Caroline:
W Mystic Foolls zaczynało się ściemniać. Nawet nie zauważyłam
kiedy zaszło słońce. Wkoło panowała cisza i spokój. Tutejsza ludność nie należy
do maniaków imprez. Zdarzało się kiedyś kliku
narkomanów i alkoholików, ale te czasy minęły. Odkąd w mieście pojawiły się istoty nadnaturalne,
ludzie mimo iż o nich nie wiedzą, nie wychodzą wieczorami na miasto. W zasadzie
nie dziwiłam im się, w naszym mieście nie było nic ciekawego, a dzisiejsza
młodzież woli spędzać czas przed komputerem niż na świeżym powietrzu.
Jechałam spokojnie, płynąc po pustych ulicach mroku,
rozmyślając nad lepszym jutrem. W ostatnim czasie tak wiele się wydarzyło. Na dodatek
sytuacja z Tylerem mnie nie pokoiła.
Tyler, Klaus zaczynałam się powoli w tym gubić. Którego
kocham? Może nie powinnam być z żadnym z
nich? Te pytania trapiły mnie bez końca.
Jestem żałosna, nawet nie potrafię określić co czuje.. Co z ciebie za wampir, Caroline?
Nagle z rozmyślań wyrwał mnie hałas. To był trzask, łamanie
kości. Zatrzymałam gwałtownie samochód i
wybiegłam na pomoc niewinnej istocie. To nie była niewinna istota. Przed moimi oczyma
ukazała się Tatia.
-Witaj Caroline.
Stanęłam jak wryta,
nie było mnie stać nawet na głupie „Cześć”.
-Hmm zszokowana naiwna blondyneczka. Już wiesz
czemu Cię zostawił, słonko.
-Sądziłam, że w twoim wieku nie wypada rzucać się pod koła. Nie jest to kulturalny
gest, nieprawdaż?
-Daruj sobie ten incydent. Posłuchaj mnie teraz uważnie,
zapomnisz o tym że go poznałaś. On był
mój.
-Że co proszę? Kim ty do cholery jesteś żeby mi rozkazywać,
co?
-Jestem na tyle ważna,
że mogę zmienić twoje życie w mgnieniu oka. Zresztą chyba się już przekonałaś. Chwila w limuzynie
zamieniła twoje życie w koszmar, mylę się?
-On był twój. Trafne spostrzeżenie.
-Nie łap mnie za słówka, gówniaro.
-Jeśli masz zamiar
dalej mi ubliżać to sobie odpuść, nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
-Nie interesuje mnie na co masz ochotę.
-A mnie nie interesuje co mówisz. Żegnam.
Wsiadłam spowrotem do samochodu i już za kilka metrów byłam przed barem. Zabrałam
torebkę i ruszyłam w stronę Grilla. Już miałam pociągnąć za klamkę od drzwi,
kiedy dostałam sms-a. Wiadomość była krótka.
20:40
TREŚĆ: Tęsknie najdroższa.
Tylko jedna osoba zwracała się do mnie w ten sposób. To musiał być Klaus. Najpierw
Tatia, teraz ta wiadomość.. On
musiał być w pobliżu. Z jednej strony
chciałam go zasztyletować i mieć władzę nad nim, jak to on robił ze swoim
rodzeństwem, a z drugiej.. najzwyczajniej w świecie poczuć jego dotyk i
smakować jego ust od nowa przez
wieczność. Wycofałam się z Grilla. Dotarło do mnie gdzie zmierzała Tatia.
Musiałam udać się do rezydencji Mikelsonów. Nie chciałam ryzykować, musiałam
schować swoją godność i zadzwonić do Rebeki. Wybrałam jej numer i czekałam, aż
usłyszę ten głos, który doprowadzał mnie do furii.
Zdezorientowana całą sytuacją, wyłączyłam się kompletnie. Nagle
na swoim ramieniu poczułam czyjś dotyk, później poczułam znany mi zapach. To
był mój ukochany pierwotny.
