poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 11


Klaus:

W słuchawce usłyszałem głos mojej matki. To nie możliwe. Przecież miała się więcej nie pojawiać po śmierci Alarica. Miała zginąć. O co jej mogło chodzić? Postanowiłem iść do domu Salvtorów. Zapewne Damon  o niczym nie wiedział. Nie dziwie się, Stefan zawsze kroczył swoimi ścieżkami. Był trochę podobny do mnie. Pamiętam czasy kiedy wspólnie imprezowaliśmy. Lubiłem Stefana w wersji rozpruwacza. Czułem się jakby był  drugim mną. Te czasy jednak minęły , on znowu był słodkim chłoptasiem Eleny. Posłuszny i potulny jak baranek. W takim wypadku wolałem już być po stronie Damona, chociaż on był zbyt cwany i kapryśny, więc musiałem liczyć na siebie.
Wysiadłem z swojego ferrari i zapukałem do drzwi. W drzwiach pojawiła się Elena.
-Klaus..?
- Miło, że się cieszysz na mój widok. Mogę wejść?
-Wolałabym nie.
-A gdybym powiedział, że w grę wchodzi życie Stefana.- powiedziałem z szyderczym uśmiechem.
-Dobrze… wejdź.
-Rozsądny wybór Eleno.
Ruszyłem w kierunku salonu. Rozsiadłem się na kanapie rozglądając się za szklanką pełną whisky.
-Oh, a gdzie podział się twój wierny stróż Damon  nie wierze, że zostawił cie tutaj samą. Czyżbym się mylił skarbie?
-On..jest chwilowo zajęty. – powiedziała zmieszana. Wyczułem, że coś jest nie tak.
-Bzdury.
Wstałem pewny siebie z kanapy i zacząłem wykrzykiwać jego imie. Zbiegłem do piwnicy Damona  tam nie było. Lecz  była ona.. Caroline
Na ten widok padłem na kolana.. Moja kochana leżała drętwa na jakiejś zgrzybiałej podłodze jak bezdomna. Ogarnął mnie smutek i żal , lecz zaraz po tym obudził  się we mnie gniew. Przygryzłem usta i zacisnąłem dłonie w pięści. Miałem chęć zabić każdego kto stanąłby mi na drodze.
-CO WY DO CHOLERY ZROBILIŚCIE?!!!! – wykrzyczałem pełen gniewu, rzucając wrogie spojrzenie na Elene, która właśnie dobiegła zdyszana do piwnicy.
-Heh.. dobrze. Możesz mi wyjaśnić co to ma znaczyć? – powiedziałem z sztucznym uśmiechem.
-Nie wiem jak to się stało. Nie miałam na to wpływu… to były sekundy..
-Huh, wiesz fakt, że jesteś moim osobistym workiem z krwią nie znaczy, że nie mogę cię zabić.
Więc nie bądź taka odważna i lepiej  powiedz bez owijania w bawełne.
Szatynka spuściła wzrok na podłogę po czym spojrzała ze łzami w oczach na Caroline.
-Caroline  go sprowokowała, on się wściekł i.. doszło do tego co nie powinno się wydarzyć.. Damon.. on.. na pewno…  tego pożałuje. – powiedziała zbulwersowana.
-Masz rację, moja droga. Pożałuje. Dopilnuję tego osobiście.
Wziąłem Caroline w swoje ramiona i wybiegłem z piwnicy. W salonie stanął Damon.
-Ops , to już wszyscy wiedzą.
Zignorowałem jego słowa, najważniejsza była teraz Caroline. Wsiadłem do samochodu a ciało ukochanej położyłem na tylnim siedzeniu. Pamiętałem legendy, które mówiły o zmartwychwstaniu kochanków. Caroline żywiła się już moją krwią, więc  była nadzieja. Mogłem ją odzyskać… Potrzebowałem tylko wiedźmy.. potężnej wiedźmy. Od razu pomyślałem o Esther. Musiałem dowiedzieć się czego chce. Zawiozłem ciało ukochanej do rezydencji. W progu przywitała mnie zdziwiona Rebekah.
-Bekah nie pytaj, proszę. Zajmij się ciałem. Jest mi potrzebna. Nikt nie może jej zabrać, rozumiesz?
Rebekah przytaknęła i wzięła ode mnie Caroline. Wsiadłem w samochód i zadzwoniłem na telefon Stefana. Usłyszałem głos Esther
-Witaj Synu. Czyżbyś się stęsknił za starą matką?
-Gdzie możemy się spotkać?- powiedziałem konkretnie.
-Choćby teraz. Zapraszam do rezydencji panny Bennett , Niklausie.

Odłożyłem telefon i po kilku minutach byłem na miejscu.Spokojnie  ustałem pod drzwiami i czekałem na zaproszenie. Pojawiła się Bonnie/Esther.
-Wybacz synu, ale lepiej będzie jak porozmawiamy na zewnątrz.
-Przychodzę w dobrej mierze matko. Nie chcę niczyjej krzywdy.
-To podlega mojej ocenie..
-Dlaczego wróciłaś?
-Tyle pytań.. dopiero co wróciłam. Przejdźmy się do ogrodu.
Widzisz.. wiedźmy poprzednio dały  mi szansę, abym unicestwiła swoje dzieci.  Nie dotrzymałam słowa. Zniszczyliście Alaricka, a ja nie zaznałam upragnionego spokoju. Nie zdobędę tyle mocy na stworzenie kolejnej istoty o umiejętnościach Alaricka. Na dodatek nie zostało już nic z drzewa białego dębu. Otrzymałam nową szansę od losu. Nie  musze unicestwiać własnej rodziny… jednak ty mój drogi Niklausie będziesz musiał pożegnać się ze swoją upragnioną rodziną. Nie mogę pozwolić abyś tworzył nadal  te potworne hybrydy. Wiem też z jaką prośba do mnie przybywasz. Widzę w twoich oczach miłość synu. Miłość, żal, gniew.. Jesteś przepełniony nienawiścią do świata. Osoba, na której ci zależało odeszła.. Jednak doskonale wiesz, że mogę ci pomóc Niklausie. Cóż mogę powiedzieć więcej synu. Nadszedł czas abyś dokonał wyboru. Miłość czy władza? Wybór należy do ciebie.
Pamiętaj jednak, że nie masz wiele czasu. Jutro kiedy zajdzie księżyc przybądź pod wodospad w lesie.
Musisz zdecydować kogo chcesz mieć przy sobie. Jeśli wybierzesz  hybrydy, będziemy toczyć walkę przez wieki, a ja nie pomogę ci z ukochaną. Aczkolwiek jeśli zdecydujesz się na swoją ukochaną, wedle legendy tchnę w nią nowe życie. Caroline czy Elena , czyje towarzystwo mnie jutro zaszczyci?
Pamiętaj nic za darmo. Ukochana za władze, bądź władza, którą będę próbowała zwalczyć.


    

5 komentarzy:

  1. strasznie podoba mi sie ten rozdział. nie moge doczekac sie astepnego.co zrobi klaus. mam nadzieje ze szybko dodasz go
    POzdrawiam i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział ! Nie mogę już się doczekać kolejnego !

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybierz Caroline, Klausiku! ;d Świetny rozdział i mam nadzieję, że kolejny już się szykuje! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście w trakcie tworzenia, narazie w mojej głowie. Jutro przeleję na papier, że tak powiem.

      Usuń
  4. sis jak zwykle zajebiste tym razem nie zapomiałam ; ) już nie mogę sie doczekać kolejnego^^

    OdpowiedzUsuń