Witam!
Kochani chciałam podzielić się z wami moją kolejną pasją. Od 7 miesięcy jestem prezenterką radiową, a ostatnio zaczęłam tworzyć sety.
Oto próbka mojej pracy:
https://soundcloud.com/hoolly-1
Zapraszam również na stronę radia, w którym gram live!! Będziecie mieli okazje usłyszeć mnie na żywo :)
http://www.szrejdio.pl/
Śledźcie ramówke!! Moja ksywka na radiu to Hoolly :)
________________________________________
Drodzy Czytelnicy!
Chciałabym również abyście komentowali rozdziały, kiedy nie widzę komentarzy nie wiem czy jest dla kogo prowadzić dalej bloga :) Uwierzcie, że choć jeden mały komentarz dużo dla mnie znaczy. Mam dużo zajęć, ale chciałabym znaleźć więcej czasu na bloga, jednak jeśli nie widzę waszej aktywności to tracę wiarę w dalsze prowadzenie. Uwielbiam pisać, ale jeszcze bardziej dzielić się tym z innymi:) Dlatego proszę was o większą aktywność, a ja odwdzięcze się tym samym.
Pozdrawiam WomenInBlood
KLAUS &CAROLINE
sobota, 20 lipca 2013
czwartek, 27 czerwca 2013
Rozdział 18
Siemka!
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, strasznie zaniedbałam bloga. Jednak kiedy weszłam dzisiaj na stronkę i zobaczyłam 13909 wyświetleń powiedziałam na głos "wow" i postanowiłam wziąść się i napisać kolejny rozdział. Musicie mi to jakoś wybaczyć, a ja postaram się wynagrodzić te dwa miesiące nieobecności najlepiej jak będę potrafiła. Czekam na komentarze to na prawdę motywuje do pracy ! :)
_________________________________________________________________________________
Caroline:
Byłam cholernie zła. Znowu
traktował mnie jak dziewczynkę,
która nic nie zrozumie. Co on sobie wyobrażał? Teraz potrzebowałam
przyjaciół. Przyjaciół, którzy się ode mnie odwrócili.
Nikt się mną nie interesował. Coś musiało być nie tak..
Postanowiłam iść do domu Salvatorów, aby sprawdzić co jest
grane. Już dziesięć minut później stałam przed drzwiami
rezydencji braci Salvatore. Ku mojemu zdziwieniu nikt nie otwierał. Czyżby wiedzieli, że to ja? Przecież ja nic
im nie zrobiłam. Doskonale wiedziałam że robili się podejrzliwi co do osoby
pierwotnego, jednak to nie powód aby
zerwać ze mną wszelkie kontakty. Stałam pod drzwiami rozmyślając kiedy z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk zwalniającego silnika motocyklu
Stefana. Jednak na motocyklu nie było Stefana, tylko Elena i Daemon.
- Cześć Blondi, czego tu szukasz?
-Hej Car. – powiedziała
Elena
Postanowiłam wziąć bruneta na stronę. Podbiegłam do motocyklu i dałam jasno do zrozumienia, że Elena zostaje.
Lekko zirytowana zeszła z motocyklu i z groźnym spojrzeniem udała się w
kierunku rezydencji.
-Jedziemy, czy nadal będziesz się tak dziwnie przyglądał?
-No no Forbes twarda ręka Klausa Ci służy, ty diablico rawrr.
-Skończyłeś?
-W sumie mógłbym poruszyć jeszcze kilka kwestii ale skoro
nalegasz to jedźmy.
Ruszyliśmy na przedmieścia Mystic Fools. Chmury pociemniały,
zapowiadało się na deszcz. Deamon pędził
jak szalony, nie przeszkadzałam mu sama lubiłam szybką jazdę. Za życia kochałam adrenalinę, jednak teraz kiedy jestem
wampirem to nie to samo. Mam świadomość, że moje życie nie jest tak kruche jak
przedtem. Dlatego szybka jazda nie robiła na mnie już takiego wrażenia. Po 15 minutach jazdy zatrzymaliśmy się nad jeziorem Meanwhilestaff.
Zeskoczyłąm z motocyklu i usiadłam na pomoście. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się tak
późno. Po chwili Deamon wyciągnął spod siedzenia motocyklu worki z krwią po
czym podszedł do mnie i wręczył mi jeden.
-Miał być dla Elki, ale cóż, podzielę się.
-Ty się dzielisz? Od kiedy? Jestem w szoku. Chwila… jak dla
Eleny?
-Uwierz nie zawsze jestem chamem… no dobra zawsze. Czasami
mam przebłyski dobroci i dzisiaj jest
twój szczęśliwy dzień. Przy okazji o czym chcesz rozmawiać?
-Pytałam o coś? Jak
to krew dla Eleny?!
-Ok.. czuję klimat..
Elena jest wampirem. Ty nie wiesz?
-Jak ona sobie radzi?
-Wow poważnie nic nie wiesz?!
-Deamon a czy wyglądam jakbym sobie żartowała?
-Ok..skoro ty tego nie wiesz.. to zapytam inaczej co wiesz? Od
kiedy jesteś w Mystic Fools? Przecież Klaus Cie zabrał.
-Ja nic nie wiem.. pamiętam wyjazd z Klausem potem.. koszmar..
ehh.. wróciłam sama.
-Spoko rozumiem, może nie jestem odpowiednią osoba, której
masz się zwierzać.
-Po prostu nie mam ochoty.
-Cholera.. ty nic nie pamiętasz? No jasne.. Esther.
-Esther?
Co? Jak to..? Mów wszystko jak na spowiedzi.
-No widzisz Caroline
jakiś miesiąc temu miałem kaprys żeby
Cię zabić.- powiedział z przerażonym
wzrokiem i głupim uśmiechem na twarzy.
-Coś ty powiedział?
-Właśnie teraz
nadszedł moment, w którym powinienem mieć ze sobą bourbon. Jak wypijesz jesteś
łatwiejsza.
Wstałam z pomostu i rzuciłam się na bruneta przyduszając go.
Jednak nie dałam mu rady.. po chwili
oderwał od siebie moje ręce i ze spokojem w oczach zaczął przemawiać.
-Spokojnie.. wszystko ci powiem tylko mnie nie zabijaj bo
nie będziesz miała ze mnie pożytku.
-Zrobię to jak tylko skończysz mówić! Gadaj!
-Więc jak mówiłem.. chciałem Cie zabić.
-Bo?!
-Powiedzmy, że nie chciałaś być uległa, wystarczy?
-Daemon do cholery mów albo nie ręczę za siebie!
-Ok… chciałem żebyś zakręciła się koło Klausa i pomogła
zrealizować mój plan.
- Miałam być przynętą?!- znowu zaczęłam się szarpać ze złości.
-Albo się uspokoisz, albo zacznij szukać innego jelenia bo
na prawdę nie mam ochoty się z tobą
szarpać blondyneczko.
Popatrzyłam na niego wściekła i zamilkłam.
-Kontynuując, opierałaś się , a ja byłem wściekły, irytowałaś mnie i ubliżałaś wziąłem kołek i niefortunnie wbiłem w serce. Potem magicznym sposobem twój
pan idealny zabrał Ciebie i Bonnie i tak już od tamtej pory miałem spokój nie
widziałem Cię aż do dzisiaj. Za twoje życie przypłaciła Elena, musiała umrzeć.
Szczegółów nie znam, pytaj swojego kochanka skarbie.
-Gnij w piekle Daemon..
Odepchnęłam go na
drzewo i pobiegłam do domu.. Wiedziałam że muszę porozmawiać z Klausem, ale
nie miałam na to ochoty.. postanowiłam przespać się spokojnie w moim łóżku przy czuwającej matce.
Musiałam pomyśleć.. musiałam coś zrobić.. pozostaje pytanie co z Tylerem? Może
też był w to wplątany?
sobota, 30 marca 2013
Witam Kochani Czytelnicy!
Witajcie!
Chciałabym złożyć moim zagorzałym czytelnikom najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt Wielkanocnych.
Beczy w trawie baraneczek
nawołując w niebogłosy
Życzę zdrowia i radości
Wam z okazji Wielkiej Nocy
I dyngusa mokrutkiego
By Wam szczęście dopisało
By rodzinne były święta
By wam nic nie brakowało
Chciałabym złożyć moim zagorzałym czytelnikom najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt Wielkanocnych.
Beczy w trawie baraneczek
nawołując w niebogłosy
Życzę zdrowia i radości
Wam z okazji Wielkiej Nocy
I dyngusa mokrutkiego
By Wam szczęście dopisało
By rodzinne były święta
By wam nic nie brakowało
Życzy: WomenInBlood
PS. Nowy rozdział pojawi się w poniedziałek.
