Hej kochane! Troszkę to trwało za nim zabrałam się za rodział, ale jakoś nie było kiedy. Mam nadzieję że się spodoba i warto było czekać.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Caroline:
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Przekręciłam się na
drugą strone, obok mnie leżała Bonnie. Co się stało? Czyżbym tak mocno zabalowała? Będąc wampirem
musiałabym wlać w siebie dwie skrzynki piwa, żeby odczuwać kaca. Moment…to nie
mój pokój. Na pokój Bonnie też nie wyglądał. Poderwałam się gwałtownie z łóżka.
Zdałam sobie sprawę, że coś jest tutaj nie tak. Chwila.. przecież Damon. Ja
umarłam.. czy ja śnie? Nie mogłam uwierzyć..
Rzuciłam się w stronę przyjaciółki. Na szczęście oddychała. Uff.
Powstaje tylko pytanie czyj to pokój? Rozejrzałam
się wokoło. Zobaczyłam znajomy naszyjnik. Naszyjnik był identyczny jak
naszyjnik Rebeki. Tak, to musiał być jej naszyjnik. Oznaczałoby to, że jestem w
jej pokoju. Tylko co ja robię tutaj z
Bonnie? Ok.. Caroline skup się. Wyszłam wściekła na siebie z hotelu, a potem.. Cholera, co było potem? Nie
potrafiłam się na niczym skupić. Ból głowy zaczął się zmniejszać, jednak nie
miałam ochoty wstawać z łóżka. Postanowiłam zaczekać aż Bonnie się ocknie. Może
ona mi to jakoś sensownie wytłumaczy. Obróciłam
głowę w stronę śpiącej przyjaciółki i przyglądałam się jej szyi. Zaczynałam
odczuwać pragnienie.. Było strasznie nasilone. Prawie tak męczące jak to, które
towarzyszyło mi zaraz po przemianie. Nie mogłam się nią pożywić. Caroline zapomnij
o tym!- krzyknęłam w swoich myślach. Usnęłam ze zmęczenia.
Klaus:
Czekałem zniecierpliwiony na przebudzenie się mojej
ukochanej. Chodziłem z kąta w kąt, krzątając się po domu. Nie mogłem się doczekać kiedy wreszcie zobaczę
jej piękny uśmiech i przytule ją mocno do swojego torsu. Nie wiedziałem jak jej
powiedzieć o całym zdarzeniu.
Musiałem ją jak najszybciej zabrać z Mystic Falls. Nie mogłem
pozwolić na to aby Stefan i Elena zaczęli się o nią martwić. Wiedziałem, że
prędzej czy później będą chcieli mi ją
odebrać, jednak póki co Salvatorowie zajęli się przemianą Eleny, a ja miałem
chwile aby zająć się ukochaną. Została tylko kwestia czarownicy. Nie wiem
dlaczego w ogóle wziąłem ją ze sobą. Powinienem zostawić ją w tym lesie i nie
martwić się co dalej. Jednak jeśli bym to zrobił Caroline by mi tego nie wybaczyła. Była zbyt związana ze
swoimi przyjaciółmi, a ja byłem zbyt związany z nią. Czasami żałowałem, że
darzę ją tak wielkim uczuciem. Za wiele
potrafiłem dla niej poświęcić. Dlatego nie mogłem spokojnie patrzeć jak cierpi.
Tak…musiałem ją jak najszybciej stamtąd zabrać. Wbiegłem jak opętany do
sypialni mojej siostry. Wziąłem ukochaną na ręce i zabrałem ją do auta.
-Klaus, co ty robisz?!
-Spokojnie wszystko ci powiem. Musisz tylko coś dla mnie zrobić.
-Co takiego?
-Po prostu mi zaufaj kochanie.
-Dobrze…Nik.
Zamknąłem drzwi i odpaliłem auto. Widziałem że moja ukochana
jest zmęczona. Zaproponowałem jej aby przesiadła się do tyłu bo czeka nas długa droga. Zgodziła się
bez wahania. Po kilku minutach usnęła, a ja wyznaczyłem sobie trasę. Po trzech
godzinach jazdy byliśmy już na lotnisku. Musiałem obudzić moją ukochaną. Kiedy
otworzyła oczy, powitała mnie lekkim uśmiechem, a ja odwzajemniłem go
delikatnym pocałunkiem w czoło. Po
chwili moja kochana chciała się odezwać otwierając usta, jednak nie pozwoliłem
jej dojść do słowa. Zbliżyłem się do
niej i obdarzyłem ją namiętnym pocałunkiem. Kiedy odsunęłem od niej swoje usta,
ona przyciągnęła mnie do siebie powrotem po czym wymruczała.
-Nik, jestem spragniona.. strasznie spragniona, coś dziwnego
się ze mną dzieje.
-Kochanie nie przejmuj się to minie. Masz, pij.-
powiedziałem nadgryzając swój nadgarstek i przyłożyłem go do jej ust. Caroline wgryzła
się w mój nadgarstek i zaczęła się karmić. Zabrała mi naprawdę dużo krwi. Nawet
dla tak potężnej hybrydy utrata takiej
ilości krwi była męcząca. Musiałem to skończyć. Oderwałem jej usta delikatnie
od mojego nadgarstka.
