-Przepraszam, gdzie Klaus , znaczy pan Mikelson?-zapytałam
roztrzepana.
-Wyjechał godzinę temu.
-Gdzie?
-Przepraszam, zabroniono mi mówić.
Hipnoza … no tak mogłam się
tego spodziewać.
-Zostawił dla mnie jakąś wiadomość, prócz listu?
-Jeszcze bilety. Były w kopercie.
Pobiegłam na górę ,
przeszukując kopertę. Znalazłam dwa bilety, obydwa były powrotne. To były
bilety do Mystic Fools. Dwa bilety…on chciał
wracać ze mną! Co się stało, że zmienił zdanie? Czego się bał? Przecież
z listu wynika, że jest nie winny.
Teraz rozumiem, że śmierć Tylera była
konieczna. Było łatwiej mi się z tym
pogodzić. Samolot odlatywał o godzinie
20:30 była 12:45, miałam sporo czasu na oswojenie się z myślą ,że moja przygoda
z pierwotnym dobiegła końca. Może to i dobrze.. Czas wrócić do rzeczywistości ,
a będąc w jego towarzystwie nie myślałam o niczym pożytecznym, tylko o jego
głębokim błękitnym spojrzeniu i jego nagim ciele. Na samą myśl robi mi się gorąco. Postanowiłam
o tym nie myśleć. Ubrałam się i wyszłam na miasto. Był straszny upał , już wiedziałam skąd ta
powiewna tunika w wyborze Klausa. Wybrał idealnie. Miał gust, sam nieziemsko
wyglądał.
Zawsze bałam się to przyznać, ale taka była prawda. Klaus był naprawdę pociągającym mężczyzną. Szłam
ulicą kiedy nagle usłyszałam krzyk. Odwróciłam się i pobiegłam w kierunku wydobywanego
krzyku. Jakaś kobieta leżała z przegryzioną tętnicą w ciemnym zaułku. Podeszłam
do niej, lecz było za późno, umarła.. Zadzwoniłam po karetkę jednak nikt mnie
nie rozumiał. Podałam tylko ulicę,
miałam nadzieję że się domyślą. Wokół kobiety pojawiło się coraz więcej osób.
Patrzyli na mnie jak na morderce, postanowiłam odejść..
Tamtejsi ludzie coś wiedzieli.. zachowywali się jakby czuli,
że jestem istotą nadprzyrodzoną.
Kiedy się odwróciłam poczułam czyjeś dłonie na moim
ramieniu.
-Szzz, zachowuj się normalnie. Muszę cię gdzieś zaprowadzić.
Posłusznie słuchałam nieznajomego, nie odwracałam się, nie
wiedziałam kto mnie wyprowadza z tamtego tłumu. Doszliśmy do drzwi jakiegoś
kościoła.
-Kim ty…-przerwałam zobaczyłam przed swoimi oczami Kolla.
-Witaj Caroline, przepraszam, że musiałem się wysługiwać
kimś innym aby cię tu przyprowadzić, lecz jestem zbyt rozpoznawalny w
miasteczku. W kościele nie szukają wampirów. Możemy porozmawiać?
Kiwnęłam głową i weszłam do kościoła. O co mogło mu chodzić?
Dlaczego jest akurat we Włoszech. To było dziwne.
-Może się przejedziemy. Chyba masz za godzinę samolot.
-Ohh, tak rzeczywiście.. skąd ty o tym wiesz?
-Wybacz moją wścibskość, ale co ty tutaj robiłaś?
-Byłam z Klausem ..
-To ciekawe..nawet bardzo.. gdzie mój szanowny brat jest
teraz?
-Właściwie to nie mam
pojęcia, rano znikł. Masz więcej pytań, bo chciałabym zajechać do
rezydencji zostawiłam tam kilka rzeczy..
-Dobrze, porozmawiamy w drodze do Mystic Fools.
Po kilku minutach byliśmy przed rezydencja Klausa, wbiegłam
szybko po swoje rzeczy. Miałam już
wychodzić kiedy nagle przypomniałam sobie o obrazie od Klausa. Wzięłam go pod
pachę i wyszłam. Wsiadając do limuzyny zauważyłam z tyłu napis ”Wrócę za jakiś czas, oczekuj mnie
w Mystic Fools, moja kochana”. Uśmiechnęłam się czytając. Jednak nie wiedziałam
nadal co się z nim dzieje. Zaczynałam się martwić. A te pytania Kolla tylko
mnie denerwowały.
-Koll właściwie skąd
wiedziałeś, że jestem we Włoszech?
-Od Rebeki.. jednak przegrałem zakład.
-Słucham?