Pozdrawiam Gorąco :)
niedziela, 10 marca 2013
Rozdział 17
Caroline:
Przebudziłam się z okropnym bólem głowy. Zdezorientowana
szukałam w pośpiechu telefonu na szafce nocnej, aby sprawdzić godzinę, zamiast
tego strąciłam coś szklanego. Doskonale wiedziałam co kładłam na szafce nocnej
i z pewnością nie było tam niczego szklanego. Jak dobrze, że nic nie zbiłam. Dotarło
do mnie, że nie jestem w swojej sypialni. Nie mogłam sobie przypomnieć
wczorajszego wieczoru. Był tam Klaus, Tatia.. i jakiś facet. No tak, urwał mi
się film. Typowe dla zapijania smutków, teraz już wiem skąd ten ból głowy. Cholera
znowu dałam się uwieść Klausowi. To z
pewnością w jego sypialni się znajduje. Nie musiałam długo szukać dowodów,
wystarczyło przekręcić się na drugi bok. Obok leżał wpatrujący się we mnie Klaus.
-Witaj Najdroższa. Jak się spało?
-Całkiem nieźle, dopóki się nie przebudziłam.
-Rozumiem, kac morderca nie ma serca?
-Coś w ten deseń.
-Hehe kochanie, Ty doskonale wiesz, że alkohol nie jest dla
Ciebie, jednak i tak go pijesz.
-Mogę, więc piję.
-Uparta i z niewyparzonym językiem. Jak zawsze kochana.
-Daj mi święty spokój, dobrze wiesz, że nie chciałam z Tobą
bliższych kontaktów, a ty zabrałeś mnie do siebie.
- Zmusiłaś mnie Caroline, zachowywałaś się jak pusta blondynka. Naprawdę nie musiałaś kleić się do
tamtego faceta.
-Czy my..?
-Nie Caroline, szanuje twoje zdanie do niczego Cię nie
zmuszałem, skończyło się na pocałunku, potem musiałem z trudem się pozbyć twoich nieokiełznanych rąk,
panno niegrzeczna. – powiedział bawiąc
się moimi lokami.
Nie spuszczałam z niego wzroku. Cholera nawet na trzeźwo nie
potrafię się mu oprzeć.
-Dziękuję.
-Ależ nie ma za co. Mam
tylko małą prośbę.
-Słucham.
-Nie chciałbym się czepiać, ale skoro mam Cię nie dotykać to
lepiej popraw to ramiączko od koszuli nocnej, bo mogę nie wytrzymać.
Postanowiłam troszkę się podroczyć z moim pierwotnym.
-Nie wytrzymasz? Niklausie sądziłam, że z wszystkim sobie dajesz rade.
-Jeśli chodzi o Ciebie panno Forbes to mam małe problemy z
opanowaniem emocji.
-Ach tak? Cóż jednak wczoraj dałeś radę.
-Hmm wolałabyś abym nie dał
rady?
-Chciałabym nie chciała.. nie ważne.
-Kochana twoje zachcianki są najważniejsze. Jednak słowo się
rzekło.
Klaus zbliżył się do mnie, nasze usta dzieliły milimetry,
jednak on poprawił mi ramiączko i ze zrezygnowanym wzrokiem odwrócił się do ściany.
-A moje zachcianki?
-Do spełnienia.
-W takim razie Niklausie Mikelson w tej chwili proszę zrobić
mi pyszne śniadanie. „Wisienkę” też poproszę. – powiedziałam z błyskiem w oku.
-Muszę Cię Kochana zmartwić, ale nigdzie się nie ruszam.
Śniadanie czeka od dwóch godzin na moją księżniczkę. Co do Wisienki, to mamy
umowę. Nie chce abyś pochopnie podjęła decyzję, jeśli będziesz potrzebowała
więcej czasu, to go dostaniesz. Dzisiaj jeszcze
brak Ci trzeźwego myślenia, a teraz zapraszam na śniadanie. Jednak proponuję
się ubrać. Nie jesteśmy sami, Rebekah jest w domu.
-Och.. jasne.
Klaus:
Rozłożyłem się wygodnie w sypialnianym łożu, przyglądając
się jak zdenerwowana obecnością Rebekhi Caroline krząta się po pokoju, szukając
swoich rzeczy. Uwielbiałem ją w takim stanie. Zawsze zależało jej aby dobrze
wypaść, nawet przed Rebekhą. Przecież one się nienawidziły. W zasadzie tego tak
naprawdę nie wiem. Nie żywiły do siebie
sympatii to było widać na pierwszy rzut oka, ale czy się nienawidziły? W końcu
dwie blondynki w jednym domu to za wiele. Powinienem nad tym pomyśleć, przecież kiedyś będę chciał
zamieszkać z Caroline. Choć pamiętam obietnicę Rebekhi. Przysięgała, że
zaakceptuje Caroline, jeśli ją uratuje i po święcę Hybrydy. Mam cichą nadzieję,
że nie rzucała słów na wiatr.
Jestem ciekaw jak daje sobie radę Elena w skórze wampira.
Jeszcze nie zauważyli zniknięcia Caroline. Musze ją w końcu powiadomić o
przemianie Eleny. Trudno.. musi znać prawdę, nie mogę jej dalej oszukiwać.
Chciałem aby uniknęła tego cierpienia,
jednak to nie możliwe zbyt wiele osób, które będą ją męczyć. Na samą myśl o prawdzie mina mi zrzędła. Byłem
świadomy wyboru Caroline. Nie będzie potrafiła mi tego wybaczyć.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Caroline.
-Coś mówiłaś?- zapytałem udając zaspanego.
-Tak, ale już nie ważne, skoro mnie nie słuchasz.
- Zamyśliłem się, wybacz. O co chodzi?
-Pytałam się gdzie trzymasz
waciki. A nad czym tak rozmyślasz?
-Waciki? W mojej toalecie tego nie znajdziesz, musiałabyś
spytać Rebekhi.
-Dam radę bez wacików. Nie odpowiedziałeś na moje
drugie pytanie.
-Cóż nad czym rozmyślam. O czym ja mogę myśleć? Nie mogę
uwierzyć, że taka piękna istotka biega po mojej sypialni.
-Klaus, poważnie?
-Dowiesz się wieczorem, ponieważ muszę w końcu z Tobą na ten
temat porozmawiać. Obiecaj mi tylko jedną rzecz.
-Postaram się.
- Nie podejmiesz pochopnej decyzji. Kieruj się sercem
Caroline.
-Klaus, nie wiem czy mogę Ci to obiecać. Doskonale wiesz
jakim darze Cię uczuciem. Nie zrobię nic przez co mógłbyś cierpieć. Jednak nie
mówię, że nie należy Ci się.
-Wiem, znam swoją sytuacje. Koniec tych pogaduszek, porozmawiamy o tym
wieczorem, a teraz zapraszam Cię na śniadanie.
-Zamierzasz wystąpić
w samej bieliźnie?
-Nie podobam Ci się w bieliźnie?
-Mnie może i tak, ale reszta domowników może być
niezadowolona.
-Nie martw się, miałem zamiar ubrać skarpetki.
-Haha Klaus, daj spokój z tymi żartami, ubieraj się i
schodzimy.
-Dobrze już dobrze.
Wyciągnąłem na siebie czarną koszulę i moje ulubione jeansy,
po czym dołączyłem do mojej ukochanej. Zeszliśmy pewnym krokiem do jadalni,
jednak nikogo nie zastaliśmy. Stół był
idealnie posprzątany.
-Co z naszym śniadaniem, kłamco.
-Ktoś musiał tutaj posprzątać hmm no nic będziesz musiała
zadowolić się jakąś restauracją.
-Wybacz, ale ja chyba już muszę iść. Mam 10 nieodebranych
połączeń od mamy.
-No dobrze kochana, nie będę Cię zatrzymywał. Podwiozę Cię.
-Dam sobie radę.
-Nalegam.
Zrobiłam naburmuszoną mine. Klaus był nadopiekuńczy przecież co mi się stanie w
drodze do domu. Dla świętego spokoju zgodziłam się. Klaus jak zawsze przepuścił
mnie w drzwiach i ruszyliśmy do garażu.
Nigdy nie byłam w
jego garażu. Klaus zawsze kiedy mnie
odwoził wszystko było już przygotowane, auto wyprowadzone, drzwi dla
mnie otworzone, do tego piękna muzyka klasyczna wydobywająca się z głośników
jego Ferrari. Pomyślicie dziwne połączenie. Ferrari i muzyka klasyczna, a w
środku bezduszna kreatura. Jednak ja
tego tak nie widziałam. Dla mnie był to zwykły samochód, zabawka ukochanego, a wewnątrz grała muzyka ukazująca
głębię Klausa.
Teraz mogłam wybrać samochód. Ku mojemu zdziwieniu samochód
dla mnie.
W garażu, a raczej w wielkim parkingu znajdowało się około
30 samochodów. Począwszy od BMW kończąc na Lamborghini. Wszystkie
samochody były idealnie czyste. Czy
Klaus zawsze wszystko musi mieć w
idealnym porządku? No tak, w końcu artystyczna dusza, perfekcjonista.
