Przy okazji jak wam poszło na testach roczniku 1997 ?
Pozdrawiam.
_________________________________________________________________________________
Caroline:
To była piękna
chwila, wpatrywałam się w niego jak zakochana nastolatka, a przecież go nie kochałam. Sama nie wiedziałam już czy
chcę go zniszczyć czy robić wszystko aby
do tego nie dopuścić. W tamtym momencie utonęłam w jego błękitnych oczach. Nie
myślałam o przyszłości. Miałam gdzieś co powie Elena i Damon. Jedyną osobą,
którą wzięłabym pod uwagę był by chyba Stefan. Tak .. z pewnością on.
Wiedziałam jak kocha Elene, dlatego byłam pewna, że gdybym zakochała się w Klausie on by to
zrozumiał. Pewnie nikomu nie było by łatwo. On był ich największym wrogiem. Chwila … czy ja właśnie powiedziałam że był
ich wrogiem? Przecież on był „naszym” wrogiem. Chociaż nie byłam już tego taka pewna. Okazywał mi tyle ciepła i troski kiedy tego naprawdę
potrzebowałam. Czy on naprawdę miał uczucia? To pytanie nie dawało mi spokoju..
Bo jeśli je miał to przelewał je na mnie
i sama nie wiedziałam czy z tego się cieszyć. Oczywiście zależało mi na
ludzkim szczęściu. Cieszyłam się zawsze jeśli komuś się układało , bez względu
na to czy był to Klaus czy też moja
sąsiadka, której pomagałam zdejmować kota z drzewa. Uwielbiałam pomagać. Taka
już jestem. Jednak … czy byłam w stanie poświęcić swoje życie w zamian za
czyjeś szczęście? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
-Caroline, dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytał zadowolony
-Przepraszam, nie miałeś
tego zauważyć.
-Jestem pierwotnym, mnie nic nie umknie.-uśmiechnął się.
-Nie dajesz mi zapominać, że masz nad wszystkim władze..-
wyrwałam się delikatnie z jego objęć.
-Przykro mi jeśli cie to
zabolało. Takie są realia.
-Może wróćmy do rezydencji, mam na dzisiaj dosyć..
-Jak sobie życzysz.
Klaus:
Objąłem Caroline pod moje ramię, zaczęła się opierać. Była
na mnie zła, nadal czuła niechęć do mojej osoby. Postanowiłem nie zmuszać jej
do niczego i wypuściłem ją z uścisku.
-Strada Provinciale 49, per favore. – powiedziałem do
taksówkarza.
Moja droga patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Chyba nie
spodziewała się, że znam włoski. Jednak nie dopytywała, pewnie stwierdziła,
że głupio pytać o to pierwotnego. Słusznie,
przez te lata poznałem wiele języków, a włoski był mi bardzo bliski. Wiele lat
spędziłem we Włoszech. Kochałem ten klimat.
-Siamo qui- oznajmił taksówkarz, kiedy dojechaliśmy na
miejsce.
-Grazie-wręczyłem pieniądze facetowi i otworzyłem drzwi
Caroline.
Uśmiechnęła się na znak wdzięczności. Wiedziałem że to już koniec
wieczoru. Zapewne Caroline położy się spać, a ja pewnie wezmę się za mój
szkicownik. Dawno nic nie szkicowałem. Chociaż miałem chęć coś namalować. W tej
rezydencji często malowałem na płótnie.
-Dziękuję za wieczór,
Caroline.
-To ja dziękuję, chociaż przez chwilę zapomniałam o
rzeczywistości.
-Zabrzmiało jakbym dał ci
gwiazdkę z nieba, ale wiesz da się zrobić.- powiedział śmiejąc się.
-Wiesz ,to było coś w rodzaju gwiazdki z nieba..
-Niezmiernie się cieszę, że
umiliłem ci czas, choć tyle mogę zrobić.
-Nik, naprawdę dziękuję. Podeszła do mnie całując w
policzek, po czym ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Nie pozwoliłem jej wejść
ustałem przed drzwiami.
-Nie chce być nie miła, ale chciałabym dostać się do środka.
– uśmiechnęła się do mnie.
-Też chciałbym się tam dostać…
-heh no tak , nic prostszego wystarczy, że pociągniesz za
klamkę i …
Przerwałem jej. Pocałowałem ją namiętnie w usta. Nasze
języki spotkały się. Poczułem się jakbym tworzył z nią jedność.
