Klaus:
W słuchawce usłyszałem głos
mojej matki. To nie możliwe. Przecież miała się więcej nie pojawiać po śmierci
Alarica. Miała zginąć. O co jej mogło chodzić? Postanowiłem iść do domu
Salvtorów. Zapewne Damon o niczym nie
wiedział. Nie dziwie się, Stefan zawsze kroczył swoimi ścieżkami. Był trochę
podobny do mnie. Pamiętam czasy kiedy wspólnie imprezowaliśmy. Lubiłem Stefana
w wersji rozpruwacza. Czułem się jakby był
drugim mną. Te czasy jednak minęły , on znowu był słodkim chłoptasiem
Eleny. Posłuszny i potulny jak baranek. W takim wypadku wolałem już być po
stronie Damona, chociaż on był zbyt cwany i kapryśny, więc musiałem liczyć na
siebie.
Wysiadłem z swojego ferrari i
zapukałem do drzwi. W drzwiach pojawiła się Elena.
-Klaus..?
- Miło, że się cieszysz na
mój widok. Mogę wejść?
-Wolałabym nie.
-A gdybym powiedział, że w
grę wchodzi życie Stefana.- powiedziałem z szyderczym uśmiechem.
-Dobrze… wejdź.
-Rozsądny wybór Eleno.
Ruszyłem w kierunku salonu. Rozsiadłem
się na kanapie rozglądając się za szklanką pełną whisky.
-Oh, a gdzie podział się twój
wierny stróż Damon nie wierze, że
zostawił cie tutaj samą. Czyżbym się mylił skarbie?
-On..jest chwilowo zajęty. –
powiedziała zmieszana. Wyczułem, że coś jest nie tak.
-Bzdury.
Wstałem pewny siebie z kanapy
i zacząłem wykrzykiwać jego imie. Zbiegłem do piwnicy Damona tam nie było. Lecz była ona.. Caroline
Na ten widok padłem na
kolana.. Moja kochana leżała drętwa na jakiejś zgrzybiałej podłodze jak
bezdomna. Ogarnął mnie smutek i żal , lecz zaraz po tym obudził się we mnie gniew. Przygryzłem usta i
zacisnąłem dłonie w pięści. Miałem chęć zabić każdego kto stanąłby mi na
drodze.
-CO WY DO CHOLERY
ZROBILIŚCIE?!!!! – wykrzyczałem pełen gniewu, rzucając wrogie spojrzenie na
Elene, która właśnie dobiegła zdyszana do piwnicy.
-Heh.. dobrze. Możesz mi
wyjaśnić co to ma znaczyć? – powiedziałem z sztucznym uśmiechem.
-Nie wiem jak to się stało. Nie
miałam na to wpływu… to były sekundy..
-Huh, wiesz fakt, że jesteś
moim osobistym workiem z krwią nie znaczy, że nie mogę cię zabić.
Więc nie bądź taka odważna i
lepiej powiedz bez owijania w bawełne.
Szatynka spuściła wzrok na
podłogę po czym spojrzała ze łzami w oczach na Caroline.
-Caroline go sprowokowała, on się wściekł i.. doszło do
tego co nie powinno się wydarzyć.. Damon.. on.. na pewno… tego pożałuje. – powiedziała zbulwersowana.
-Masz rację, moja droga. Pożałuje.
Dopilnuję tego osobiście.
Wziąłem Caroline w swoje ramiona
i wybiegłem z piwnicy. W salonie stanął Damon.
-Ops , to już wszyscy wiedzą.
Zignorowałem jego słowa,
najważniejsza była teraz Caroline. Wsiadłem do samochodu a ciało ukochanej
położyłem na tylnim siedzeniu. Pamiętałem legendy, które mówiły o zmartwychwstaniu
kochanków. Caroline żywiła się już moją krwią, więc była nadzieja. Mogłem ją odzyskać…
Potrzebowałem tylko wiedźmy.. potężnej wiedźmy. Od razu pomyślałem o Esther. Musiałem
dowiedzieć się czego chce. Zawiozłem ciało ukochanej do rezydencji. W progu
przywitała mnie zdziwiona Rebekah.
