Musiałem zmierzyć się z
własnym sobą. Cel dla którego powstałem, miał być zniszczony. Matka chciała
pozbawić mnie moich hybryd, mojej nowej wiernej rodziny. Całe wieki spędziłem
na zrzucaniu klątwy, a teraz matka chce to zniszczyć? Nie mogłem na to
pozwolić. Życie bez tej słodkiej
wampirzycy nie miało sensu. Dzięki niej budziłem się każdego dnia myśląc, że
kiedyś będę lepszy.
Nie mogłem tak po prostu jej
zostawić. Karmiła się mną. Jestem z nią związany.
Zabrałem ze sobą Stefana i
pojechaliśmy do mnie.
-Stefan, przyjacielu musisz
wiedzieć, że kiedy cie nie było wiele
się wydarzyło. Twój starszy brat okazał się idiotą. Zrobił coś niewybaczalnego
i gdyby nie to że mogę to odkręcić
zabiłbym go bez zastanowienia. Dlatego radzę go pilnować.
-Obiecuję nic więcej nie
wywinie. Klaus a teraz tak na poważnie..
czemu przyszedłeś mi z pomocą?
Wcale nie musiałeś, a jednak
to zrobiłeś. Domyślam się że będziesz oczekiwał czegoś w zamian.
-Cóż, masz rację. Sytuacja zmusza mnie do tego abym zabrał ci twój najcenniejszy skarb, gdyż mnie
odebrano mój. Chyba mnie rozumiesz?
-Klaus co on zrobił?
-Zaraz będziemy na miejscu,
sam zobaczysz.
Dojechaliśmy do mojej
rezydencji. U progu drzwi ujrzałem
zmartwioną Rebekhe.
-Gdzie ona jest Bekah?
-U Ciebie w sypialni…
-Ok..
-Nik! Czekaj.. z nią dzieje
się coś dziwnego. Zresztą sam zobaczysz.
Wszedłem spokojnie po
schodach , tak aby Stefan nie zauważył mojej zmartwionej postawy. Starałem się
być obojętny. Otworzyłem niepewnie drzwi, bojąc się tego co zobacze. Caroline
leżała na moim łóżku. Jednak jej ciało nie wyglądało tak jak przedtem. Zaczęło
gnić.. wiedziałem że mam mało czasu. Nie mogłem zwlekać.
-To Caroline…?
-Stefan nie mniej mi tego za
złe.
Podbiegłem do niego skręcając
mu kark. Zaniosłem go do piwnicy i związałem jego ręce liną nasączoną werbeną.
Musiałem wynieść trumnę Kolla w bezpieczne miejsce. Poprosiłem siostrę aby się
tym zajęła. Sam zamknąłem Stefana w piwnicy i zadzwoniłem z jego komórki do Eleny. Po kilku sygnałach
usłyszałem jej podenerwowany głos.
-Słucham.
-Witam Eleno. Jaki ten
los bywa nieprzewidywalny. Tracisz
bliską ci osobę i wiesz że nic na to nie poradzisz, kiedy jednak zdarza się
okazja. Nutka nadzieji że jest szansa by ją odzyskać. Teraz słuchaj mnie
uważnie jeśli chcesz żeby Stefan był
żywy radze nie wtajemniczać Damona. Przyjdź do mojej rezydencji za 20 minut.
Jeśli nie, będę zmuszony sam się
pofatygować, a obiecuję że nie będzie to przyjemna konwersacja.
-Dobrze, będę.
-Miło, że się rozumiemy. Nie
chcę problemów.
Odłożyłem komórkę i poszedłem
się przygotować do rytuału. Usłyszałem głos mojej siostry.
-Elijah zabrał trumnę do
Włoszech.
-Dobrze. Koll musi być
bezpieczny i nikt nie może wiedzieć, że jest zasztyletowany. Elijah zapewni mu
bezpieczeństwo z pewnością.
Dochodziła 15.00 miałem
zaledwie godzine na przekonanie Eleny. To była jedyna szansa. Wiedziałem że
zrobi wszystko aby ratować bliskich. Oczekiwałem jej niecierpliwie w salonie
popijając whisky.
Minął kwadrans, usłyszałem
pukanie do drzwi. To musiała być Elena Gilbert. Nie myliłem się, w drzwiach
stanęła odważna Gilbertówna.
-Witam moja droga. Zapraszam
w moje skromne progi, czuj się jak u siebie w domu.- powiedziałem wskazując
ręką na środek salonu.
-Nie, dziękuję.
-Nawet lepiej, bo nie mamy
zbyt wiele czasu.
-O co chodzi Klaus?
-Słuchaj uważnie. Twój
chłoptaś odebrał mi Caroline. Jest sposób aby ja odzyskać jednak musi przelać
się krew dopplangera.
-Co? Chyba nie sądzisz…
-Eleno, wiem że kochasz Stefana i chyba nie chcesz żeby stała
mu się krzywda. – uśmiechnąłem się szyderczo.
-Ok… czego ode mnie
oczekujesz.
-Wejdź, porozmawiamy mamy
mało czasu.
Zaprosiłem dziewczynę do
środka i usiedliśmy w salonie. Panowała spokojna atmosfera. Wokół rozbrzmiewała
muzyka z lat 80-siątych. Elena siedziała zmieszana. Postanowiłem przejść do
konkretów.
-Dobrze. Musisz wiedzieć że
jeśli chcesz uratować swoją przyjaciółkę i chłopaka musisz zginąć.