Stałam nie ruchoma, kiedy Klaus wytrącił mi z rąk moją
komórkę i zaczął bawić się moimi lokami.
- Oh Caroline, jak dawno nie czułem twojej bliskości.
Byłam wniebowzięta po tych słowach.. rozpływałam się z
zadowolenia. Jednak coś mną wstrząsnęło. Przypomniałam sobie jak nagle potrafił
mnie odtrącić.
-Klaus… musimy poważnie porozmawiać.
-Kochanie, możemy rozmawiać całą wieczność.
-Nie, nie ma kochanie. Odtrąciłeś mnie, kiedy Ci zaufałam. Poświęciłam
dla Ciebie wszystko. A ty jak mi się odpłacasz? Po 15 minutach rozmowy z jakąś
dziwką, po prostu mnie zostawiasz? Bez konkretnych argumentów? „Nie ten czas”
?! Wiesz ile razy już to mówiłeś? Mam
tego dość! Rozumiesz? Mam dość, twoich kłamstw, twoich sztuczek Niklausie.
Sądziłam, że bierzesz mnie na poważnie, że nie jestem twoją
zabawką za którą mnie kiedyś miałeś. Okazuje się, że kłamałeś. Boże jaka
ja byłam
głupia. Nadal masz mnie za naiwną blondynkę, której każdy kit można
wcisnąć. Zawiodłam się na Tobie, Niklausie.
Spoglądałam mu gniewnie prosto w oczy. Jeszcze nigdy nie
byłam tak wściekła. Zaczynałam dostrzegać szczerość w jego oczach. Moje serce
mówiło abym przebaczyła, ale rozsądek kazał uciekać gdzie pieprz rośnie i
zapomnieć.
Po chwili Klaus przyciągnął mnie do siebie mówiąc:
-Caroline, czy mogę coś powiedzieć, najdroższa?
Zapadła grobowa cisza, spuściłam z niego wzrok, nie
potrafiłam na niego patrzeć. Przerażała mnie myśl o tym, że mogę go stracić, a
jeszcze bardziej to, że zaraz mu ulegnę.
Klaus podciągnął mój podbródek do góry i zmusił mnie abym na
niego spojrzała.
-Moja droga.. nie
można bać się uczuć, zatajanie ich jest najgorszą rzeczą którą możesz zrobić. Wiedz,
że możesz mnie nienawidzić, gardzić mną, ale ja nie odpuszczę.Kocham Cię
Caroline Forbes. Całe wieki czekałem na Ciebie, może bywasz naiwna, ale masz prawo jesteś przy mnie dzieckiem. Nie chcę abyś mnie
źle zrozumiała. Życie mnie wiele nauczyło, ale nikt nie dał mi tyle szczęścia co ty najdroższa. Nauczyłaś
mnie czegoś więcej. Nauczyłaś mnie okazywania uczuć, więc pokaż mi teraz, że
twoje nauki nie poszły na marne, Caroline.
-Klaus ja naprawdę muszę nad tym wszystkim pomyśleć.
-Rozumiem. Umówmy się jutro, porozmawiamy na spokojnie. Czy
to wystarczający czas na zebranie myśli?
-Co z Tatią?
-Nic nie było z Tatią.. to były interesy tylko i wyłącznie. Nie
chce o tym rozmawiać przed Grillem. A teraz wróćmy do mojego pytania.
-Nie obiecuję, że jutro rzucę Ci się w ramiona i będę
najszczęśliwsza osobą pod słońcem.
-Kochanie, nie wymagam tego. Twoje towarzystwo jest
wystarczające. Doskonale wiem w jakiej jestem
sytuacji. Może odwiozę Cię do domu, słabo wyglądasz.
-Nie… muszę się napić. Po to tutaj w końcu przyjechałam.