-Nic osobistego, naprawdę.
-Skoro zacząłeś to należy mi się odpowiedź.
-Spoko, wiesz spodziewałem się tutaj twoich zwłok
rozszarpanych po całej rezydencji, a tutaj miłe zaskoczenie jest jeszcze na co
popatrzeć.
Zaczął się do mnie zbliżać, wyczułam że mu się podobam.
-Dlaczego miałabym być martwa?- powiedziałam odsuwając się w
stronę okna.
Koll zrezygnował z podrywu. Opuścił ręce na swoje kolana i
zaczął mówić z zrezygnowanym głosem.
-Słyszałem że moja siostrzyczka trochę się pobawiła twoimi
uczuciami. Ku mojemu zdziwieniu Nik na to pozwolił. Sądziłem, że zabiera cie
tutaj, aby cie zabić.
Po tych słowach nie wiedziałam czy kłamać że się nademną
znęcał, czy powiedzieć że coś między nami zaszło.
-Klaus jest nieobliczalny, różnych rzeczy można się po nim
spodziewać. Wiem jedno na pewno nie byłby zadowolony z tego że chciałeś mnie
obmacywać.
-Chyba możemy zostawić to dla siebie Bella?- powiedział z pewnością siebie w głosie.
-Nie sądzę, aby ta wiedza była dla niego konieczna. Jednak jeśli mnie do
tego zmusisz.
Poczułam na swoim gardle jego dłonie, którymi zaczął mnie
dusić.
-Grozisz pierwotnemu? Odważna jesteś. Odważna i głupia.-
powiedział puszczając moje gardło.
-Odbiło Ci?- wykrzyczałam.
-Ja to nie Klaus, myślisz że krzycząc na mnie coś zdziałasz?
Pogarszasz swoją sytuacje blondyneczko.
Limuzyna się zatrzymała dojechaliśmy na lotnisko. Wyszłam z niej trzaskając drzwiami.
Przeszłam przez odprawę i usiadłam w samolocie. Postanowiłam
się zdrzemnąć ,czekała mnie długa droga.
Przez sen usłyszałam
głos stewardesy , po czym ocknęłam się. Byliśmy na miejscu.
Byłam strasznie zmęczona, udałam się od razu do domu. Obawiałam
się, że Koll będzie chciał się zemścić, ale chyba bał sie Klausa. Bo gdyby coś
mi zrobił on pewnie by mu się ładnie odwdzięczył. Czyżbym miała swojego
obrońce? Hehe to było nawet zabawne.
Czułam się jak dziewczyna jakiegoś gangstera. Jednak nawet nie byliśmy parą.
Może ten pocałunek był dla niego jednorazowym odskokiem.. Caroline jaka ty jesteś głupia. To Klaus, on nie rzuca słów na
wiatr.
Otworzyłam drzwi do mojego domu. Był pusty, mama była w pracy. Postanowiłam zrobić jej
niespodziankę i coś ugotować. Jednak z moimi umiejętnościami kulinarnymi mogła
by się rozchorować, więc klasycznie zamówiłam pizze. Krzątałam się po kuchni,
myśląc o Klausie, nie dawał oznak życia. Może się w coś wpakował? Jednak, to
Klaus on jest rozważny nie byłby tak głupi.. Weszłam do swojego pokoju, na
łóżku było pudełko z kokardą.
Otworzyłam pudełko. Ku mojemu zdziwieniu była tam skąpa
czerwona bielizna.
-Co proszę? – powiedziałam do siebie.
W pudełku był również liścić:” Wróciłem, mam nadzieję że będę miał na co popatrzeć.”
Kiedy to czytałam sama nie dowierzałam. Czyżbyśmy byli już
na „tym” etapie? To nie w jego stylu. Odłożyłam pudełko i poszłam do salonu. Zadzwonił
dzwonek do drzwi, przyjechała pizza. Odebrałam pizze z uśmiechem i ruszyłam w
stronę kuchni. Odłożyłam pudełko na blat
i nie patrząc w stronę lodówki wyciągnęłam butelkę krwi. To nie była krew, lecz pusta
butelka. Byłam głodna, a pizza nie zaspokoi mojego pragnienia. Miałam udać się
już do szpitala kiedy w drzwiach ujrzałam mamę.
-Caroline!- krzyknęła z radości na mój widok.
-Hej mamo!- powiedziałam rzucając się jej w ramiona.
-Co się z tobą działo? Gdzie byłaś?
-Mamo spokojnie.. tyle pytań, a pizza stygnie- powiedziałam z uśmiechem.
-Super że coś zamówiłaś, nie mam siły na gotowanie.
