Naprawdę wybaczcie, ale miałam remont w domu i poprostu to całe sprzątanie, do tego szkoła nie miałam kiedy skończyć. W tym tygodniu dodam kolejny rozdział :)
Miłego czytania
_________________________________________________________________________________
Ustaliliśmy z moim ukochanym, że jeden tydzień pobytu
zaplanuje on, a drugi ja. Oczywiście Nik jak zawsze chciał zrobić mi
niespodzianke i najlepiej żebym o niczym nie decydowała, ale wiedział, że ze
mną to jest niemożliwe. Samolot wreszcie
wylądował. Klaus założył swoje okulary słoneczne i dumnym krokiem wyszliśmy z
samolotu. Na lotnisku już czekała na nas czarna limuzyna. Wcale mnie to nie
dziwiło, to było na miare mojego Klausa.
Wsiedliśmy do limuzyny. Jednak nie była ona pusta. Nie mówie wcale o szampanie
czy skórzanych fotelach… w limuzynie siedział Koll z jakąś nieznajomą kobietą.
-Witaj braciszku, pamiętasz może te damę?
-Tatia… Caroline
proszę cię, zostaw nas na chwile. Zadzwonie do Ciebie, dobrze?
Klaus złapał mnie za rękę i spojrzał mi głęboko w oczy, ja
tylko kiwnęłam na znak, że się zgadzam i wyszłam z limuzyny. Udałam się w
kierunku pobliskiego baru. Martwiłam się o Niklausa, był bardzo poddenerowany,
kiedy zobaczył tą kobiete. Kim ona do
cholery jest? Jakim prawem denerwuje mi faceta.. Byłam wściekła, że jakaś siksa
przerywa mi mój wyjazd, a do tego siedzi z
tym dupkiem Kollem. Usiadłam w
barze i zamówiłam sobie duże lody. Grzebałam łyżką, tak długo aż całe się
roztopiły. Minęło 20 minut, a oni nadal
rozmawiali. Miałam już wstać i wyjść, kiedy zatrzymał mnie kelner.
-Hej! Panienko, nie zapłaciłaś za swoje lody!
-Oh, przepraszam już płacę.
Podeszłam do niego jak najbliżej mi się udało i spojrzałam
mu głęboko w oczy.
-Zapomnisz o moim rachunku i wypuścisz mnie bez awantury.
Posłusznie po mnie powtarzał.
-Zapomnę o rachunku i nie zrobię awantury.
Wyszłam pewnym krokiem, nie mogłam dłużej czekać. Poszłam w
kierunku limuzyny znikła... Za chwilę zadrżał mi telefon.
To był Klaus. Odebrałam bez zastanowienia.
-Klaus? Co się
dzieję, gdzie ty jesteś?
-Słuchaj Caroline, wybacz mi.. nie mogę teraz z Tobą być.
Muszę uregulować sprawy z przeszłości.
-Z nami koniec? – wyszeptałam z nadzieją, że się
przesłyszałam.
-Nie zasłużyłaś na męki ze mną..Musisz mnie zrozumieć moja
kochana. To nie ten czas..
Pamiętaj jednak, kocham cie, jesteś jedyną osobą dla której
potrafiłem się zmienić. Nie martw się o mnie. Nigdy o Tobie nie zapomne.
-Nik…proszę cie.. nie możesz!- zaczęłam płakać do słuchawki.
-Żegnaj kochana..
Klaus się rozłączył. Stałam jak wryta.. Moja jedyna
nadzieja, mój ukochany.. odszedł.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki, w ostatniej chwili się
odwróciłam. Kelner z baru próbował wbić mi kołek w plecy. Wyrwałam mu kołek i
zaciągnęłam do ciemnego zaułku.
-Kim ty jesteś do cholery?
Mów!
Przycisnęłam go do jakiegoś budynku ściskając za szyję.
Byłam rozżalona, a zarazem miałam ochotę zabić tysiące ludzi.. wyłączyć swoje
uczucia.
-Powiem…- wykrztusil z siebie ledwo oddychając.
Powiem, ale nie
tutaj.
-Stawiasz mi warunki? Wiesz jakie nędzne jest twoje życie? Mogę cię zabić w mgnieniu oka. Nawet nie
zdążysz złapać kolejnego oddechu. Mów tu i teraz , albo zginiesz.
-Ja..słyszałem kiedyś o wampirach, hipnozie… nie
spodziewałem się, że go kiedyś spotkam. Babcia opowiadała mi o lordzie
Niklausie, mordercy, krwiopijcy.. Zabił moją matkę..
Jednak nie wierzyłem, że to prawda z tą hipnozą i w ogóle,
że istnieją nadnaturalne istoty.
-Ha, widzisz twoje marzenie się spełniło już wiesz, brawo. A
teraz powiedz mi dlaczego byłeś tak głupi i chciałeś mnie zaatakować, hee?
-Ty płakałaś..
-Zamknij się bo zaraz naprawdę cię zabije.
Chłopak nabrał pewności siebie, zaczął się mi opierać.
-Gdybyś chciała mnie zabić już dawno leżałbym tu martwy,
piękna.
- Odejdź już…
-Nie chcę.
-Wynoś się, rozumiesz?
-Chce ci pomóc.
Chłopak zbliżył się do mnie, dotknął moich piersi. Odskoczyłam
przerażona.
-ohoho niedostępna.
Wpadłam w furię. Cała
sprawa z Kollem stanęła mi przed oczyma. Przypomniał mi o tym całym bólu.. Rzuciłam nim o ścianę i zatopiłam kły w jego
karku. Nie mogłam się powstrzymać. Tak dawno nie piłam ludzkiej krwi. Lubiłam
krew Klausa, jednak to nie była
pulsująca krew człowieka. Chłopak zaczął wywracać oczami, a mnie zaczynało
mdlić. Werbena! Moje ciało zaczynała przeszywać werbena, którą
chłopak musiał spożyć. Chłopak upadł
razem ze mną. On umierał, tak samo jak moje narządy. Werbena wypełniała teraz bólem moje wszystkie mięśnie.. Czekałam teraz
tylko na moją nową ofiare, dzięki której mogłam przeżyć. Nie musiałam
długo czekać. Podbiegła jakaś ciężarna
kobieta, cała w szoku.
-Jezus Maria! Co się panience stało?
-Napadli nas, mój kuzyn
on nie żyje. Prosze cie zadzwoń po pomoc.
-Oczywiście już dzwonię. Może pomogę wstać.
Kobieta nachyliła się nademną podając mi rękę, a ja wgryzłam
się w jej nadgarstek i skosztowałam krwi. Postanowiłam nie zabijać jej, szkoda
było mi dziecka, które jeszcze się nie narodziło. Zahipnotyzowałam ją i
uciekłam jak najdalej…
Teraz nie wiedziałam co robić.. nie widziałam sensu życia…