Mogę ofiarować ci nowe życie
Eleno. Nie będziesz musiała opuszczać swoich bliskich, no może bedziesz musiała
uważać żeby nie przegryźć niektórym tętnic, ale poza tym będzie dosyć fajnie.
-Bawi cie to Klaus? Tutaj
chodzi o moje życie, a ty sobie żartujesz. Nie wiem co Caroline w tobie
widziała, nadal jesteś bezwzględnym gburem.
-Zabawna jesteś. Mogę cię
zabić w każdej chwili, a ty masz czelność mnie obrażać. Nie zastanawiało cie
wcześniej czemu Bonnie cie zaatakowała? Eleno to twoje przeznaczenie nie możesz
żyć. Bynajmniej żyć jako człowiek. Ze względu na uczucia Caroline daję ci wybór. Giniesz jako człowiek, czy rodzisz się
na nowo?
-Nie mogę podjąć takiej
decyzji sama. Chce porozmawiać ze Stefanem.
-Masz 5 minut.
Zaprowadziłem ją do piwnicy.
Stefan już się ocknął. Werbena wnikała w jego organizm.
-Stefan..! – podbiegła do
niego z płaczem.
-Spokojnie, nic mi nie jest..
-Zostawie was. Nie radzę
spiskować. Eleno, czekam w salonie. Pamiętaj
5 minut. Inaczej sam się pofatyguje do was.
Wyszedłem zostawiając
uchylone drzwi. Udałem się do salonu, zdawałem sobie sprawę z tego, że zaraz
Damon zacznie coś podejrzewać i prędzej czy później będę musiał
go unieszkodliwić.
Zadzwoniłem do Rebeki,
powiedziała że się nim zajmie. Siostrzyczka miała okazje do zemsty.
W końcu Damon od zawsze się
nią bawił, teraz ona mogła zrobić z nim
to samo.
Czas nas gonił zostało
niewiele czasu. Pół godziny dzieliło nas od spotkania z Esther.
Rozsiadłem się w fotelu i
czekałem na wiadomość od Eleny.
-Klaus. Podjęłam decyzje.
Chce umrzeć, jednak bliscy mi na to nie pozwolą… dlatego wybieram życie jako
wampir. Mam tylko jeden warunek.
-Powiedzmy, że wezmę to pod
uwagę.
-Stefan idzie z nami do Esther
i to on mnie przemieni.
-Nie ma mowy. Wy tu
zostajecie. Najpierw wypompuję z ciebie
krew, a potem cie zabiję. Pod koniec dam ci swoją krew i wtedy przeżyjesz.
-Nie zgadzam się!
-Jesteś żałosna. Ty nie masz
nic do powiedzenia w tej sprawie, zrozum to wreszcie. Cholera mało czasu.. Masz
farta.
-Co?
-Zginiesz już teraz. –
podeszłem do niej w wampirzym tempie dając
jej moją krew. Po 30 sekundach kiedy krew wypełniła jej żyły skręciłem jej
kark. Zaniosłem ją do piwnicy, kładąc
obok Stefana.
-Kiedy się obudzi, niech cie
uwolni i idź z nią na polowanie. Do
jakiego życia ją przystosowujesz to już
będzię twoja sprawa, wiec jednak że więcej mnie nie zobaczysz. Nie szukajcie
mnie i Caroline. Jasne?
Stefan kwinął delikatnie i
spuścił wzrok na Elene. Wziąłem moją ukochaną w swoje ramiona i zaniosłem do
auta. Po kilku minutach byliśmy przed lasem. Zarzuciłem ciało Caroline na moje
plecy i już po chwili złożyłem już jej ciało przy wodospadzie. Ciało ukochanej przesiąkło wonią mojej krwi.
Jednak zaczynało coraz szybciej gnić. Zostało
niewiele czasu, do całkowitego rozpadu. Przykucnąłem przy mojej ukochanej i
odgarnąłem jej niesforne loki z policzka. Po moim policzku spływała samotna
łza.
-Kochanie, wszystko będzie
dobrze. Zobaczysz będziesz szczęśliwa. – wyszeptałem pełen nadzieji.
Usłyszałem czyjeś kroki.
-Jednak miłość Niklasie. Mądry
wybór mój synu. Teraz pozwól mi działać.
Esther/Bonnie zbliżyła się do
mnie rozcinając sztyletem moją dłoń, później zrobiła to samo z dłonią Caroline.
Złapała moją dłoń i zbliżyła do dłoni mojej ukochanej. Zamknęła oczy i zaczęła
odprawiać rytuał.
-Niklausie jest pewna komplikacja. Caroline za długo
leżała martwa. Nie będzie wszystkiego pamiętała. Możesz wybrać, które momenty ma pamiętać. Moment od
początku waszej znajomości do śmierci Tylera. Bądź moment od waszego połączenia
we Włoszech do teraz…
-Nie będzię pamiętała śmierci
Tylera? A co z jej dzieciństwem?
-Dzieciństwo, czasy liceum.
To zostanie w jej umyśle, zapomni o cierpieniu, które jej wyrządziłeś i o
Tylerze. Będziesz mógł stworzyć jej nowy bezpieczny dom. Nie zmarnuj szansy. Zaraz
się ocknie ,decyduj.
-Dobrze, zbyt wiele już
cierpiała daj nam nową szanse.
Zamknąłem oczy, a Esther już
nie było. Bonnie upadła. Zabrałem obydwie dziewczyny do swojej rezydencji. Czekałem
na ich ocknięcie.