-Co wybierasz? Coś
klasycznego czy może stawiasz na nowoczesność.
-Wszystkie samochody są piękne, jednak co jest nie tak z
moim new beetle?
-Tatia już wie czym jeździsz.
-Skąd ty wiesz..
-Caroline, ja dużo wiem. Tatia jest nieobliczalna, myśli że
ja nadal ją kocham. Przez ten czas kiedy mnie nie było musiałem uporządkować stare sprawy.
-Związane z nią.
-Nie ukrywam owszem, jednak większość to interesy.
-Klaus do cholery od kiedy bawisz się w biznesmena! Przestań
mnie okłamywać.
Przedtem mówiłeś że tylko interesy Cię z nią dzieliły, a
teraz wychodzi że ona Cię kocha?
-Nie wierze, że się nie domyślałaś.
-Oczywiście, że się domyślałam. Dałam mi do zrozumienia, że
jesteś tylko jej. Lecz skoro ona Cię „nadal”
kocha, oznacza to że ty kochałeś ją również.
-Caroline to było wieki
temu, dosłownie wieki temu.
-To mnie nie satysfakcjonuje. Muszę zmieniać wóz bo jakaś
wariatka Cię kocha, a ja jestem bezsilna.
-Księżniczko tylko się nie denerwuj.
-Klaus przestań z tym „kochanie, księżniczko” jestem zła. Może
tego nie pokazuje tak dobitnie, ale jestem zła. Mam do Ciebie żal, że nie
powiedziałeś od razu o co chodzi z Tatią.
Naprawdę miałam się dowiedzieć w taki sposób? Przypadkowo, bo tobie się
wymsknęło?
-Nie..o tym miałem z Tobą porozmawiać wieczorem.
-Teraz nie chce z Tobą rozmawiać. Żebym nie zapomniała, wbij
sobie do głowy że nie zmieniam auta. Skoro zostawiłeś mnie żeby uporządkować
swoje sprawy, to trzeba było to zrobić. Teraz wracasz oczekujesz, że Ci wybaczę,
jednak znowu mnie okłamujesz. Na dodatek okazuje się że Twoja była wcale nie
przypadkowo wczoraj ze mną rozmawiała.
-Jak to rozmawiała? Wczoraj?
-To teraz o niczym nie wiesz?
-Nie miałem okazji się dowiedzieć. Jak widać też nie jesteś
ze mną szczera.
-No wybacz, że nie powiedziałam Ci tego rano kiedy chciałeś
mnie przelecieć.
-Caroline przesadzasz.
-Wcale nie przesadzam.
Przyciągnąłem Caroline do siebie z gniewnym wzrokiem mówiąc:
-Caroline jesteś piękna, ale jeśli zaraz się nie zamkniesz
to będę zmuszony Cię zakneblować.
Widziałem, że wampirzyca próbuje się wyrwać z moich objęć, nie
chciałem jej zatrzymywać.
Wyjąłem z kieszeni kluczyki i wręczyłem blondynce.
-Proszę, wzrotu nie przyjmuję.
-A ja powiedziałam, że nie chce żadnego auta!
Caroline rzuciła we mnie kluczykami i udała się do wyjścia z
garażu. Zdenerwowany zacisnąłem pięści i rozbiłem szybę w aucie. Wampirzyca nie
odwróciła się, szła pewnym krokiem w kierunku wyjścia. Cała sytuacja doprowadziła do ogromnej żądzy krwi.
Wziąłem pierwszy lepszy samochód z garażu i pojechałem do
Mystic Grill. Zahipnotyzowałem tam kilka panienek i zabrałem je do swojej
rezydencji.
Musiałem odreagować.
sobota, 16 lutego 2013
Rozdział 16
Caroline:
W Mystic Foolls zaczynało się ściemniać. Nawet nie zauważyłam
kiedy zaszło słońce. Wkoło panowała cisza i spokój. Tutejsza ludność nie należy
do maniaków imprez. Zdarzało się kiedyś kliku
narkomanów i alkoholików, ale te czasy minęły. Odkąd w mieście pojawiły się istoty nadnaturalne,
ludzie mimo iż o nich nie wiedzą, nie wychodzą wieczorami na miasto. W zasadzie
nie dziwiłam im się, w naszym mieście nie było nic ciekawego, a dzisiejsza
młodzież woli spędzać czas przed komputerem niż na świeżym powietrzu.
Jechałam spokojnie, płynąc po pustych ulicach mroku,
rozmyślając nad lepszym jutrem. W ostatnim czasie tak wiele się wydarzyło. Na dodatek
sytuacja z Tylerem mnie nie pokoiła.
Tyler, Klaus zaczynałam się powoli w tym gubić. Którego
kocham? Może nie powinnam być z żadnym z
nich? Te pytania trapiły mnie bez końca.
Jestem żałosna, nawet nie potrafię określić co czuje.. Co z ciebie za wampir, Caroline?
Nagle z rozmyślań wyrwał mnie hałas. To był trzask, łamanie
kości. Zatrzymałam gwałtownie samochód i
wybiegłam na pomoc niewinnej istocie. To nie była niewinna istota. Przed moimi oczyma
ukazała się Tatia.
-Witaj Caroline.
Stanęłam jak wryta,
nie było mnie stać nawet na głupie „Cześć”.
-Hmm zszokowana naiwna blondyneczka. Już wiesz
czemu Cię zostawił, słonko.
-Sądziłam, że w twoim wieku nie wypada rzucać się pod koła. Nie jest to kulturalny
gest, nieprawdaż?
-Daruj sobie ten incydent. Posłuchaj mnie teraz uważnie,
zapomnisz o tym że go poznałaś. On był
mój.
-Że co proszę? Kim ty do cholery jesteś żeby mi rozkazywać,
co?
-Jestem na tyle ważna,
że mogę zmienić twoje życie w mgnieniu oka. Zresztą chyba się już przekonałaś. Chwila w limuzynie
zamieniła twoje życie w koszmar, mylę się?
-On był twój. Trafne spostrzeżenie.
-Nie łap mnie za słówka, gówniaro.
-Jeśli masz zamiar
dalej mi ubliżać to sobie odpuść, nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
-Nie interesuje mnie na co masz ochotę.
-A mnie nie interesuje co mówisz. Żegnam.
Wsiadłam spowrotem do samochodu i już za kilka metrów byłam przed barem. Zabrałam
torebkę i ruszyłam w stronę Grilla. Już miałam pociągnąć za klamkę od drzwi,
kiedy dostałam sms-a. Wiadomość była krótka.
20:40
TREŚĆ: Tęsknie najdroższa.
Tylko jedna osoba zwracała się do mnie w ten sposób. To musiał być Klaus. Najpierw
Tatia, teraz ta wiadomość.. On
musiał być w pobliżu. Z jednej strony
chciałam go zasztyletować i mieć władzę nad nim, jak to on robił ze swoim
rodzeństwem, a z drugiej.. najzwyczajniej w świecie poczuć jego dotyk i
smakować jego ust od nowa przez
wieczność. Wycofałam się z Grilla. Dotarło do mnie gdzie zmierzała Tatia.
Musiałam udać się do rezydencji Mikelsonów. Nie chciałam ryzykować, musiałam
schować swoją godność i zadzwonić do Rebeki. Wybrałam jej numer i czekałam, aż
usłyszę ten głos, który doprowadzał mnie do furii.
Zdezorientowana całą sytuacją, wyłączyłam się kompletnie. Nagle
na swoim ramieniu poczułam czyjś dotyk, później poczułam znany mi zapach. To
był mój ukochany pierwotny.
Stałam nie ruchoma, kiedy Klaus wytrącił mi z rąk moją
komórkę i zaczął bawić się moimi lokami.
- Oh Caroline, jak dawno nie czułem twojej bliskości.
Byłam wniebowzięta po tych słowach.. rozpływałam się z
zadowolenia. Jednak coś mną wstrząsnęło. Przypomniałam sobie jak nagle potrafił
mnie odtrącić.
-Klaus… musimy poważnie porozmawiać.
-Kochanie, możemy rozmawiać całą wieczność.
-Nie, nie ma kochanie. Odtrąciłeś mnie, kiedy Ci zaufałam. Poświęciłam
dla Ciebie wszystko. A ty jak mi się odpłacasz? Po 15 minutach rozmowy z jakąś
dziwką, po prostu mnie zostawiasz? Bez konkretnych argumentów? „Nie ten czas”
?! Wiesz ile razy już to mówiłeś? Mam
tego dość! Rozumiesz? Mam dość, twoich kłamstw, twoich sztuczek Niklausie.
Sądziłam, że bierzesz mnie na poważnie, że nie jestem twoją
zabawką za którą mnie kiedyś miałeś. Okazuje się, że kłamałeś. Boże jaka
ja byłam
głupia. Nadal masz mnie za naiwną blondynkę, której każdy kit można
wcisnąć. Zawiodłam się na Tobie, Niklausie.