-Mamo hmm taka mała sprawa. Gdzie krew?
- W zamrażarce.
-Jak to? Mamo zamroziłaś mi krew, naprawdę mamy tak małą
lodówke że musiałaś przełożyć butelkę?- powiedziałam rozzłoszczona.
-Caroline, to tylko
butelka…
-Butelka krwi, to jem
mamo. Jestem wampirem jeśli nie wypiję tej cholernej butelki dziennie mogę
oszaleć. Dlatego nie mów mi że to tylko butelka krwi, jasne?
-Dobrze rozumiem. Możesz mi nie przypominać na każdym kroku
że mam córkę morderczynię…
-Mamo ..ja…ja taka nie jestem..-wyjąkałam ze łzami w oczach.
Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na
tą czerwoną bielizne.
Klaus! No tak wrócił. Muszę do niego pójść. Wyjaśnić
dlaczego zniknął.
Poszłam do łazienki i przymierzyłam nową bieliznę. Leżała
idealnie. Znowu potwierdził jaki jest idealny. Choć jak dla mnie była nieco za
skąpa. Ubrałam się i ruszyłam w stronę domu Niklausa. Po kilku minutach byłam
przed jego rezydencją. Postanowiłam że wkradnę się do jego sypialni i zrobię mu
niespodziankę. Jednak ktoś mnie usłyszał i otworzył mi drzwi.
-Ohh, to znowu ty.. nie masz dość?
-Rebekah daj sobie spokój, przyszłam do Klausa.
Na schodach pojawił się Koll.
-Zapraszamy , rozgość
się. Klaus zaraz przyjdzie, idź do jego sypialni – powiedział rozbierając mnie
wzrokiem.
Poszłam nie pewnie coś mi tutaj nie pasowało.. Przecież
Klaus by mnie usłyszał gdyby był w domu. Jednak nie przejmowałam się tym. Poszłam do jego sypialni, zdjęłam
ubrania i położyłam się na jego
dostojnym łóżu. Zostałam w samej bieliźnie. Zauważyłam jak drzwi się uchylają.
Zobaczyłam w nich Kolla.
-No, no miałem racje. Mam na co popatrzeć. Wiesz, nie trzeba
było się tak stroić. Mnie spodobasz bardziej bez tych fatałaszków. Rzucił się na łóżko przytrzymując moje ręce.
Nie mogłam się ruszyć. Zaczął się do mnie dobierać..
-Zostaw mnie! Nie masz za
grosz klasy!
-Zamknij się, trzeba było mi nie grozić.
Naplułam mu na twarz. Zdenerwował się i mnie uderzył. Zaczął być coraz bardziej
nachalny i chamski.
-Miło cie mieć przed bratem, Caroline. Zaczęłam głośno płakać… wiedziałam że to
koniec, nie miałam szans się z nim siłować..
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Stanął w nich Elijah.
-Kol do cholery!- powiedział odciągając go odemnie.
-Daj spokój sztywniaku.. tylko się troche zabawie.
-Zabawiaj się ze swoimi dziwkami, ją zostaw w spokoju. Jeśli
kiedykolwiek zobacze że robisz coś podobnego jakiejkolwiek niewinnej
dziewczynie, osobiście przebiję cie sztyletem.
Wynoś się Koll.
-Elijah daj spokój.
-Powiedziałem wynoś się!- krzyknął zdenerwowany.
Byłam roztrzęsiona.. prawie mnie zgwałcono.. i to kto? Ta pierwotna szuja. Jak można być takim
sukinsynem? Nie dość że ranił mnie, doskonale wiedział ,że zrani Klausa.
-Caroline, przepraszam cie.To nie powinno się wydarzyć.
Bardzo mi przykro że zostałaś tak potraktowana pod naszym dachem..
Może cie odwiozę do domu?
-Nie … dziękuje…Elijah..
Wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam w wampirzym tępie. Nie
wiedziałam co z sobą zrobić…
Nawet nie wiedziałam kiedy pojawiłam się pod domem Bonnie. Sama
nie byłam pewna czy chce z nią rozmawiać, ale potrzebowałam przyjaciółki, która
mnie pocieszy i zje ze mną opakowanie lodów, zapijając słodkim winem..
kocham jak zwykle i czekam na więcej sis ;x
OdpowiedzUsuńJak bym dorwała tego idiotę Kolla to nie wiem co bym mu zrobiłą! Jak on mógł skrzywdzić Caroline? Mam nadzieję, że Klaus szybko do nas wróci. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Super x3 :3 Tylko jedno ^^ Kol :> Jak sądzę :3 Ale no chyba że zmieniłaś mu imię na Koll :3
OdpowiedzUsuń