-Kochana, zaraz mamy samolot.
-Samolot? Gdzie lecimy?
-Niech to zostanie niespodzianką.
-Chyba żartujesz, musze wiedzieć jak się ubrać.
-Ahh te kobiety tylko o jednym.
-Nie jesteście lepsi. – powiedziała wykłócając się ze mną
jak mała dziewczynka.
Uśmiechnąłem się do niej, a ona zaczęła się głośno śmiać. Po
chwili wyszliśmy z samochodu i poszliśmy
na odprawe. Po dwóch godzinach byliśmy już w samolocie.
Caroline:
Mój ukochany zabierał mnie w podróż, a ja nie miałam żadnych
ubrań. Skandal jakiś. Normalnie chodziłabym obrażona do końca dnia, ale nie
mogłam się oprzeć jego urokowi. Ahh te jego błękitne spojrzenie. Nie potrafiłam
się na niego długo gniewać, tym bardziej za
taką błahostkę. Obiecał mi, że w Paryżu kupimy nowe ubrania. Ops, no
tak wyciągnęłam od niego gdzie mnie zabiera. On też miał do mnie
słabość. Tworzyliśmy nietuzinkową parę. Nie mogłam się przyzwyczaić, że Klaus jest taki kochany. Jeszcze niedawno byłam
zła na niego we Włoszech. Hmm właściwie za co byłam na niego zła? Dlaczego tam w ogóle byłam? Dziwne.. No nic..
Czas zająć się przyszłością. Rzuciłam do
kochanego zalotne spojrzenie i uśmiechnęłam się patrząc mu głęboko w oczy. Klaus złapał moją dłonią
po czym zbliżył ją do swoich ust i
pocałował. Wtuliłam się w jego tors, trzymając się kruczowo jego ręki, jakbym
się bała, że więcej go nie zobaczę. Może i
tak trochę było.. W końcu nasza
miłość była taka niebezpieczna. Siedziałam tak rozmyślając kiedy z rozmyślań
oderwał mnie głos Klausa.
-Caroline, a ty sobie coś życzysz? – spojrzałam na niego
zdziwiona, po czym zauważyłam szczerzącą się do niego stewardesse.
-Nie dziękuję, wystarczy że mam Ciebie. – powiedziałam z
pewnym siebie wyrazem twarzy karcąc stewardesse.
-Czyżbym wyczuwał nutkę zazdrości?
-Ja, zazdrosna? Chyba postradałeś zmysły od tego żółtego
uśmiechu stewardessy.
-No czy ja wiem, jak dla mnie miała bardzo ładny uśmiech i
wcale nie miała przebarwień na zębach, Caroline. – uśmiechnął się.
-No, wiesz ..
Wyszłam z jego objęć udając obrażoną i wpatrywałam się przez
okienko w chmury.
-No, piękna nie można się tak złościć. Złość piękności
szkodzi Caroline.
-A niech szkodzi..pff
-Ha ha , kochanie no już, przestań się dąsać. Bo będę
zmuszony użyć siły.- uśmiechnął się łobuziarsko.
Przemilczałam jego komentarz, jednak po chwili przyciągnął mnie
do siebie i szepnął na ucho: „Możesz się dąsać, ale i tak cie kocham
zazdrośnico”.
Już z nim nie walczyłam tylko pocałowałam go namiętnie w
usta. Po chwili pojawiła się ta nieszczęsna stewardessa z szampanem.
-Yhhm, przepraszam. – powiedziała z obojętną miną.
-Tak, tak niech pani zostawi szampana i może pani spadać.-
powiedziałam.
Stewardessa rzuciła na mnie wrogie spojrzenie i poszła, a Klaus
zaczął się ze mnie śmiać po czym pogłaskał mnie po głowie i otworzył szampana.
Delektowaliśmy się szampanem rozmawiając na temat planu naszego wyjazdu ciągle
trzymając się za ręce. Po godzinie usłyszeliśmy komunikat. Samolot
przygotowywał się do lądowania. Nareszcie!
Uhuhu.. .rozdział jak zwykle świetny! Biedna Caroline, nic nie pamięta... ale to może nawet lepiej? A Klaus nie rozumie kobie, my potrzebujemy ubrań! ;d
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego nowego bloga: http://klaus-caroline-love.blogspot.com/
Na tamtego nie mogę się zalogować. ;(
Sprawdzam codziennie po parę razy czy jest rozdział..Czekam
OdpowiedzUsuńWybacz:) Ale jak nie widzę komentarzy to brak mi motywacji :)
UsuńNie martw się jutro będzie kolejny. Prawdopodobnie wieczorem albo w nocy. Polecam sprawdzić miedzy 20-23.
Pozdrawiam:)
Kiedy nowy rozdział ??? Cały czas wchodzę na twojego bloga ale wciąż brak nn :( powyżej napisałaś że dodasz Ale dalej nic nie ma jestem załamana ;(
OdpowiedzUsuńLubie to :) i nie mogę doczekać się NN :)
OdpowiedzUsuń- Mała Mi