Spoglądałam mu gniewnie prosto w oczy. Jeszcze nigdy nie
byłam tak wściekła. Zaczynałam dostrzegać szczerość w jego oczach. Moje serce
mówiło abym przebaczyła, ale rozsądek kazał uciekać gdzie pieprz rośnie i
zapomnieć.
Po chwili Klaus przyciągnął mnie do siebie mówiąc:
-Caroline, czy mogę coś powiedzieć, najdroższa?
Zapadła grobowa cisza, spuściłam z niego wzrok, nie
potrafiłam na niego patrzeć. Przerażała mnie myśl o tym, że mogę go stracić, a
jeszcze bardziej to, że zaraz mu ulegnę.
Klaus podciągnął mój podbródek do góry i zmusił mnie abym na
niego spojrzała.
-Moja droga.. nie
można bać się uczuć, zatajanie ich jest najgorszą rzeczą którą możesz zrobić. Wiedz,
że możesz mnie nienawidzić, gardzić mną, ale ja nie odpuszczę.Kocham Cię
Caroline Forbes. Całe wieki czekałem na Ciebie, może bywasz naiwna, ale masz prawo jesteś przy mnie dzieckiem. Nie chcę abyś mnie
źle zrozumiała. Życie mnie wiele nauczyło, ale nikt nie dał mi tyle szczęścia co ty najdroższa. Nauczyłaś
mnie czegoś więcej. Nauczyłaś mnie okazywania uczuć, więc pokaż mi teraz, że
twoje nauki nie poszły na marne, Caroline.
-Klaus ja naprawdę muszę nad tym wszystkim pomyśleć.
-Rozumiem. Umówmy się jutro, porozmawiamy na spokojnie. Czy
to wystarczający czas na zebranie myśli?
-Co z Tatią?
-Nic nie było z Tatią.. to były interesy tylko i wyłącznie. Nie
chce o tym rozmawiać przed Grillem. A teraz wróćmy do mojego pytania.
-Nie obiecuję, że jutro rzucę Ci się w ramiona i będę
najszczęśliwsza osobą pod słońcem.
-Kochanie, nie wymagam tego. Twoje towarzystwo jest
wystarczające. Doskonale wiem w jakiej jestem
sytuacji. Może odwiozę Cię do domu, słabo wyglądasz.
-Nie… muszę się napić. Po to tutaj w końcu przyjechałam.
Klaus:
Wreszcie ją ujrzałem. Nie spodziewałem się, że wskoczy mi w
ramiona i będzie jak dawniej. Znowu straciłem szansę. Niepotrzebnie Esther wymazała
jej pamięć. Wiedziałaby jakim człowiekiem jestem. Co zrobiłem z Tylerem,
dlaczego zginął. To był błąd. Obiecałem sobie ,że nigdy nie wymażę jej pamięci.
Co prawda nie zrobiłem tego osobiście, ale czuję się winny. Będę czuł się winny
całe wieki. Jeśli jej nie wyznam prawdy nie będę potrafił spojrzeć jej w oczy
do końca życia, to zabrnęło za daleko.
Postanowiłem również iść do
baru. W końcu wiedziałem, że moja wampirzyca nie jest zwolenniczką
alkoholu, pije go w skrajnych wypadkach, dlatego też nie wiele jej trzeba aby
straciła trzeźwość umysłu. Usiedliśmy przy barze, zamówiłem dla nas szkocką i
ze sztucznym uśmiechem podziękowałem Mattowi. Nie wiem dlaczego, ten chłopak
działał mi na nerwy. Cóż może dlatego, że jest byłym Caroline. Ciężko
stwierdzić, rasa ludzka ogólnie jest bardzo irytująca. Nie rozmyślając nad tym dłużej
zamówiłem kolejne drinki z whisky. Moja ukochana zaczynała już obijać się o ściany, nie było mi wtedy do śmiechu. Zaczynała kleić
się do śmiertelników co było nie do zniesienia. Musiałem zareagować i przerwać
tą kompromitacje.
-Caroline, na Ciebie już czas.- powiedziałem z ostrzegawczym spojrzeniem. Jednak moja
ukochana nie zamierzała traktować mnie poważnie. Dałem jej wolną rękę, bacznie ją
obserwując. Caroline zaczęła tańczyć z jakimś
facetem. To był zdecydowanie zbyt
wyuzdany taniec. Widziałem, że ten typ jest na nią napalony.
-Heej, Caroline chyba zaczyna przesadzać, co? – powiedział Matt.
-Cóż, za chwilę będzie miała na sumieniu tego faceta. Jeszcze
krok i będzię wąchał kwiatki od spodu.
-Klaus, nigdy Cię nie lubiłem, to oczywiste. Jednak Cię
toleruje, skoro Caroline Ci zaufała to ja tym bardziej muszę być fair w
stosunku do niej i cię akceptować. A teraz proszę Cię nie pozwól się jej
kompromitować i zabierz ją stąd.
Popatrzyłem przez chwilę w moją szklankę po czym wypiłem
zawartość jednym haustem i poszedłem po Caroline.
-Kochana koniec tych wygłupów.
-Proszę Cię nie bądź
takim sztywniakiem.
-Koniec najdroższa.
Powiedziałem po czym zarzuciłem moją ukochaną sobie na plecy
jak zakładniczkę, a ona okładała moje plecy pięściami wpadając w furie jak
pięciolatka.
-Postaw mnie na ziemie! Natychmiast.
-Obawiam się, że nie możesz chodzić skarbie.
-Oczywiście, że mogę. Zaraz Ci to udowodnię!
Wyszedłem z Caroline na powietrze i posłusznie postawiłem ją
na chodniku.
Caroline ledwo utrzymywała się na swoich granatowych
szpilkach, lecz była dumna z siebie, że
stoi. Jednak nie długo trwała jej radość, gdyż za chwilę wpadła już w moje
ramiona.
-Dlaczego mnie znowu łapiesz!
-Kochana, potłukłabyś się, a tego nie chcemy.- powiedziałem
z głupim uśmieszkiem na twarzy.
Caroline wyczuła moją drwinę, uśmiechnęłam się równie
szeroko i zbliżyła się do moich ust, szeptając:
-Też tęskniłam..
-Wiem kochanie, wiem.
Oddałem się całkowicie chwili. Pocałowałem moją niesforną
wampirzyce czekając na dalszy ciąg wydarzeń.
środa, 13 lutego 2013
Nowy rozdział już niedługo!
Drodzy Czytelnicy!
Przepraszam, za moją nieobecność, ale mam strasznie mało wolnego czasu. Musicie jakoś to wytrwać ze mną. Chciałam was tylko powiadomić, że w tym tygodniu napiszę kolejny rozdział. Także proszę o trochę cierpliwości.
Mam kilka pytań co do serialu. Pojawiły się SPOILERY o wybryku miłosnym Klausa. Nasza gorąca hybryda dozna przeżyć seksualnych.
Jak sądzicie? Kto będzie tą szczęściarą? Mam cichą nadzieję, że będzie to Caroline. Nic piękniejszego być nie może niż HOT HYBRID SEX :P
KLAROLINE przede wszystkim :P
LINK DO SPOILERU:
http://vampirediaries.pl/7023-spoiler-seks-z-hybryda-i-szokujacy-powrot
Pozdrawiam,
WomenInBlood
Przepraszam, za moją nieobecność, ale mam strasznie mało wolnego czasu. Musicie jakoś to wytrwać ze mną. Chciałam was tylko powiadomić, że w tym tygodniu napiszę kolejny rozdział. Także proszę o trochę cierpliwości.
Mam kilka pytań co do serialu. Pojawiły się SPOILERY o wybryku miłosnym Klausa. Nasza gorąca hybryda dozna przeżyć seksualnych.
Jak sądzicie? Kto będzie tą szczęściarą? Mam cichą nadzieję, że będzie to Caroline. Nic piękniejszego być nie może niż HOT HYBRID SEX :P
KLAROLINE przede wszystkim :P
LINK DO SPOILERU:
http://vampirediaries.pl/7023-spoiler-seks-z-hybryda-i-szokujacy-powrot
Pozdrawiam,
WomenInBlood
czwartek, 24 stycznia 2013
Nominacja
Jest to nominacja otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest ona przyznawana blogom mniejszej ilości obserwujących, dając możliwość rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie nominujesz 11 ( nie można jednak nominować osoby która nominowała ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań. ;))
Zostałam nominowana przez ANNA SPOHIE.
Pytania które otrzymałam:
1) Ile masz lat?
2) Pamiętniki wampirów czy zmierzch ?
3) Ulubiona postać z TVD i z sagi ?
4) Wampir vs. Wilkołak ?
5) Kogo ze zmierzchu i pamiętników nie lubisz ?
6) Ulubiona piosenka ?
7) Gdybyś została wampirem zabijałabyś ludzi ?
7) Gdybyś została wampirem zabijałabyś ludzi ?
8) Ulubiona para ? ( dowolna książka /film)
9) Książka do której powracasz wielokrotnie ? ( prócz sagi)
10) Co cię zainspirowało do pisania bloga?