-Caroline, ja chcę dostać się do twojego serca. Patrzyłem na
nią pewny siebie.
-Ja .. nie mogę, przepraszam. Przesunęła moją rękę i udała się
do swojej sypialni.
Byłem z siebie dumny. Ona wcale mnie nie odrzucała. Byłem
zadowolony , jednak czegoś tutaj nie rozumiałem. Coś było nie tak.
Caroline:
Wbiegłam do swojej sypialni jak opętana. Rzuciłam się na
łóżko i zaczęłam płakać.
Sama nie wiedziałam czego bardziej żałowałam, tego czy go
poznałam, czy tego że zaczynałam coś do niego czuć. Nie potrafiłam mu się
oprzeć.
Wszystko co robił wiązało się z
czyimś cierpieniem. Nie mogłam być z kimś takim. On ranił moich przyjaciół, na każdym
kroku. Starał się zadawać im ból, tam gdzie bolało najbardziej… w serce. Leżałam tak rozmyślając przez ok. 20 minut. Usłyszałam pukanie.
-Wszystko w porządku?- dopytywał Klaus.
-Tak.. jestem tylko
zmęczona.- powiedziałam niepewnym głosem. Wiedziałam, że nie może wejść i mnie
zobaczyć zapłakanej, jednak serce mówiło
mi żeby się do niego przytulić.
-Dobrze , dam ci spokój.
Poszedł. Hmm .. szybko odpuścił może nie był wart mojej
uwagi .. Kurcze co ja mówie .. to pierwotny wampir, hybryda … Mógłby mieć
każdą, a stara się o moje względy. Chyba mu to wychodzi.. Ten jego boski
akcent, błękitne spojrzenie.. do tego taki gentelman.. Chyba się ..
Nie, otrząśnij się Caroline! Nie zakochałaś się, nie
mogłabyś. Co do jego starań.. to już trwa dosyć długo.. a jak się rozmyśli? Koniec
tego rozmyślania, co z tego jak się rozmyśli,
to nie miało mnie obchodzić. Powinnam się zająć teraz sprawami z Bonnie.
Było już późno..prześpię się, a jutro porozmawiam z Niklausem.
Klaus:
Nie dawał mi spokoju ten zmartwiony głos Caroline. Płakała.
Nie powinienem naciskać. Chciała być sama, nie miałem zamiaru jej przeszkadzać. Szanowałem jej decyzje.
Wyszedłem na balkon. Włochy nocą pięknie wyglądały. Ustałem
przed sztalugą i zacząłem malować. Musiałem wyrazić swoje emocje, więc
namalowałem pocałunek z Caroline. Starałem się uchwycić jej piękno, lecz to nie
było możliwe nic nie oddawało jej uroczej
buźki. Caroline była taka idealna, urocza, niska blondyneczka , w której ciele drzemała zadziorna kocica. Cholernie
mnie pociągała. Potrafiła sprawić, że
nie mogłem oderwać od niej wzroku. Sprawiała że myślałem o niej całymi dniami,
a kiedy jej nie widziałem dłużej niż dwa dni chodziłem zdenerwowany. Po
godzinie skończyłem obraz. Miałem iść już spać, jednak zapomniałem wziąć obrazu
z tarasu. Cofnąłem się, wziąłem obraz i ruszyłem w
stronę mojej sypialni. Zatrzymałem się przed sypialnią Caroline. Otworzyłem
delikatnie drzwi. Usłyszałem równy oddech, spała. Położyłem obraz na komodzie i
usiadłem na fotelu naprzeciw łóżka. Siedziałem tak przyglądając się śpiącej
Caroline. Nawet gdy spała była piękna. Spojrzałem na jej powieki. Miała
rozmazany makijaż. Musiała płakać. Zapewne z
mojego powodu. Poderwałem się z
fotela i wyszyłem. Postanowiłem dokończyć jej historie w liście..
Caroline:
Obudziłam się w południe. Poszłam do łazienki wziąć prysznic
i zmyć wczorajszy makijaż. Wyglądałam
jak potwór. Nie miałam się za bardzo w co ubrać. Miałam tylko ubrania w których
przyleciałam i sukienkę od Klausa, która nie była odpowiednia na codzienne
wyjścia.
