już teraz. – podeszłem do niej w wampirzym tempie  dając jej moją krew. Po 30 sekundach kiedy krew wypełniła jej żyły skręciłem jej kark.  Zaniosłem ją do piwnicy, kładąc obok Stefana.
-Kiedy się obudzi, niech cie uwolni i idź z nią na polowanie.  Do jakiego życia ją  przystosowujesz to już będzię twoja sprawa, wiec jednak że więcej mnie nie zobaczysz. Nie szukajcie mnie i Caroline. Jasne?
Stefan kwinął delikatnie i spuścił wzrok na Elene. Wziąłem moją ukochaną w swoje ramiona i zaniosłem do auta. Po kilku minutach byliśmy przed lasem. Zarzuciłem ciało Caroline na moje plecy i już po chwili złożyłem już jej ciało przy wodospadzie.  Ciało ukochanej przesiąkło wonią mojej krwi. Jednak zaczynało coraz szybciej  gnić. Zostało niewiele czasu, do całkowitego rozpadu. Przykucnąłem przy mojej ukochanej i odgarnąłem jej niesforne loki z policzka. Po moim policzku spływała samotna łza.
-Kochanie, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz będziesz szczęśliwa. – wyszeptałem pełen nadzieji.
Usłyszałem czyjeś  kroki.
-Jednak miłość Niklasie. Mądry wybór mój synu. Teraz pozwól mi działać.
Esther/Bonnie zbliżyła się do mnie rozcinając sztyletem moją dłoń, później zrobiła to samo z dłonią Caroline. Złapała moją dłoń i zbliżyła do dłoni mojej ukochanej. Zamknęła oczy i zaczęła odprawiać rytuał.
-Niklausie  jest pewna komplikacja. Caroline za długo leżała martwa. Nie będzie wszystkiego pamiętała. Możesz  wybrać, które momenty ma pamiętać. Moment od początku waszej znajomości do śmierci Tylera. Bądź moment od waszego połączenia we Włoszech do  teraz…
-Nie będzię pamiętała śmierci Tylera? A co z jej dzieciństwem?
-Dzieciństwo, czasy liceum. To zostanie w jej umyśle, zapomni o cierpieniu, które jej wyrządziłeś i o Tylerze. Będziesz mógł stworzyć jej nowy bezpieczny dom. Nie zmarnuj szansy. Zaraz się ocknie ,decyduj.
-Dobrze, zbyt wiele już cierpiała daj nam nową szanse.
Zamknąłem oczy, a Esther już nie było. Bonnie upadła. Zabrałem obydwie dziewczyny do swojej rezydencji. Czekałem na ich ocknięcie.