11) Sposób na brak weny ?
11) Sposób na brak weny ?
ODPOWIEDŹ:
1)Urodziłam się w 1997 roku, więc rocznikowo mam 16 lat :)
2)Zdecydowanie Pamiętniki Wampirów. W Zmierzchu według mnie brakuje tej pikanterii którą uwielbiam!
3)TVD- Kocham wszystkie postacie, każda wnosi coś dobrego do serialu, jednak moim ulubieńcem jest Klaus. Kocham kiedy zmienia się dla tej kruchej istotki jaką była Caroline:)
Zmierzch- chyba Emmet potrafi rozładować napięcie :)
4)Hmm HYBRYDA? <3
5)TVD- aktualnie nie przepadam za April.
ZMIERZCH- chyba Sam. Tak, zdecydowanie Sam :)
6)Jest ich wiele ale na dzień dzisiejszy Slash-Caroline
7)Hmm jeśli nie potrafiłabym zapanować nad pragnieniem wykorzystałabym do swoich celów, morderców bądź gwałcicieli, jednym słowem ludzi winnych. Nie tknęłam bym niewinnych.
8)Klaroline <nie powstała, choć w mojej głowie owszem> Grey, Anastasia z 50 twarzy Greya
Pan i Pani Smith :)
9)Nie było takiej do której wracałam, choć wróciłabym do Trylogii James. E.L
10) Zaczęłam czytać wiele opowiadań i pomyślałam, że sama mogę spróbować. Wyszło dość spontanicznie i jak narazie chyba jest nie najgorzej:)
11)Słucham muzyki , najczęściej jest to Florence and The Machine i Within Tempations.
Nominuję:
http://klaus-caroline-love.blogspot.com/
Dziękuję za nominacje :)
WomenInBlood
sobota, 5 stycznia 2013
Rozdział 15
Wybaczcie że tak długo. Wreszcie się wzięłam i jest rozdział! Piszcie w komentarzach czy się podoba.
Nie trzymam was więcej w niepewności. Miłego czytania. ;)
________________________________________________________________________________
Błąkałam się kilka godzin na wietrze szukając kolejnej
ofiary.Nie wiedziałam co się dzieję, pragnęłam krwi i nie miałam powodu aby przestać.Wszyscy się ode mnie odwrócili.Przynajmniej takie odczuwałam wrażenie.. Nie
wiedziałam kiedy znalazłam się pod mostem.
Znalazłam tam trójkę
żebraków. Zrobiło mi się ich żal. Kiedyś uciekłabym od nich z krzykiem. Tak…
taka właśnie byłam przed przemianą. Pusta Caroline Forbes myśląca
tylko o swoim czubku nosa. Teraz martwiłam się o wszystko i wszystkich. Byłam
pogrążona w melancholii. Brak Klausa stawał się odczuwalny z każda sekundą
marnej wędrówki. Zostawił mnie. Zostawił
mnie samą w obcym mieście. Ahh to piękne miasto. Paryż, zawsze marzyłam aby tutaj przyjechać,
ale w takich okolicznościach to była dla
mnie ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę. Piękne widoki, miasto zakochanych..
Może powinnam wybrać miasto zranionych i
porzuconych? Musiałam głęboko się
zastanowić nad tym co dalej z moim życiem. Nie rozumiem Niklausa. Powiedział, że mnie kocha,
ale to nie ten czas. Cholernie mnie denerwuje kiedy mówi „ Nie ten czas”
. O co w
tym chodzi? Jestem za młoda? Za
głupia? Nie przeszkadzało mu to wcześniej.
„-Wszystko ci kochana wytłumaczę, ale to nie jest jeszcze ten czas.”
I zrozum tutaj facetów? Z
Tylerem nie miałam takich
problemów. Był prostym typem sportowca, który myślał tylko o jednym. Klaus to jego całkowite
przeciwieństwo. Szarmancki, mądry, sprytny, zadziwiający.. mogłabym tak
wymieniać bez końca.
W zasadzie dlaczego nie ma
już przy mnie Tylera? Nie pamiętam żebyśmy ze sobą zrywali?
O Mój Boże! Czy to
oznacza, że go zdradzam? Caroline, jesteś suką!
Chwila.. może powinnam do niego zadzwonić? Do cholery co
ja robie w tym Paryżu?! Czas wrócić do
Mystic Fools. Ruszyłam w kierunku lotniska. Po dwóch godzinach odprawy byłam
już w samolocie.
* * *
Obudziłam się cała i zdrowa w swoim łóżku. Przetarłam oczy i
poczułam słodki zapach który, wydobywał się
z kuchni. Pobiegłam w podskokach jak mała dziewczynka widząc Klausa, który smaży
naleśniki. Był taki szczęśliwy na mój
widok. Uśmiechnął się do mnie szeroko machając w moją stronę. Już chciałam wtulić się w jego
ramiona, jednak przed nim stanęła ponętna brunetka w jego koszuli. To była Tatia. Z moich oczu zaczęły płynąć gorzkie łzy. Zabrano mi mój skarb. Moja
miłość legła w gruzach.
-Caroline skarbie nic ci nie jest?
Nade mną stała moja mama z podejrzliwym wzrokiem.
-Och.. wszystko w porządku… zły sen.
-Wampiry mają sny?
-Haha tak mamo. Z tą zdziwioną miną wyglądasz jak pięciolatka, wiesz?
Zaczęłyśmy obydwie się głośno śmiać. Potem mama przyniosła
mi usmażone naleśniki i pocałowała w czoło. Jak zawsze musiała lecieć do pracy.Nie
miałam jej za złe, dzieki niej miałam zawsze to co chciałam. Tato był dobrym
ojcem jednak przez jego orientacje miałam ciężkie życie. Szykanowana przez
dzieciaki traciłam pewność siebie i grałam pustą blondynke. Zjadłam naleśniki i
poszłam pozmywać.W domu panował chaos.
Postanowiłam trochę posprzątać, co to za wysiłek dla wampirzycy?Minęła
nie cała godzina a ja posprzątałam cały dom.Spojrzałam na telefon i
przypomniało mi się że miałam zadzwonić do
Tylera. Przeszukiwałam telefon aby znaleźć jego numer, jednak na próżno.
Co jest? Pomyślałam, że sama musze się pofatygować do niego osobiście. Ubrałam
się w pierwsze lepsze ciuchy i wsiadłam
do swojego New Beattle i po kilku
minutach byłam pod domem Lockwoodów. Pewnym
krokiem kroczyłam w kierunku drzwi. Zapukałam a drzwi otworzyła mi pani
burmistrz.
-Witaj Caroline.
-Dzień Dobry-powiedziałam z głupawym uśmieszkiem. Nie wiem
dlaczego nie lubiłam pani Lockwood. Może dlatego że nie lubiła kiedy wymykałam
się wieczorami z sypialni jej syna?
-Co cię sprowadza?
-Ahh no tak przyszłam do Tylera.
-Caroline? Tylera nie ma. Wyjechał dwa tygodnie temu. Nie
pamiętasz?
Rozejrzała się czy nikt nas nie śledzi i zaprosila mnie do
środka.
-Chodź, musimy poważnie porozmawiać.
Pociągnęła mnie za rękę i usiadłyśmy w salonie.
-Caroline, jest coś o czym powinnam wiedzieć?
-Pani Lockwood, jest może coś o czym JA powinnam wiedzieć?-
powiedziałam lekko przerażona
-Nie żartuj sobie ze mnie, na pewno wiesz gdzie pojechał Tyler. Może mówił że dzisiaj
wraca?
-Nie pani burmistrz, dlaczego on wyjechał? Ja o niczym nie wiedziałam.
-Niech to szlak, nie masz z nim kontaktu?
-Oczywiście, że nie. Inaczej bym nie zawracała pani głowy.
-Oh Caroline ja nie wiem co robić jestem w rozsypce nikt go
nie widział. Ja dostalam tylko sms-a że
wyjechał połaczyć się ze stadem. Nadodatek mam go nie szukać.
-Wie pani co… ja
chyba musze iść. Dowiem się co Tylerem. Dowidzenia.
Wsiadłam do swojego auta i pojechałam do Grilla. Musiałam się porządnie napić.
niedziela, 16 grudnia 2012
OGŁOSZENIE
Wybaczcie, nie dodam tak jak mówiłam rozdziału dzisiaj. Nie mam czasu, ale postaram się go dodać jak najprędzej. Tym czasem na pocieszenie mam kartkę świąteczną w moim wykonaniu, mam nadzieję że miło będzie wam posłuchać.
http://ising.pl/kartki-swiateczne/bca7698181a7bb7e
Na dodatek mam kilka gifów :)
http://ising.pl/kartki-swiateczne/bca7698181a7bb7e
Na dodatek mam kilka gifów :)
wtorek, 11 grudnia 2012
Rozdział 14
Naprawdę wybaczcie, ale miałam remont w domu i poprostu to całe sprzątanie, do tego szkoła nie miałam kiedy skończyć. W tym tygodniu dodam kolejny rozdział :)
Miłego czytania
_________________________________________________________________________________
Ustaliliśmy z moim ukochanym, że jeden tydzień pobytu
zaplanuje on, a drugi ja. Oczywiście Nik jak zawsze chciał zrobić mi
niespodzianke i najlepiej żebym o niczym nie decydowała, ale wiedział, że ze
mną to jest niemożliwe. Samolot wreszcie
wylądował. Klaus założył swoje okulary słoneczne i dumnym krokiem wyszliśmy z
samolotu. Na lotnisku już czekała na nas czarna limuzyna. Wcale mnie to nie
dziwiło, to było na miare mojego Klausa.