Weszłam w ręczniku do mojego pokoju. Stała w nim jakaś
kobieta.
-Przepraszam panienko, chciałabym zrobić śniadanie, lecz nie
wiem co panienka jada?
-Nie dziękuje, nie jestem głodna.
-Miałam na myśli rodzaj krwi jaki panienka spożywa. Słyszałam,
że panienka jest Jaroszką.
-Naprawdę niech pani się nie fatyguje. Chciałabym się ubrać,
pozwoli pani..
-Oczywiście, jeszcze momencik. Tutaj ma pani świeże ubrania
pan Mikelson kazał je przekazać.
-Dziękuje.- kiwnęłam głową na znak że może wyjść.
Na łóżko leżały czarne rurki i powiewna kremowa tunika, oraz
beżowe szpilki.
Zaraz, zaraz.. było
coś jeszcze. Koperta od Klausa. Otworzyłam i zaczęłam czytać:
Moja kochana!
Wybacz , że
nie mogę powiedzieć ci tego osobiście. Stwierdziłem,
że lepiej zrozumiesz kiedy to przeczytasz.. Wracając do historii z Bonnie. To
ona grzebała ci w myślach, a wszystko na prośby Tylera. Pragnął abyś go
znienawidziła. Nie radził sobie ze swoimi uczuciami, od kiedy przestał być zdominowany.
Przyszedł do mnie. Powiedział że z Ciebie rezygnuje..
Zaczął zabijać i nie potrafił
przestać. Jeśli hybryda nie jest już zdominowana przez stwórcę po jakimś
czasie zaczyna ujrzewać swojego nowego
pana. Jednak jest to tylko jego wyobraźnią. Tyler powiedział, że on karze mu
zabijać. Chciał zabić Ciebie, kochana..
Dlatego kiedy tamtej nocy nam
przeszkodził i rzucił się na Ciebie, wiedziałem że był opętany. Gdybym go wtedy
nie zabił, ponownie by cię zaatakował.
Chciał zabić wszystkich.
Bonnie przyszła do mnie po pomoc.
Normalnie wyrzuciłbym ją od razu za drzwi, ale powiedziała że chodzi o
twoje bezpieczeństwo. Powiedziałem jej
co wiem na ten temat i wspólnie zdecydowaliśmy, że trzeba go zabić. Zostało
rzucone na niego zaklęcie. Jeśli próbowałbym zabić kogoś z pierwotnych sam
oderwał by sobie głowę. Chroniąc moją rodzinę chroniliśmy, Ciebie i braci
Salvatore.Gdyby któreś z moich braci umarło zginęli byśmy wszyscy. Na szczęście
niewiele osób o tym wie. Mam nadzieję że
wszystko dobrze zrozumiesz. Śmierć Tylera była konieczna, wybacz że musiałaś
być jej świadkiem.
Zapewne kiedy się przebudzisz,
mnie już nie będzie. Dziękuję za wspaniały wieczór, na komodzie zostawiam
pamiątkę.
Żegnaj,
Klaus
Odłożyłam list. Chciałam pobiec na dół i zobaczyć Klausa
siedzącego przy kominku. Kiedy zeszłam, nikogo nie było , tylko jego gosposia...
Ojej aż się popłakałam, jakie to wzruszające. Mam nadzieję, że wrócą do siebie i wszystko będzie dobrze. Już chcę następny,nie moge się doczekać;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;3
O Boże! Aby Caroline odnalazła Klausa! Gdzie on może się podziewać w takiej chwili!?
OdpowiedzUsuńNie
OdpowiedzUsuńNieeeee!!
On nie mógł odejść!!
Błagam niech Caroline go odnajdzie...
Pisz szybko, bo nie mogę się doczekać nexta.
Życze weny i pozdrawiam ;*
Czytam, czytam, a tu nagle bum i koniec rozdziału;( Piszesz świetnie!!!! Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo....;)
OdpowiedzUsuńsiema zaczełam czytac twój blok i jest ciekawy, mam tylko jedno ale moim zdaniem Caroline ni powinna tak od razu normalnie z nim gadać i zachowywać po tym jak był do niej wredny po zabiciu Tylera i zostawił ją na pastwę siostry.
OdpowiedzUsuń