sobota, 30 marca 2013

Witam Kochani Czytelnicy!

Witajcie!

Chciałabym złożyć moim zagorzałym czytelnikom  najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt Wielkanocnych.

Beczy w trawie baraneczek
nawołując w niebogłosy
Życzę zdrowia i radości
Wam z okazji Wielkiej Nocy
I dyngusa mokrutkiego
By Wam szczęście dopisało
By rodzinne były święta
By wam nic nie brakowało


Życzy: WomenInBlood 

PS. Nowy rozdział pojawi się w poniedziałek. 

Pozdrawiam Gorąco :)


niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 17



Caroline:
Przebudziłam się z okropnym bólem głowy. Zdezorientowana szukałam w pośpiechu telefonu na szafce nocnej, aby sprawdzić godzinę, zamiast tego strąciłam coś szklanego. Doskonale wiedziałam co kładłam na szafce nocnej i z pewnością nie było tam niczego szklanego. Jak dobrze, że nic nie zbiłam. Dotarło do mnie, że nie jestem w swojej sypialni. Nie mogłam sobie przypomnieć wczorajszego wieczoru. Był tam Klaus, Tatia.. i jakiś facet. No tak, urwał mi się film. Typowe dla zapijania smutków, teraz już wiem skąd ten ból głowy. Cholera znowu dałam się uwieść  Klausowi. To z pewnością w jego sypialni się znajduje. Nie musiałam długo szukać dowodów, wystarczyło przekręcić się na  drugi  bok. Obok leżał wpatrujący się we mnie Klaus.
-Witaj Najdroższa. Jak się spało?
-Całkiem nieźle, dopóki się nie przebudziłam.
-Rozumiem, kac morderca nie ma serca?
-Coś w ten deseń.
-Hehe kochanie, Ty doskonale wiesz, że alkohol nie jest dla Ciebie, jednak i tak  go pijesz.
-Mogę, więc piję.
-Uparta i z niewyparzonym językiem. Jak zawsze kochana.
-Daj mi święty spokój, dobrze wiesz, że nie chciałam z Tobą bliższych kontaktów, a ty zabrałeś mnie do siebie.
- Zmusiłaś mnie Caroline, zachowywałaś się jak pusta  blondynka. Naprawdę nie musiałaś kleić się do tamtego  faceta.
-Czy my..?
-Nie Caroline, szanuje twoje zdanie do niczego Cię nie zmuszałem, skończyło się na pocałunku, potem musiałem z  trudem się pozbyć twoich nieokiełznanych rąk, panno niegrzeczna. – powiedział  bawiąc się moimi lokami.
Nie spuszczałam z niego wzroku. Cholera nawet na trzeźwo nie potrafię się mu oprzeć.
-Dziękuję.
-Ależ nie ma za co. Mam  tylko małą prośbę.
-Słucham.
-Nie chciałbym się czepiać, ale skoro mam Cię nie dotykać to lepiej popraw to ramiączko od koszuli nocnej, bo mogę nie wytrzymać.
Postanowiłam troszkę się podroczyć z moim pierwotnym.
-Nie wytrzymasz? Niklausie sądziłam, że z  wszystkim sobie  dajesz rade.
-Jeśli chodzi o Ciebie panno Forbes to mam małe problemy z opanowaniem emocji.
-Ach tak? Cóż jednak wczoraj dałeś radę.
-Hmm wolałabyś abym nie dał  rady?
-Chciałabym nie chciała.. nie ważne.
-Kochana twoje zachcianki są najważniejsze. Jednak słowo się rzekło.
Klaus zbliżył się do mnie, nasze usta dzieliły milimetry, jednak on poprawił mi ramiączko i ze zrezygnowanym wzrokiem odwrócił się do ściany.
-A moje zachcianki?
-Do spełnienia.
-W takim razie Niklausie Mikelson w tej chwili proszę zrobić mi pyszne śniadanie. „Wisienkę” też poproszę. – powiedziałam z  błyskiem w oku.
-Muszę Cię Kochana zmartwić, ale nigdzie się nie ruszam. Śniadanie czeka od dwóch godzin na moją księżniczkę. Co do Wisienki, to mamy umowę. Nie chce abyś pochopnie podjęła decyzję, jeśli będziesz potrzebowała więcej czasu, to go dostaniesz. Dzisiaj jeszcze  brak Ci trzeźwego myślenia, a teraz zapraszam na śniadanie. Jednak proponuję się ubrać. Nie jesteśmy sami, Rebekah jest w domu.
-Och.. jasne.