Wsiedliśmy do limuzyny. Jednak nie była ona pusta. Nie mówie wcale o szampanie
czy skórzanych fotelach… w limuzynie siedział Koll z jakąś nieznajomą kobietą.
-Witaj braciszku, pamiętasz może te damę?
-Tatia… Caroline
proszę cię, zostaw nas na chwile. Zadzwonie do Ciebie, dobrze?
Klaus złapał mnie za rękę i spojrzał mi głęboko w oczy, ja
tylko kiwnęłam na znak, że się zgadzam i wyszłam z limuzyny. Udałam się w
kierunku pobliskiego baru. Martwiłam się o Niklausa, był bardzo poddenerowany,
kiedy zobaczył tą kobiete. Kim ona do
cholery jest? Jakim prawem denerwuje mi faceta.. Byłam wściekła, że jakaś siksa
przerywa mi mój wyjazd, a do tego siedzi z
tym dupkiem Kollem. Usiadłam w
barze i zamówiłam sobie duże lody. Grzebałam łyżką, tak długo aż całe się
roztopiły. Minęło 20 minut, a oni nadal
rozmawiali. Miałam już wstać i wyjść, kiedy zatrzymał mnie kelner.
-Hej! Panienko, nie zapłaciłaś za swoje lody!
-Oh, przepraszam już płacę.
Podeszłam do niego jak najbliżej mi się udało i spojrzałam
mu głęboko w oczy.
-Zapomnisz o moim rachunku i wypuścisz mnie bez awantury.
Posłusznie po mnie powtarzał.
-Zapomnę o rachunku i nie zrobię awantury.
Wyszłam pewnym krokiem, nie mogłam dłużej czekać. Poszłam w
kierunku limuzyny znikła... Za chwilę zadrżał mi telefon.
To był Klaus. Odebrałam bez zastanowienia.
-Klaus? Co się
dzieję, gdzie ty jesteś?
-Słuchaj Caroline, wybacz mi.. nie mogę teraz z Tobą być.
Muszę uregulować sprawy z przeszłości.
-Z nami koniec? – wyszeptałam z nadzieją, że się
przesłyszałam.
-Nie zasłużyłaś na męki ze mną..Musisz mnie zrozumieć moja
kochana. To nie ten czas..
Pamiętaj jednak, kocham cie, jesteś jedyną osobą dla której
potrafiłem się zmienić. Nie martw się o mnie. Nigdy o Tobie nie zapomne.
-Nik…proszę cie.. nie możesz!- zaczęłam płakać do słuchawki.
-Żegnaj kochana..
Klaus się rozłączył. Stałam jak wryta.. Moja jedyna
nadzieja, mój ukochany.. odszedł.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki, w ostatniej chwili się
odwróciłam. Kelner z baru próbował wbić mi kołek w plecy. Wyrwałam mu kołek i
zaciągnęłam do ciemnego zaułku.
-Kim ty jesteś do cholery?
Mów!
Przycisnęłam go do jakiegoś budynku ściskając za szyję.
Byłam rozżalona, a zarazem miałam ochotę zabić tysiące ludzi.. wyłączyć swoje
uczucia.
-Powiem…- wykrztusil z siebie ledwo oddychając.
Powiem, ale nie
tutaj.
-Stawiasz mi warunki? Wiesz jakie nędzne jest twoje życie? Mogę cię zabić w mgnieniu oka. Nawet nie
zdążysz złapać kolejnego oddechu. Mów tu i teraz , albo zginiesz.
-Ja..słyszałem kiedyś o wampirach, hipnozie… nie
spodziewałem się, że go kiedyś spotkam. Babcia opowiadała mi o lordzie
Niklausie, mordercy, krwiopijcy.. Zabił moją matkę..
Jednak nie wierzyłem, że to prawda z tą hipnozą i w ogóle,
że istnieją nadnaturalne istoty.
-Ha, widzisz twoje marzenie się spełniło już wiesz, brawo. A
teraz powiedz mi dlaczego byłeś tak głupi i chciałeś mnie zaatakować, hee?
-Ty płakałaś..
-Zamknij się bo zaraz naprawdę cię zabije.
Chłopak nabrał pewności siebie, zaczął się mi opierać.
-Gdybyś chciała mnie zabić już dawno leżałbym tu martwy,
piękna.
- Odejdź już…
-Nie chcę.
-Wynoś się, rozumiesz?
-Chce ci pomóc.
Chłopak zbliżył się do mnie, dotknął moich piersi. Odskoczyłam
przerażona.
-ohoho niedostępna.
Wpadłam w furię. Cała
sprawa z Kollem stanęła mi przed oczyma. Przypomniał mi o tym całym bólu.. Rzuciłam nim o ścianę i zatopiłam kły w jego
karku. Nie mogłam się powstrzymać. Tak dawno nie piłam ludzkiej krwi. Lubiłam
krew Klausa, jednak to nie była
pulsująca krew człowieka. Chłopak zaczął wywracać oczami, a mnie zaczynało
mdlić. Werbena! Moje ciało zaczynała przeszywać werbena, którą
chłopak musiał spożyć. Chłopak upadł
razem ze mną. On umierał, tak samo jak moje narządy. Werbena wypełniała teraz bólem moje wszystkie mięśnie.. Czekałam teraz
tylko na moją nową ofiare, dzięki której mogłam przeżyć. Nie musiałam
długo czekać. Podbiegła jakaś ciężarna
kobieta, cała w szoku.
-Jezus Maria! Co się panience stało?
-Napadli nas, mój kuzyn
on nie żyje. Prosze cie zadzwoń po pomoc.
-Oczywiście już dzwonię. Może pomogę wstać.
Kobieta nachyliła się nademną podając mi rękę, a ja wgryzłam
się w jej nadgarstek i skosztowałam krwi. Postanowiłam nie zabijać jej, szkoda
było mi dziecka, które jeszcze się nie narodziło. Zahipnotyzowałam ją i
uciekłam jak najdalej…
Teraz nie wiedziałam co robić.. nie widziałam sensu życia…
poniedziałek, 3 grudnia 2012
Rozdział 13
Hej kochane! Troszkę to trwało za nim zabrałam się za rodział, ale jakoś nie było kiedy. Mam nadzieję że się spodoba i warto było czekać.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Caroline:
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Przekręciłam się na
drugą strone, obok mnie leżała Bonnie. Co się stało? Czyżbym tak mocno zabalowała? Będąc wampirem
musiałabym wlać w siebie dwie skrzynki piwa, żeby odczuwać kaca. Moment…to nie
mój pokój. Na pokój Bonnie też nie wyglądał. Poderwałam się gwałtownie z łóżka.
Zdałam sobie sprawę, że coś jest tutaj nie tak. Chwila.. przecież Damon. Ja
umarłam.. czy ja śnie? Nie mogłam uwierzyć..
Rzuciłam się w stronę przyjaciółki. Na szczęście oddychała. Uff.
Powstaje tylko pytanie czyj to pokój? Rozejrzałam
się wokoło. Zobaczyłam znajomy naszyjnik. Naszyjnik był identyczny jak
naszyjnik Rebeki. Tak, to musiał być jej naszyjnik. Oznaczałoby to, że jestem w
jej pokoju. Tylko co ja robię tutaj z
Bonnie? Ok.. Caroline skup się. Wyszłam wściekła na siebie z hotelu, a potem.. Cholera, co było potem? Nie
potrafiłam się na niczym skupić. Ból głowy zaczął się zmniejszać, jednak nie
miałam ochoty wstawać z łóżka. Postanowiłam zaczekać aż Bonnie się ocknie. Może
ona mi to jakoś sensownie wytłumaczy. Obróciłam
głowę w stronę śpiącej przyjaciółki i przyglądałam się jej szyi. Zaczynałam
odczuwać pragnienie.. Było strasznie nasilone. Prawie tak męczące jak to, które
towarzyszyło mi zaraz po przemianie. Nie mogłam się nią pożywić. Caroline zapomnij
o tym!- krzyknęłam w swoich myślach. Usnęłam ze zmęczenia.