Klaus:
Wreszcie ją ujrzałem. Nie spodziewałem się, że wskoczy mi w
ramiona i będzie jak dawniej. Znowu straciłem szansę. Niepotrzebnie Esther wymazała
jej pamięć. Wiedziałaby jakim człowiekiem jestem. Co zrobiłem z Tylerem,
dlaczego zginął. To był błąd. Obiecałem sobie ,że nigdy nie wymażę jej pamięci.
Co prawda nie zrobiłem tego osobiście, ale czuję się winny. Będę czuł się winny
całe wieki. Jeśli jej nie wyznam prawdy nie będę potrafił spojrzeć jej w oczy
do końca życia, to zabrnęło za daleko.
Postanowiłem również iść do
baru. W końcu wiedziałem, że moja wampirzyca nie jest zwolenniczką
alkoholu, pije go w skrajnych wypadkach, dlatego też nie wiele jej trzeba aby
straciła trzeźwość umysłu. Usiedliśmy przy barze, zamówiłem dla nas szkocką i
ze sztucznym uśmiechem podziękowałem Mattowi. Nie wiem dlaczego, ten chłopak
działał mi na nerwy. Cóż może dlatego, że jest byłym Caroline. Ciężko
stwierdzić, rasa ludzka ogólnie jest bardzo irytująca. Nie rozmyślając nad tym dłużej
zamówiłem kolejne drinki z whisky. Moja ukochana zaczynała już obijać się o ściany, nie było mi wtedy do śmiechu. Zaczynała kleić
się do śmiertelników co było nie do zniesienia. Musiałem zareagować i przerwać
tą kompromitacje.
-Caroline, na Ciebie już czas.- powiedziałem z ostrzegawczym spojrzeniem. Jednak moja
ukochana nie zamierzała traktować mnie poważnie. Dałem jej wolną rękę, bacznie ją
obserwując. Caroline zaczęła tańczyć z jakimś
facetem. To był zdecydowanie zbyt
wyuzdany taniec. Widziałem, że ten typ jest na nią napalony.
-Heej, Caroline chyba zaczyna przesadzać, co? – powiedział Matt.
-Cóż, za chwilę będzie miała na sumieniu tego faceta. Jeszcze
krok i będzię wąchał kwiatki od spodu.
-Klaus, nigdy Cię nie lubiłem, to oczywiste. Jednak Cię
toleruje, skoro Caroline Ci zaufała to ja tym bardziej muszę być fair w
stosunku do niej i cię akceptować. A teraz proszę Cię nie pozwól się jej
kompromitować i zabierz ją stąd.
Popatrzyłem przez chwilę w moją szklankę po czym wypiłem
zawartość jednym haustem i poszedłem po Caroline.
-Kochana koniec tych wygłupów.
-Proszę Cię nie bądź
takim sztywniakiem.
-Koniec najdroższa.
Powiedziałem po czym zarzuciłem moją ukochaną sobie na plecy
jak zakładniczkę, a ona okładała moje plecy pięściami wpadając w furie jak
pięciolatka.
-Postaw mnie na ziemie! Natychmiast.
-Obawiam się, że nie możesz chodzić skarbie.
-Oczywiście, że mogę. Zaraz Ci to udowodnię!
Wyszedłem z Caroline na powietrze i posłusznie postawiłem ją
na chodniku.
Caroline ledwo utrzymywała się na swoich granatowych
szpilkach, lecz była dumna z siebie, że
stoi. Jednak nie długo trwała jej radość, gdyż za chwilę wpadła już w moje
ramiona.
-Dlaczego mnie znowu łapiesz!
-Kochana, potłukłabyś się, a tego nie chcemy.- powiedziałem
z głupim uśmieszkiem na twarzy.
Caroline wyczuła moją drwinę, uśmiechnęłam się równie
szeroko i zbliżyła się do moich ust, szeptając:
-Też tęskniłam..
-Wiem kochanie, wiem.
Oddałem się całkowicie chwili. Pocałowałem moją niesforną
wampirzyce czekając na dalszy ciąg wydarzeń.