Klaus:
Rozłożyłem się wygodnie w sypialnianym łożu, przyglądając się jak zdenerwowana obecnością Rebekhi Caroline krząta się po pokoju, szukając swoich rzeczy. Uwielbiałem ją w takim stanie. Zawsze zależało jej aby dobrze wypaść, nawet przed Rebekhą. Przecież one się nienawidziły. W zasadzie tego tak naprawdę nie wiem.  Nie żywiły do siebie sympatii to było widać na pierwszy rzut oka, ale czy się nienawidziły? W końcu dwie blondynki w jednym domu to za wiele. Powinienem  nad tym pomyśleć, przecież kiedyś będę chciał zamieszkać z Caroline. Choć pamiętam obietnicę Rebekhi. Przysięgała, że zaakceptuje Caroline, jeśli ją uratuje i po święcę Hybrydy. Mam cichą nadzieję, że nie rzucała słów na wiatr.
Jestem ciekaw jak daje sobie radę Elena w skórze wampira. Jeszcze nie zauważyli zniknięcia Caroline. Musze ją w końcu powiadomić o przemianie Eleny. Trudno.. musi znać prawdę, nie mogę jej dalej oszukiwać. Chciałem aby uniknęła  tego cierpienia, jednak to nie możliwe zbyt wiele osób, które będą ją męczyć. Na samą  myśl o prawdzie mina mi zrzędła. Byłem świadomy wyboru Caroline. Nie będzie potrafiła mi tego  wybaczyć.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Caroline.
-Coś mówiłaś?- zapytałem udając zaspanego.
-Tak, ale już nie ważne, skoro  mnie nie słuchasz.
- Zamyśliłem się, wybacz. O co chodzi?
-Pytałam się gdzie trzymasz  waciki. A nad czym tak rozmyślasz?
-Waciki? W mojej toalecie tego nie znajdziesz, musiałabyś spytać Rebekhi.
-Dam radę bez wacików. Nie odpowiedziałeś na  moje  drugie pytanie.
-Cóż nad czym rozmyślam. O czym ja mogę myśleć? Nie mogę uwierzyć, że taka piękna istotka biega po mojej sypialni.
-Klaus, poważnie?
-Dowiesz się wieczorem, ponieważ muszę w końcu z Tobą na ten temat porozmawiać. Obiecaj mi tylko jedną rzecz.
-Postaram się.
- Nie podejmiesz pochopnej decyzji. Kieruj się sercem Caroline.
-Klaus, nie wiem czy mogę Ci to obiecać. Doskonale wiesz jakim darze Cię uczuciem. Nie zrobię nic przez co mógłbyś cierpieć. Jednak nie mówię, że nie należy Ci się.
-Wiem, znam swoją sytuacje. Koniec  tych pogaduszek, porozmawiamy o tym wieczorem, a teraz zapraszam Cię na śniadanie.
-Zamierzasz  wystąpić w samej bieliźnie?
-Nie podobam Ci się w bieliźnie?
-Mnie może i tak, ale reszta domowników może być niezadowolona.
-Nie martw się, miałem zamiar ubrać skarpetki.
-Haha Klaus, daj spokój z tymi żartami, ubieraj się i schodzimy.
-Dobrze już dobrze.
Wyciągnąłem na siebie czarną koszulę i moje ulubione jeansy, po czym dołączyłem do mojej ukochanej. Zeszliśmy pewnym krokiem do jadalni, jednak nikogo nie zastaliśmy. Stół  był idealnie posprzątany.
-Co z naszym śniadaniem, kłamco.
-Ktoś musiał tutaj posprzątać hmm no nic będziesz musiała zadowolić się jakąś restauracją.
-Wybacz, ale ja chyba już muszę iść. Mam 10 nieodebranych połączeń od mamy.
-No dobrze kochana, nie będę Cię zatrzymywał. Podwiozę Cię.
-Dam sobie radę.
 -Nalegam.
Zrobiłam naburmuszoną mine. Klaus  był nadopiekuńczy przecież co mi się stanie w drodze do domu. Dla świętego spokoju zgodziłam się. Klaus jak zawsze przepuścił mnie w drzwiach i ruszyliśmy do garażu.