Klaus:
Czekałem zniecierpliwiony na przebudzenie się mojej
ukochanej. Chodziłem z kąta w kąt, krzątając się po domu. Nie mogłem się doczekać kiedy wreszcie zobaczę
jej piękny uśmiech i przytule ją mocno do swojego torsu. Nie wiedziałem jak jej
powiedzieć o całym zdarzeniu.
Musiałem ją jak najszybciej zabrać z Mystic Falls. Nie mogłem
pozwolić na to aby Stefan i Elena zaczęli się o nią martwić. Wiedziałem, że
prędzej czy później będą chcieli mi ją
odebrać, jednak póki co Salvatorowie zajęli się przemianą Eleny, a ja miałem
chwile aby zająć się ukochaną. Została tylko kwestia czarownicy. Nie wiem
dlaczego w ogóle wziąłem ją ze sobą. Powinienem zostawić ją w tym lesie i nie
martwić się co dalej. Jednak jeśli bym to zrobił Caroline by mi tego nie wybaczyła. Była zbyt związana ze
swoimi przyjaciółmi, a ja byłem zbyt związany z nią. Czasami żałowałem, że
darzę ją tak wielkim uczuciem. Za wiele
potrafiłem dla niej poświęcić. Dlatego nie mogłem spokojnie patrzeć jak cierpi.
Tak…musiałem ją jak najszybciej stamtąd zabrać. Wbiegłem jak opętany do
sypialni mojej siostry. Wziąłem ukochaną na ręce i zabrałem ją do auta.
-Klaus, co ty robisz?!
-Spokojnie wszystko ci powiem. Musisz tylko coś dla mnie zrobić.
-Co takiego?
-Po prostu mi zaufaj kochanie.
-Dobrze…Nik.
Zamknąłem drzwi i odpaliłem auto. Widziałem że moja ukochana
jest zmęczona. Zaproponowałem jej aby przesiadła się do tyłu bo czeka nas długa droga. Zgodziła się
bez wahania. Po kilku minutach usnęła, a ja wyznaczyłem sobie trasę. Po trzech
godzinach jazdy byliśmy już na lotnisku. Musiałem obudzić moją ukochaną. Kiedy
otworzyła oczy, powitała mnie lekkim uśmiechem, a ja odwzajemniłem go
delikatnym pocałunkiem w czoło. Po
chwili moja kochana chciała się odezwać otwierając usta, jednak nie pozwoliłem
jej dojść do słowa. Zbliżyłem się do
niej i obdarzyłem ją namiętnym pocałunkiem. Kiedy odsunęłem od niej swoje usta,
ona przyciągnęła mnie do siebie powrotem po czym wymruczała.
-Nik, jestem spragniona.. strasznie spragniona, coś dziwnego
się ze mną dzieje.
-Kochanie nie przejmuj się to minie. Masz, pij.-
powiedziałem nadgryzając swój nadgarstek i przyłożyłem go do jej ust. Caroline wgryzła
się w mój nadgarstek i zaczęła się karmić. Zabrała mi naprawdę dużo krwi. Nawet
dla tak potężnej hybrydy utrata takiej
ilości krwi była męcząca. Musiałem to skończyć. Oderwałem jej usta delikatnie
od mojego nadgarstka.
-Kochana, zaraz mamy samolot.
-Samolot? Gdzie lecimy?
-Niech to zostanie niespodzianką.
-Chyba żartujesz, musze wiedzieć jak się ubrać.
-Ahh te kobiety tylko o jednym.
-Nie jesteście lepsi. – powiedziała wykłócając się ze mną
jak mała dziewczynka.
Uśmiechnąłem się do niej, a ona zaczęła się głośno śmiać. Po
chwili wyszliśmy z samochodu i poszliśmy
na odprawe. Po dwóch godzinach byliśmy już w samolocie.
Caroline:
Mój ukochany zabierał mnie w podróż, a ja nie miałam żadnych
ubrań. Skandal jakiś. Normalnie chodziłabym obrażona do końca dnia, ale nie
mogłam się oprzeć jego urokowi. Ahh te jego błękitne spojrzenie. Nie potrafiłam
się na niego długo gniewać, tym bardziej za
taką błahostkę. Obiecał mi, że w Paryżu kupimy nowe ubrania. Ops, no
tak wyciągnęłam od niego gdzie mnie zabiera. On też miał do mnie
słabość. Tworzyliśmy nietuzinkową parę. Nie mogłam się przyzwyczaić, że Klaus jest taki kochany. Jeszcze niedawno byłam
zła na niego we Włoszech. Hmm właściwie za co byłam na niego zła? Dlaczego tam w ogóle byłam? Dziwne.. No nic..
Czas zająć się przyszłością. Rzuciłam do
kochanego zalotne spojrzenie i uśmiechnęłam się patrząc mu głęboko w oczy. Klaus złapał moją dłonią
po czym zbliżył ją do swoich ust i
pocałował. Wtuliłam się w jego tors, trzymając się kruczowo jego ręki, jakbym
się bała, że więcej go nie zobaczę. Może i
tak trochę było.. W końcu nasza
miłość była taka niebezpieczna. Siedziałam tak rozmyślając kiedy z rozmyślań
oderwał mnie głos Klausa.
-Caroline, a ty sobie coś życzysz? – spojrzałam na niego
zdziwiona, po czym zauważyłam szczerzącą się do niego stewardesse.
-Nie dziękuję, wystarczy że mam Ciebie. – powiedziałam z
pewnym siebie wyrazem twarzy karcąc stewardesse.
-Czyżbym wyczuwał nutkę zazdrości?
-Ja, zazdrosna? Chyba postradałeś zmysły od tego żółtego
uśmiechu stewardessy.
-No czy ja wiem, jak dla mnie miała bardzo ładny uśmiech i
wcale nie miała przebarwień na zębach, Caroline. – uśmiechnął się.
-No, wiesz ..
Wyszłam z jego objęć udając obrażoną i wpatrywałam się przez
okienko w chmury.
-No, piękna nie można się tak złościć. Złość piękności
szkodzi Caroline.
-A niech szkodzi..pff
-Ha ha , kochanie no już, przestań się dąsać. Bo będę
zmuszony użyć siły.- uśmiechnął się łobuziarsko.
Przemilczałam jego komentarz, jednak po chwili przyciągnął mnie
do siebie i szepnął na ucho: „Możesz się dąsać, ale i tak cie kocham
zazdrośnico”.
Już z nim nie walczyłam tylko pocałowałam go namiętnie w
usta. Po chwili pojawiła się ta nieszczęsna stewardessa z szampanem.
-Yhhm, przepraszam. – powiedziała z obojętną miną.
-Tak, tak niech pani zostawi szampana i może pani spadać.-
powiedziałam.
Stewardessa rzuciła na mnie wrogie spojrzenie i poszła, a Klaus
zaczął się ze mnie śmiać po czym pogłaskał mnie po głowie i otworzył szampana.
Delektowaliśmy się szampanem rozmawiając na temat planu naszego wyjazdu ciągle
trzymając się za ręce. Po godzinie usłyszeliśmy komunikat. Samolot
przygotowywał się do lądowania. Nareszcie!
czwartek, 29 listopada 2012
Rozdział 12
Musiałem zmierzyć się z
własnym sobą. Cel dla którego powstałem, miał być zniszczony. Matka chciała
pozbawić mnie moich hybryd, mojej nowej wiernej rodziny. Całe wieki spędziłem
na zrzucaniu klątwy, a teraz matka chce to zniszczyć? Nie mogłem na to
pozwolić. Życie bez tej słodkiej
wampirzycy nie miało sensu. Dzięki niej budziłem się każdego dnia myśląc, że
kiedyś będę lepszy.
Nie mogłem tak po prostu jej
zostawić. Karmiła się mną. Jestem z nią związany.
Zabrałem ze sobą Stefana i
pojechaliśmy do mnie.
-Stefan, przyjacielu musisz
wiedzieć, że kiedy cie nie było wiele
się wydarzyło. Twój starszy brat okazał się idiotą. Zrobił coś niewybaczalnego
i gdyby nie to że mogę to odkręcić
zabiłbym go bez zastanowienia. Dlatego radzę go pilnować.
-Obiecuję nic więcej nie
wywinie. Klaus a teraz tak na poważnie..
czemu przyszedłeś mi z pomocą?
Wcale nie musiałeś, a jednak
to zrobiłeś. Domyślam się że będziesz oczekiwał czegoś w zamian.
-Cóż, masz rację. Sytuacja zmusza mnie do tego abym zabrał ci twój najcenniejszy skarb, gdyż mnie
odebrano mój. Chyba mnie rozumiesz?
-Klaus co on zrobił?
-Zaraz będziemy na miejscu,
sam zobaczysz.
Dojechaliśmy do mojej
rezydencji. U progu drzwi ujrzałem
zmartwioną Rebekhe.
-Gdzie ona jest Bekah?
-U Ciebie w sypialni…
-Ok..
-Nik! Czekaj.. z nią dzieje
się coś dziwnego. Zresztą sam zobaczysz.