-Bekah nie pytaj, proszę.
Zajmij się ciałem. Jest mi potrzebna. Nikt nie może jej zabrać, rozumiesz?
Rebekah przytaknęła i wzięła
ode mnie Caroline. Wsiadłem w samochód i zadzwoniłem na telefon Stefana. Usłyszałem
głos Esther
-Witaj Synu. Czyżbyś się
stęsknił za starą matką?
-Gdzie możemy się spotkać?-
powiedziałem konkretnie.
-Choćby teraz. Zapraszam do
rezydencji panny Bennett , Niklausie.
Odłożyłem telefon i po kilku
minutach byłem na miejscu.Spokojnie ustałem
pod drzwiami i czekałem na zaproszenie. Pojawiła się Bonnie/Esther.
-Wybacz synu, ale lepiej
będzie jak porozmawiamy na zewnątrz.
-Przychodzę w dobrej mierze
matko. Nie chcę niczyjej krzywdy.
-To podlega mojej ocenie..
-Dlaczego wróciłaś?
-Tyle pytań.. dopiero co
wróciłam. Przejdźmy się do ogrodu.
Widzisz.. wiedźmy poprzednio
dały mi szansę, abym unicestwiła swoje
dzieci. Nie dotrzymałam słowa. Zniszczyliście
Alaricka, a ja nie zaznałam upragnionego spokoju. Nie zdobędę tyle mocy na stworzenie
kolejnej istoty o umiejętnościach Alaricka. Na dodatek nie zostało już nic z
drzewa białego dębu. Otrzymałam nową szansę od losu. Nie musze unicestwiać własnej rodziny… jednak ty
mój drogi Niklausie będziesz musiał pożegnać się ze swoją upragnioną rodziną. Nie
mogę pozwolić abyś tworzył nadal te
potworne hybrydy. Wiem też z jaką prośba do mnie przybywasz. Widzę w twoich
oczach miłość synu. Miłość, żal, gniew.. Jesteś przepełniony nienawiścią do
świata. Osoba, na której ci zależało odeszła.. Jednak doskonale wiesz, że mogę
ci pomóc Niklausie. Cóż mogę powiedzieć więcej synu. Nadszedł czas abyś dokonał
wyboru. Miłość czy władza? Wybór należy do ciebie.
Pamiętaj jednak, że nie masz
wiele czasu. Jutro kiedy zajdzie księżyc przybądź pod wodospad w lesie.
Musisz zdecydować kogo chcesz
mieć przy sobie. Jeśli wybierzesz
hybrydy, będziemy toczyć walkę przez wieki, a ja nie pomogę ci z
ukochaną. Aczkolwiek jeśli zdecydujesz się na swoją ukochaną, wedle legendy
tchnę w nią nowe życie. Caroline czy Elena , czyje towarzystwo mnie jutro
zaszczyci?
Pamiętaj nic za darmo.
Ukochana za władze, bądź władza, którą będę próbowała zwalczyć.
strasznie podoba mi sie ten rozdział. nie moge doczekac sie astepnego.co zrobi klaus. mam nadzieje ze szybko dodasz go
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam i życze weny
super rozdział ! Nie mogę już się doczekać kolejnego !
OdpowiedzUsuńWybierz Caroline, Klausiku! ;d Świetny rozdział i mam nadzieję, że kolejny już się szykuje! ;*
OdpowiedzUsuńOczywiście w trakcie tworzenia, narazie w mojej głowie. Jutro przeleję na papier, że tak powiem.
Usuńsis jak zwykle zajebiste tym razem nie zapomiałam ; ) już nie mogę sie doczekać kolejnego^^
OdpowiedzUsuń