Nigdy nie  byłam w jego  garażu. Klaus zawsze kiedy mnie odwoził wszystko było  już  przygotowane, auto wyprowadzone, drzwi dla mnie otworzone, do tego piękna muzyka klasyczna wydobywająca się z głośników jego Ferrari. Pomyślicie dziwne połączenie. Ferrari i muzyka klasyczna, a w środku bezduszna kreatura. Jednak ja  tego tak nie widziałam. Dla mnie był to zwykły samochód, zabawka  ukochanego, a wewnątrz grała muzyka ukazująca głębię Klausa.
Teraz mogłam wybrać samochód. Ku mojemu zdziwieniu samochód dla mnie.
W garażu, a raczej w wielkim parkingu znajdowało się około 30 samochodów. Począwszy od BMW kończąc na Lamborghini. Wszystkie samochody  były idealnie czyste. Czy Klaus zawsze wszystko musi mieć w  idealnym porządku? No tak, w końcu artystyczna dusza, perfekcjonista.
-Co wybierasz?  Coś klasycznego czy może stawiasz na nowoczesność.
-Wszystkie samochody są piękne, jednak co jest nie tak z moim new beetle?
-Tatia już wie czym jeździsz.
-Skąd  ty wiesz..
-Caroline, ja dużo wiem. Tatia jest nieobliczalna, myśli że ja nadal ją kocham. Przez ten czas kiedy mnie nie  było musiałem uporządkować stare sprawy.
-Związane z nią.
-Nie ukrywam owszem, jednak większość to interesy.
-Klaus do cholery od kiedy bawisz się w biznesmena! Przestań mnie okłamywać.
Przedtem mówiłeś że tylko interesy Cię z nią dzieliły, a teraz wychodzi że ona Cię kocha?
-Nie wierze, że się nie domyślałaś.
-Oczywiście, że się domyślałam. Dałam mi do zrozumienia, że jesteś  tylko jej. Lecz skoro ona Cię „nadal” kocha, oznacza to że ty kochałeś ją również.
-Caroline to było wieki  temu, dosłownie wieki temu.
-To mnie nie satysfakcjonuje. Muszę zmieniać wóz bo jakaś wariatka Cię kocha, a ja jestem bezsilna.
-Księżniczko tylko się nie denerwuj.
-Klaus przestań z tym „kochanie, księżniczko” jestem zła. Może tego nie pokazuje tak dobitnie, ale jestem zła. Mam do Ciebie żal, że nie powiedziałeś od razu o co chodzi z Tatią.
Naprawdę miałam się dowiedzieć w  taki sposób? Przypadkowo, bo tobie się wymsknęło?
-Nie..o tym miałem z Tobą porozmawiać wieczorem.
-Teraz nie chce z Tobą rozmawiać. Żebym nie zapomniała, wbij sobie do głowy że nie zmieniam auta. Skoro zostawiłeś mnie żeby uporządkować swoje sprawy, to trzeba było to zrobić. Teraz wracasz oczekujesz, że Ci wybaczę, jednak znowu mnie okłamujesz. Na dodatek okazuje się że Twoja była wcale nie przypadkowo wczoraj ze mną rozmawiała.
-Jak to rozmawiała? Wczoraj?
-To teraz o niczym nie wiesz?
-Nie miałem okazji się dowiedzieć. Jak widać też nie jesteś ze mną szczera.
-No wybacz, że nie powiedziałam Ci tego rano kiedy chciałeś mnie przelecieć.
-Caroline przesadzasz.
-Wcale nie przesadzam.
Przyciągnąłem Caroline do siebie z gniewnym wzrokiem mówiąc:
-Caroline jesteś piękna, ale jeśli zaraz się nie zamkniesz to będę zmuszony Cię zakneblować.
Widziałem, że wampirzyca próbuje się wyrwać z moich objęć, nie chciałem jej zatrzymywać.
Wyjąłem z kieszeni kluczyki i wręczyłem blondynce.
-Proszę, wzrotu nie przyjmuję.
-A ja powiedziałam, że nie chce żadnego auta!
Caroline rzuciła we mnie kluczykami i udała się do wyjścia z garażu. Zdenerwowany zacisnąłem pięści i rozbiłem szybę w aucie. Wampirzyca nie odwróciła się, szła pewnym krokiem w kierunku wyjścia. Cała  sytuacja doprowadziła do ogromnej żądzy krwi.
Wziąłem pierwszy lepszy samochód z garażu i pojechałem do Mystic Grill. Zahipnotyzowałem tam kilka panienek i zabrałem je do swojej rezydencji.
Musiałem odreagować.