Wszedłem spokojnie po
schodach , tak aby Stefan nie zauważył mojej zmartwionej postawy. Starałem się
być obojętny. Otworzyłem niepewnie drzwi, bojąc się tego co zobacze. Caroline
leżała na moim łóżku. Jednak jej ciało nie wyglądało tak jak przedtem. Zaczęło
gnić.. wiedziałem że mam mało czasu. Nie mogłem zwlekać.
-To Caroline…?
-Stefan nie mniej mi tego za
złe.
Podbiegłem do niego skręcając
mu kark. Zaniosłem go do piwnicy i związałem jego ręce liną nasączoną werbeną.
Musiałem wynieść trumnę Kolla w bezpieczne miejsce. Poprosiłem siostrę aby się
tym zajęła. Sam zamknąłem Stefana w piwnicy i zadzwoniłem z jego komórki do Eleny. Po kilku sygnałach
usłyszałem jej podenerwowany głos.
-Słucham.
-Witam Eleno. Jaki ten
los bywa nieprzewidywalny. Tracisz
bliską ci osobę i wiesz że nic na to nie poradzisz, kiedy jednak zdarza się
okazja. Nutka nadzieji że jest szansa by ją odzyskać. Teraz słuchaj mnie
uważnie jeśli chcesz żeby Stefan był
żywy radze nie wtajemniczać Damona. Przyjdź do mojej rezydencji za 20 minut.
Jeśli nie, będę zmuszony sam się
pofatygować, a obiecuję że nie będzie to przyjemna konwersacja.
-Dobrze, będę.
-Miło, że się rozumiemy. Nie
chcę problemów.
Odłożyłem komórkę i poszedłem
się przygotować do rytuału. Usłyszałem głos mojej siostry.
-Elijah zabrał trumnę do
Włoszech.
-Dobrze. Koll musi być
bezpieczny i nikt nie może wiedzieć, że jest zasztyletowany. Elijah zapewni mu
bezpieczeństwo z pewnością.
Dochodziła 15.00 miałem
zaledwie godzine na przekonanie Eleny. To była jedyna szansa. Wiedziałem że
zrobi wszystko aby ratować bliskich. Oczekiwałem jej niecierpliwie w salonie
popijając whisky.
Minął kwadrans, usłyszałem
pukanie do drzwi. To musiała być Elena Gilbert. Nie myliłem się, w drzwiach
stanęła odważna Gilbertówna.
-Witam moja droga. Zapraszam
w moje skromne progi, czuj się jak u siebie w domu.- powiedziałem wskazując
ręką na środek salonu.
-Nie, dziękuję.
-Nawet lepiej, bo nie mamy
zbyt wiele czasu.
-O co chodzi Klaus?
-Słuchaj uważnie. Twój
chłoptaś odebrał mi Caroline. Jest sposób aby ja odzyskać jednak musi przelać
się krew dopplangera.
-Co? Chyba nie sądzisz…
-Eleno, wiem że kochasz Stefana i chyba nie chcesz żeby stała
mu się krzywda. – uśmiechnąłem się szyderczo.
-Ok… czego ode mnie
oczekujesz.
-Wejdź, porozmawiamy mamy
mało czasu.
Zaprosiłem dziewczynę do
środka i usiedliśmy w salonie. Panowała spokojna atmosfera. Wokół rozbrzmiewała
muzyka z lat 80-siątych. Elena siedziała zmieszana. Postanowiłem przejść do
konkretów.
-Dobrze. Musisz wiedzieć że
jeśli chcesz uratować swoją przyjaciółkę i chłopaka musisz zginąć.
Mogę ofiarować ci nowe życie
Eleno. Nie będziesz musiała opuszczać swoich bliskich, no może bedziesz musiała
uważać żeby nie przegryźć niektórym tętnic, ale poza tym będzie dosyć fajnie.
-Bawi cie to Klaus? Tutaj
chodzi o moje życie, a ty sobie żartujesz. Nie wiem co Caroline w tobie
widziała, nadal jesteś bezwzględnym gburem.
-Zabawna jesteś. Mogę cię
zabić w każdej chwili, a ty masz czelność mnie obrażać. Nie zastanawiało cie
wcześniej czemu Bonnie cie zaatakowała? Eleno to twoje przeznaczenie nie możesz
żyć. Bynajmniej żyć jako człowiek. Ze względu na uczucia Caroline daję ci wybór. Giniesz jako człowiek, czy rodzisz się
na nowo?
-Nie mogę podjąć takiej
decyzji sama. Chce porozmawiać ze Stefanem.
-Masz 5 minut.
Zaprowadziłem ją do piwnicy.
Stefan już się ocknął. Werbena wnikała w jego organizm.
-Stefan..! – podbiegła do
niego z płaczem.
-Spokojnie, nic mi nie jest..
-Zostawie was. Nie radzę
spiskować. Eleno, czekam w salonie. Pamiętaj
5 minut. Inaczej sam się pofatyguje do was.
Wyszedłem zostawiając
uchylone drzwi. Udałem się do salonu, zdawałem sobie sprawę z tego, że zaraz
Damon zacznie coś podejrzewać i prędzej czy później będę musiał
go unieszkodliwić.
Zadzwoniłem do Rebeki,
powiedziała że się nim zajmie. Siostrzyczka miała okazje do zemsty.
W końcu Damon od zawsze się
nią bawił, teraz ona mogła zrobić z nim
to samo.
Czas nas gonił zostało
niewiele czasu. Pół godziny dzieliło nas od spotkania z Esther.
Rozsiadłem się w fotelu i
czekałem na wiadomość od Eleny.
-Klaus. Podjęłam decyzje.
Chce umrzeć, jednak bliscy mi na to nie pozwolą… dlatego wybieram życie jako
wampir. Mam tylko jeden warunek.
-Powiedzmy, że wezmę to pod
uwagę.
-Stefan idzie z nami do Esther
i to on mnie przemieni.
-Nie ma mowy. Wy tu
zostajecie. Najpierw wypompuję z ciebie
krew, a potem cie zabiję. Pod koniec dam ci swoją krew i wtedy przeżyjesz.
-Nie zgadzam się!
-Jesteś żałosna. Ty nie masz
nic do powiedzenia w tej sprawie, zrozum to wreszcie. Cholera mało czasu.. Masz
farta.
-Co?
-Zginiesz już teraz. –
podeszłem do niej w wampirzym tempie dając
jej moją krew. Po 30 sekundach kiedy krew wypełniła jej żyły skręciłem jej
kark. Zaniosłem ją do piwnicy, kładąc
obok Stefana.
-Kiedy się obudzi, niech cie
uwolni i idź z nią na polowanie. Do
jakiego życia ją przystosowujesz to już
będzię twoja sprawa, wiec jednak że więcej mnie nie zobaczysz. Nie szukajcie
mnie i Caroline. Jasne?
Stefan kwinął delikatnie i
spuścił wzrok na Elene. Wziąłem moją ukochaną w swoje ramiona i zaniosłem do
auta. Po kilku minutach byliśmy przed lasem. Zarzuciłem ciało Caroline na moje
plecy i już po chwili złożyłem już jej ciało przy wodospadzie. Ciało ukochanej przesiąkło wonią mojej krwi.
Jednak zaczynało coraz szybciej gnić. Zostało
niewiele czasu, do całkowitego rozpadu. Przykucnąłem przy mojej ukochanej i
odgarnąłem jej niesforne loki z policzka. Po moim policzku spływała samotna
łza.
-Kochanie, wszystko będzie
dobrze. Zobaczysz będziesz szczęśliwa. – wyszeptałem pełen nadzieji.
Usłyszałem czyjeś kroki.
-Jednak miłość Niklasie. Mądry
wybór mój synu. Teraz pozwól mi działać.
Esther/Bonnie zbliżyła się do
mnie rozcinając sztyletem moją dłoń, później zrobiła to samo z dłonią Caroline.
Złapała moją dłoń i zbliżyła do dłoni mojej ukochanej. Zamknęła oczy i zaczęła
odprawiać rytuał.
-Niklausie jest pewna komplikacja. Caroline za długo
leżała martwa. Nie będzie wszystkiego pamiętała. Możesz wybrać, które momenty ma pamiętać. Moment od
początku waszej znajomości do śmierci Tylera. Bądź moment od waszego połączenia
we Włoszech do teraz…
-Nie będzię pamiętała śmierci
Tylera? A co z jej dzieciństwem?
-Dzieciństwo, czasy liceum.
To zostanie w jej umyśle, zapomni o cierpieniu, które jej wyrządziłeś i o
Tylerze. Będziesz mógł stworzyć jej nowy bezpieczny dom. Nie zmarnuj szansy. Zaraz
się ocknie ,decyduj.
-Dobrze, zbyt wiele już
cierpiała daj nam nową szanse.
Zamknąłem oczy, a Esther już
nie było. Bonnie upadła. Zabrałem obydwie dziewczyny do swojej rezydencji. Czekałem
na ich ocknięcie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)